"Nie lubię pojęcia kuszenie" - tak senator PO Bogdan Zdrojewski mówił w Porannej rozmowie w RMF FM o tym, że PO chce przeciągnąć Jarosława Gowina na swoją stronę. "Nie znam sytuacji, w której padła propozycja dla pana Gowina, by został premierem lub marszałkiem Sejmu" - stwierdził gość Roberta Mazurka. Zdrojewski, pytany, czy wierzy w to, że Gowin opuści Zjednoczoną Prawicę i przejdzie do opozycji, odpowiedział krótko: "Nie za bardzo". "Patrzę na to z politowaniem, dla mnie Jarosław Gowin dzisiaj nie jest wiarygodnym partnerem, ja bym z nim rozmów nie toczył. Natomiast opozycja ma obowiązek szukać rozwiązania sytuacji, w której znajduje się państwo polskie, przerwać historię związaną z rządami PiS" - powiedział senator PO. "Nie potępiam Gowina w czambuł" - dodał. "Obserwuję, pod czym Jarosław Gowin podpisuje się przez ostatnie 6 lat. Nie jestem w stanie usunąć tego ze swojej pamięci. Ale pamiętam także dobre czasy i dobre decyzje Jarosława Gowina wtedy, gdy był w rozmaitych resortach" - zapewnił.
Stuprocentowej pewności nie ma - tak Zdrojewski odpowiedział na pytanie, czy jest pewien, że Bartłomiej Wróblewski wybrany wczoraj przez Sejm na RPO nie ma szans na akceptację Senatu. Trzeba pamiętać, że w Senacie mamy przewagę zaledwie jednego głosu. Ale generalnie wydaje mi się to mało prawdopodobne - powiedział senator PO. Kandydatury (na RPO - przyp. red.), które pojawiały się ze strony PO były kompromisowe, nie byli to działacze Platformy, nie były to osoby, które zasiadają w ławach poselskich czy senackich - uzasadniał Zdrojewski. Uważam, że jeżeli byłaby kandydatura optymalna, niezwiązana z polityką, to wydaje mi się, że byłaby zgoda między KO a PiS-em - stwierdził.
Coś w tym bez wątpienia jest - tak Bogdan Zdrojewski odpowiedział w Porannej rozmowie w RMF FM na pytanie o doniesienia medialne, że lepszym kandydatem na szefa PO byłby Rafał Trzaskowski niż Borys Budka. Wszyscy w PO patrzą na rozmaite sondaże, dokonują ocen tego, co się dzieje, zwracają także uwagę na zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego w rankingu zaufania - przyznał. Zdrojewski stwierdził równocześnie, że "Rafał Trzaskowski nie za bardzo dziś powinien być szefem partii, bo jest prezydentem Warszawy, to byłoby bardzo trudne do połączenia". Zresztą byłem sceptykiem, kiedy pojawiła się propozycja, by zbudować ruch Rafała Trzaskowskiego - podkreślił gość Roberta Mazurka. Senator PO przyznał, że nie pamięta nazwy tego ruchu (Wspólna Polska - przyp. red.).
Idzie ciężko, bo pandemia się zaostrzyła - tak o zbiórce podpisów pod likwidacją TVP Info mówił w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Bogdan Zdrojewski. Platforma Obywatelska od dwóch miesięcy zapowiada zebranie min. 100 tysięcy podpisów pod obywatelskim projektem ustawy w tej sprawie. W moim biurze trochę tych podpisów zebraliśmy, ale ci, którzy je przynoszą, przychodzą z duszą na ramieniu. Wcale im się nie dziwię, (...) bo ludzie ze względu na pandemię boją się brać udział w tego typu akcjach - powiedział senator PO. Jak jednak zaznaczył, sam nie jest zwolennikiem likwidacji lub prywatyzacji mediów publicznych. Media publiczne w tak dużym państwie w Europie to jest jakiś fragment polskiej racji stanu. On w tej chwili jest wywalony niestety w powietrze (...) Powinniśmy iść w kierunku radykalnych zmian jak ta telewizja wygląda - stwierdził gość Roberta Mazurka.
Robert Mazurek: Jest pan pewien, że Bartłomiej Wróblewski, wybrany wczoraj przez Sejm poseł Prawa i Sprawiedliwości, nie ma szans w Senacie i nie zostanie Rzecznikiem Praw Obywatelskich?
Bogdan Zdrojewski: Takiej stuprocentowej pewności nie ma. Trzeba pamiętać, że w Senacie mamy przewagę zaledwie jednego głosu. Różne rzeczy na świecie się zdarzają, ale generalnie rzecz biorąc, wydaje mi się, że to jest mało prawdopodobne.
A dlaczego w takim razie PiS pana zdaniem to robi? To znaczy, dlaczego wybiera kogoś, kto nie ma szansy?
To jest efekt już taki immanentny tej formacji politycznej, która jest pełna buty, arogancji i niezdolności do kompromisu.
A, no tak. Jak mogłem zapomnieć. A wy oczywiście pełni woli kompromisu, chcielibyście się z nimi dogadać, prawda? I wybrać kogoś takiego i w Sejmie, i w Senacie, kto byłby i dla nich, i dla was do przełknięcia.
Proszę zwrócić uwagę, że te kandydatury, które pojawiały się ze strony Platformy Obywatelskiej, były kompromisowe, nie byli to działacze Platformy Obywatelskiej. Nie były to osoby, które zasiadają w ławach poselskich, ławach senackich.
Czyli pana zdaniem Zuzanna Rudzińska-Bluszcz to był ten kompromis, który zaproponowała Platforma, tak?
Bardzo dobra kandydatka, bez wątpienia.
Tak, na tyle dobra, że nawet posłowie Platformy, którzy na nią głosowali, nie widzieli, jak się nazywa, co widać było podczas rozmowy mojej np. z posłem Neumannem.
Ale był też profesor Patyra, prawda, to jest też postać, która jest spoza świata twardej polityki. I też PiS w ogóle nie chciał rozmawiać. To nawet o to chodzi.
No dobrze, PiS nie chce z wami rozmawiać, ale gdyby PiS przyszedł i powiedział: dobra, słuchajcie, dogadajmy się. Tak dalej nie można się bawić, "wy swojego, my swojego" - to nie ma sensu. Czyli gdyby PiS przyszedł z taką propozycją: dogadajmy się, to wy byście podjęli rozmowy? Pytam, bo Grzegorz Schetyna pytany przeze mnie odpowiadał: żadnych rozmów z PiS-em.
Ja nie jestem taki zdecydowany, jeżeli chodzi o tego typu sytuacje, uważam, że jeżeli kandydatura byłaby rzeczywiście optymalna, rzeczywiście niezwiązana z polityką, dająca gwarancję na wypełnianie tego urzędu w sposób prawidłowy, to wydaje mi się, że taka zgoda między koalicją (senacką - przyp. red.) a PiS-em byłaby.
Wy, Platforma, kusicie Jarosława Gowina. Borys Budka mówił wczoraj: "panie premierze, dzisiaj jest czas, by znaleźć kandydata na premiera, który uzyska większość w Sejmie. Pan ma do tego wystarczającą liczbę posłów, należy wspólnie to zrobić". No i znowu wzywał do tego, byśmy razem - Platforma z Gowinem i z całą opozycją - zmienili rząd. Pan myśli, że to jest w ogóle realne?
To też nie jest dokładnie tak, jak pan opisał, choć niedaleko odbiega od prawdy. Po pierwsze, nie lubię pojęcia "kuszenie". Rzeczywiście sytuację w państwie mamy w chwili obecnej wręcz dramatyczną.
No nie, ale zaraz. Jak się komuś oferuje stanowisko np. marszałka Sejmu albo nawet premiera, to można chyba nazwać to kuszeniem, prawda?
Ja nie znam sytuacji, w której padła propozycja dla pana Gowina, aby został premierem czy marszałkiem. Nie znam tych rozmów.
To pan nie czyta gazet choćby, bo w tych gazetach oficjalnie marszałek Zgorzelski, mówił, że on widzi taką sytuację, w której np. Jarosław Gowin zostaje marszałkiem Sejmu.
Jakbym wierzył we wszystko to, co się znajduje w gazetach, nie byłbym dzisiaj politykiem.
To mówi wprost marszałek Zgorzelski. Rozumiem, że marszałkowi Zgorzelskiemu i PSL-owi pan również nie wierzy. Pytanie jest zupełnie inne. Czy pan wierzy w to, że Gowin opuści Zjednoczoną Prawicę i przejdzie do opozycji?
Nie za bardzo.
Czyli w zasadzie po co to, przepraszam? Po co to całe wzywanie "Jarosław, wróć!"? A on mówi: "Nie, nie mogę teraz, zajęty jestem".
Patrzę na to, niestety - to jest moja opinia - patrzę na to z politowaniem. Dla mnie Jarosław Gowin dzisiaj nie jest wiarygodnym partnerem. Ja bym z nim tych rozmów nie toczył. Natomiast generalnie rzecz biorąc, powiem że o co innego chodzi. Opozycja ma obowiązek jednak szukać rozwiązania tej sytuacji, w której znajduje się państwo polskie, czyli przerwać tę całą historię, która jest związana z rządami PiS.
Ale dlaczego pan tak źle mówi o swoim koledze z rządu? Przecież byliście razem w rządzie z Gowinem. Pan jako minister kultury, on jako minister sprawiedliwości.
Ja przede wszystkim obserwuję, pod czym się Jarosław Gowin podpisuje przez ostatnie sześć lat. I nie jestem w stanie usunąć tego ze swojej pamięci. Ale pamiętam także dobre czasy i dobre decyzje Jarosława Gowina, wtedy, kiedy był w rozmaitych resortach, pamiętam także jego pracę wykonaną w ministerstwie nauki, wtedy, kiedy był członkiem rządu Prawa i Sprawiedliwości, więc ja nie potępiam go w czambuł.
No jak to? Uważa pan, że to byłoby godne politowania. To jeszcze gorsze niż potępianie w czambuł. Bo w czambuł można potępiać kogoś, kto jest poważną figurą. A jak ktoś jest godny politowania, to pan wybaczy, to w zasadzie jest to postać rozpaczliwie nędzna i śmieszna i koniec.
To pan powiedział.
Tak. Ale pan powiedział, że jest godny politowania. No dobrze zostawmy w takim razie tłumaczenie, co oznacza sformułowanie godny politowania. Czy mógłby mi pan powiedzieć, ile jest prawdy w tych doniesieniach medialnych, takich nieoficjalnych głosach rozmaitych polityków Platformy, że lepszym kandydatem na szefa Platformy byłby jednak Rafał Trzaskowski niż Borys Budka i trzeba doprowadzić do tego, że tu nastąpi zmiana na stanowisku?
Coś w tym jest bez wątpienia, ale przede wszystkim dlatego, że wszyscy w Platformie Obywatelskiej też patrzą na rozmaite sondaże, dokonują ocen tego, co się dzieje, pewnego kontekstu. Zwracają także uwagę nawet na zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego w rankingu zaufania. Rafał Trzaskowski natomiast nie za bardzo dziś - podkreślam: nie za bardzo - powinien być szefem partii, bo jest prezydentem Warszawy, największego miasta, stolicy. To byłoby bardzo trudne do połączenia. Ja zresztą byłem sceptykiem wtedy, kiedy pojawiła się taka propozycja, aby zbudować ruch Rafała Trzaskowskiego.
A pamięta pan notabene, jak się nazywa ten ruch?
Ja go nazywam ruchem Rafała Trzaskowskiego.
A jak on się nazywa?
Nie pamiętam.
Kolejny polityk Platformy, który nie wie, jak się nazywa ten ruch, który ma odmienić Polskę i dać jej nową. Ten ruch, panie senatorze, nazywa się Wspólna Polska.
Tak. Natomiast ja od razu powiem, dlaczego mam pewien stosunek neutralny do tego projektu, nie negatywny. Ja byłem prezydentem miasta przez 11 lat. Wiem, jakie to jest zajmujące zajęcie. Wiem, jak trudno - jeszcze w dodatku dziś - rządzić miastem, być samorządowcem w czasach władzy PiS.
Skoro pan się odwołuje do swojego doświadczenia jako prezydenta miasta, to krótkie pytanie na koniec. Czy jak pan był prezydentem Wrocławia, to pan też ustawiał konkursy?
Nie. Ja byłem tym, który rozpoczynał w Polsce konkursy, niezwykle transparentne, dominujące, w których nie partycypowałem jako prezydent.
To mogę panu powiedzieć z dumą, że my w Warszawie też nie ustawiamy konkursów. Czasami zdarzają się takie przypadki, wie pan. Pański kolega z rządu, Włodzimierz Karpiński, był przez lata ministrem w rządzie najpierw Donalda Tuska, później Ewy Kopacz. Otóż ten pański kolega z rządu, kolega również z rządu Rafała Trzaskowskiego, tak się składa, teraz wygrał konkurs. Został sekretarzem miasta stołecznego Warszawy, a wcześniej zapewne też wygrał konkurs i został prezesem Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania. Po prostu kolega z rządu. To nie jest żadne kolesiostwo, prawda?
Nie znam tego konkursu ani warunków tego konkursu. Mogę tylko powiedzieć, że akurat jeżeli chodzi o wybór sekretarza, to ja byłbym zwolennikiem szukania takich rozwiązań, które są optymalne z punktu widzenia dobrej współpracy.