"Przez ostatnie lata mieliśmy dociskaną śrubę przez wspólną politykę rolną" - mówił w Porannej rozmowie w RMF FM jeden z uczestników protestów, rolnik z Podlasia Jacek Słoma. "Mówiąc wprost, Unia Europejska dopłaca do tego, żeby nie produkować" - stwierdził gość Roberta Mazurka.
Od wielu tygodni trwają protesty rolników w Polsce i Europie. Na dzisiaj zaplanowano najazd rolników na Warszawę, tzw. marsz gwiaździsty. Jednym z protestujących jest Jacek Słoma. Rolnik spod Krynek, blisko granicy z Białorusią, posiada ok. 160 hektarów ziemi. Zajmuje się uprawą kukurydzy, pszenżyta, rzepaku, słonecznika. Jak przyznał, to trochę powyżej średniej, ale "z każdym rokiem opłacalność nam się zmniejsza".
Robert Mazurek pytał swojego gościa, na czym polegają obecne problemy protestujących rolników. Kiedy wchodziliśmy do UE, mówiło się nam, abyśmy się specjalizowali, profesjonalizowali. Myśmy to robili, powiększaliśmy areały gospodarstw, a dzisiaj wygląda na to, że mamy do czynienia z ogromnym resetem. Mówiąc wprost, Unia Europejska dopłaca do tego, żeby nie produkować - mówił Słoma.
Dziś ziemia nie jest warta tyle, ile jest w stanie urodzić, tylko tyle, jak szybko jest w stanie się zwrócić. Jest to domena dla rolników tzw. "z Marszałkowskiej". Dopłaty do ekologii są duże i często spekuluje się na tej ziemi - dodał.
Jesteśmy w sytuacji, gdzie przez ostatnie lata mieliśmy dociskaną śrubę przez wspólną politykę rolną, windując możliwość produkcji i jednocześnie produkując najwyższej jakości żywność w Europie, mamy dodatkowo import z krajów pozaunijnych, które tych standardów nie muszą spełniać - podkreślił gość RMF FM.