Polska de facto jest w stanie wojny z Rosją - stwierdził w Porannej rozmowie w RMF FM Daniel Szeligowski. Ekspert z Polskiego Instytut Spraw Międzynarodowych wyjaśnił, że nawet jeśli my tak nie uważamy, to takie jest spojrzenie Moskwy. „Rosjanie wyraźnie dają nam do zrozumienia, że oni są w stanie wojny z nami, czyli wspólnotą zachodnią, cywilizowanym światem" – dodał.

Robert Mazurek przytoczył słowa premiera Donalda Tuska, który kilkukrotnie mówił, że "żyjemy w czasach przedwojennych". Daniel Szeligowski, który był gościem Porannej rozmowy w RMF FM, stwierdził, że "ta wojna już jest za miedzą". Ja myślę, że Francuzi we wrześniu 1939 r. też uważali, że nie żyją w czasie wojennym - dodał.

Koordynator programu Europa Wschodnia w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych zauważył, że to jest już nasza wojna. To jest tak, że może i trzeba dwójki do tanga, ale do tego, żeby wywołać wojnę, trzeba już tylko jedną stronę. (...) Rosjanie wyraźnie dają nam do zrozumienia, że oni są w stanie wojny z nami, czyli wspólnotą zachodnią, cywilizowanym światem - powiedział.

Wydarzenia inspirowane przez Rosję

W rozmowie poruszono również kwestię ostatnich pożarów w Polsce - w Warszawie spłonęło m.in. centrum handlowe Marywilska 44w ogniu stanęła też hałda śmieci przy ul. BananowejW Grodzisku Mazowieckim zapalił się z kolei dach jednego z tamtejszych liceów.

Czy nie mamy do czynienia z działaniami hybrydowymi? Robert Mazurek przypomniał niedawne doniesienia brytyjskiego "Financial Times", który poinformował, że europejskie agencje wywiadowcze wydały ostrzeżenia przed aktami sabotażu w Europie.

Ekspert zgodził się, że w obliczu ostatnich wydarzeń można popaść w paranoję, przez co każdy wypadek będzie nam się kojarzył z rosyjskimi wpływami. Zaznaczył jednak, że Rosja w przeszłości dawała solidne podstawy do takiego myślenia.

Cały szereg wydarzeń, który miał miejsce w Europie, był inspirowany przez Rosję. Wybuchały składy amunicji, mieliśmy do czynienia z atakami z użyciem broni chemicznej na osoby, które znalazły się na czarnej rosyjskiej liście - przypomniał. Oczywiście, że my jesteśmy z rosyjskiego punktu widzenia państwem niezwykle istotnym w sensie tego wysiłku wojennego - zauważył.

Przez granicę mogą przechodzić rosyjscy sabotażyści

Analityk z PISM wyjaśnił, czym jest "wojna hybrydowa"; chodzi generalnie o atak poniżej progu wojny. Najprostsze wytłumaczenie - nie powołamy się na artykuł 5. NATO - wyjaśnił.

W jego ocenie jednym z przykładów działań hybrydowych, czyli poniżej progu wojny, jest kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej. Nie wjeżdżają czołgi, ale to jest problem polityczny, a może nawet więcej niż polityczny, bo my nie wiemy, kto przechodzi przez tę granicę. To równie dobrze mogą być rosyjscy sabotażyści - dodał.

Daniel Szeligowski stwierdził, że rosyjski atak na Ukrainę z 24 lutego 2022 jest też atakiem na Polskę. Ekspert cofnął się pamięcią do grudnia 2021 roku i propozycji Kremla, która padła w rozmowie z NATO i Stanami Zjednoczonymi - by zrobić z naszego kraju strefę buforową. Czego Rosjanie wówczas żądali?

Powrotu do Polski sprzed przystąpienia do NATO. Polska by była szarą strefą bezpieczeństwa; wycofuje się amerykańskie wojsko, natowska infrastruktura, Polska będzie krajem drugiej kategorii w sensie bezpieczeństwa. To jest to, co Rosjanie kładą na stole, a potem najeżdżają Ukrainę w lutym 2022 roku - wyjaśnił.

Gdyby rosyjski atak na Ukrainę powiódł się w lutym 2022 r., to przecież nie byłoby tak, że te 200 tys. żołnierzy stanęłoby w Kijowie, a Władimir Putin powiedziałby: "super robota chłopaki, wracacie do Rosji". Te 200 tys. żołnierzy stanęłoby po drugiej stronie granicy pod Medyką i Putin przyszedłby jeszcze raz z tym papierem i powiedział: "słuchajcie, to była promocja, teraz jest cena regularna". To, co my byśmy dostali na stole, to byłoby to, co dostali Ukraińcy podczas negocjacji w Stambule - daleko idące rozbrojenie, zmianę konstytucji, zagwarantowanie wpływu na naszą politykę - dodał.

Wyścig w fabrykach

W Porannej rozmowie w RMF FM poruszono również kwestię niedawnego trzęsienia ziemi w rosyjskim rządzie. Kluczowa zmiana zaszła w resorcie obrony - Siergieja Szojgu, który piastował to stanowisko przez prawie 12 lat, zastąpił Andriej Biełousow.

Daniel Szeligowski uważa, że odsunięcie Siergieja Szojgu może wskazywać, iż z punktu widzenia Władimira Putina "wojnę wygrywa się dzisiaj w fabryce, a nie na froncie".

W tym momencie Putin miewa problemy, ale jego największym problemem nie jest rzucanie kolejnego tzw. mięsa armatniego na front w Ukrainie. (...) Natomiast mamy jakiś wyścig między Rosją, koalicją popierającą Ukrainę i Ukrainą. Ten wyścig odbywa się w fabrykach - kto więcej i kto szybciej tę broń wyprodukuje - zauważył.

Jego zdaniem Biełousow jest w oczach rosyjskiego przywódcy osobą zaufaną, która ma przestawić gospodarkę na tory wojenne.

Ukraina straci Charków?

Robert Mazurek pytał też o obecną sytuację na froncie. Rosjanie w ostatnich dniach rozpoczęli ofensywę w obwodzie charkowskim w północno-wschodniej Ukrainie. Czy Kijowowi grozi utrata Charkowa? Te 30-35 tys. żołnierzy, o których mówią Ukraińcy, to za mało, żeby stracić kontrolę terytorialną nad Charkowem - powiedział Daniel Szeligowski.

To (jednak) wystarczająco do tego, żeby wejść do 20 km w głąb ukraińskiego terytorium i mieć Charków w zasięgu artylerii, co doprowadzi do sytuacji, w które nastąpi fala migracji z tego miasta. To będzie miasto, w którym nie będzie się dało żyć - stwierdził.

Ekspertowi z PISM nie wydaje się, by celem sił Moskwy było zniszczenie Charkowa. To jest moim zdaniem próba rozciągnięcia frontu. (...) Większość ataków miała miejsce w Donbasie, teraz (jest) uderzenie z północnego-wschodu, żeby ten front rozciągnąć. Moim zdaniem Rosjanie mają świadomość, że to jest za mało, żeby Charków zająć, ale wystarczająco do tego, żeby tę już słabą ukraińską armię cały czas wykrwawiać - zauważył.

Dlaczego Rosjanie rozpoczęli ofensywę w obwodzie charkowskim właśnie teraz? Dlatego, że to jest okienko możliwości, zanim przyjedzie amerykańska broń po przyjęciu pakietu (pomocy wojskowej) - wyjaśnił.

Opracowanie: