„Prezydent wysyła sygnały otwartości na współpracę. Nie są to pierwsze sygnały, bo nie tylko w orędziu noworocznym mówił o tym, że jest gotów do współpracy. Ale wyciągnął także wnioski z historii. Pamięta dokładnie, jak to było za czasów prezydenta Lecha Kaczyńskiego - bo był wówczas jego ministrem - jak agresywnie miejscami ówczesny rząd Donalda Tuska traktował prezydenta. Prezydent mówi: znam tę historię, jestem przygotowany na brak gotowości do współpracy” – tak noworoczne orędzie prezydenta skomentował w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Marcin Przydacz, były minister w kancelarii Andrzeja Dudy.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Zdaniem Przydacza dzisiaj sytuacja dotycząca bezpieczeństwa Polski wymaga dobrej współpracy rządu i prezydenta. Ale do tej dobrej współpracy potrzebna jest gotowość obu stron. Widzimy gotowość prezydenta do współpracy, nie wiem, czy widzimy gotowość strony rządowej, bo choćby sytuacja w mediach publicznych pokazuje, że rząd raczej działa poprzez siłowe rozwiązania niż formułę dialogu. Bo przecież gdyby chciał rozwiązać sprawę zgodnie z konstytucją, to musiałby zacząć rozmawiać z prezydentem, a tego nie zrobił.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Poseł PiS ocenił, że weto prezydenta do ustawy okołobudżetowej odbyło się w konkretnej sytuacji. Myślę, że z tej decyzji powinni wyciągnąć wnioski rządzący dzisiaj, czyli PO i jej koalicjanci. Jeżeli chcecie dobrej współpracy, to trzeba rozmowy z prezydentem, a nie rozwiązań siłowych.
Na uwagi, że prezydent mówi o obronie konstytucji, a sam prof. Adam Strzembosz wyliczył, że Andrzej Duda kilkukrotnie złamał ustawę zasadniczą, odpowiedział: Prof. Strzembosz jest znanym krytykiem rządu PiS i prezydenta. Jest uformowany politycznie na krytykę. To nad czym dzisiaj powinniśmy się zastanawiać, to nad funkcjonowaniem konstytucji w nowej konstelacji politycznej. Ja naliczyłem się trzech artykułów złamanych przez rząd Donalda Tuska (...). Mamy do czynienia z faktycznym naruszaniem praworządności - zaznaczył.
Zdaniem Przydacza prezydent nie złamał konstytucji, ułaskawiając Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Myślę, że gdyby Bronisław Komorowski uwolniłby Sławomira Nowaka, to ci sami komentatorzy uzasadnialiby, że prezydent ma rację - podkreślił.
Przydacz uważa, że prezydent podtrzymał wolę ułaskawienia Kamińskiego i Wąsika, a w związku z tym wygaszenie mandatów przez marszałka Szymona Hołownię nie ma podstawy prawnej. Pan Wąsik i pan Kamiński są ułaskawieni. Zastosowany został wobec nich akt łaski. Mają prawo dalej realizować swoje obowiązki poselskie - mówił gość RMF FM.
Żeby można było zakończyć tę interwencję, powinny zostać przywrócone legalne władze i rozpoczęty dialog na temat zmiany sytuacji w mediach, najpewniej w postaci ustawowej z udziałem pana prezydenta Andrzeja Dudy - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Marcin Przydacz pytany, kiedy posłowie PiS-u opuszczą budynki TVP przy Placu Powstańców w Warszawie. Piotr Salak dopytywał swojego gościa, co nazywa legalną władzą w telewizji. Legalna władza to jest ta, która po pierwsze jest wpisana do KRS-u, po drugie ta, która zgodnie z obowiązującymi przepisami jest powołana, czyli decyzją Rady Mediów Narodowych - odpowiedział polityk.
Przydacz utrzymuje, że nowy rząd przejął media publiczne niezgodnie z prawem. Po pierwsze, pan Sienkiewicz najpierw siłowo przejął de facto kontrolę zupełnie bez podstawy prawnej. Równolegle toczyła się oczywiście debata, dyskusja budżetowa. Prezydent nie zgodził się na kolejne miliardy, na telewizję publiczną i na Polskie Radio - mówił. Jego zdaniem postawienie mediów publicznych w stan likwidacji przez ministra kultury jest działaniem pozornym. Uważam, że nie ma podstaw do likwidacji ani Polskiej Agencji Prasowej, ani Telewizji Polskiej, ani Polskiego Radia, a działania ministra Sienkiewicza są tzw. działaniami pozornymi. Czyli stosuje się rzekomo właśnie działania dotyczące likwidacji, w ramach czynności pozornej, po to tylko, aby przejąć tam władzę. Ustawa gwarantuje istnienie Polskiego Radia i polskiej telewizji. Nie ma powodu, by je likwidować - mówił Przydacz. Trzeba było zaproponować zmianę ustawy - Sejm, Senat, na końcu przekonać prezydenta do podpisu tej ustawy. Nie zrobiono tego, bo chciano jak najszybciej po prostu położyć łapę na Telewizji Polskiej - dodał były minister w gabinecie Andrzeja Dudy.
Przydacz był pytany także o to, czy prezydent skieruje ustawę budżetową do Trybunału Konstytucyjnego. Konstytucja o tym wprost nie mówi, nie zakazuje. A co nie jest zakazane, jest dozwolone - mówił poseł PiS. Ja życzyłbym sobie jak najlepszej współpracy pomiędzy wszystkimi trzema częściami władzy w Polsce - wymiaru sprawiedliwości, wykonawczej i ustawodawczej. Ewidentnie widzę, że dzisiaj zarówno część władzy wykonawczej, czyli rząd, jak i część władzy ustawodawczej - Sejm, nie są zainteresowane dobrą współpracą, taką, jaką deklaruje pan prezydent - dodał.