„Do rodzin potrzebujących docieramy od marca i przekonujemy się, że ten rok jest bardzo trudny. Docieramy do osób, które często wstydzą się mówić o swoich potrzebach” – mówiła w Popołudniowe rozmowie w RMF FM Joanna Sadzik, prezes Stowarzyszenia Wiosna, organizatora Szlachetnej Paczki. Jak dodała, wolontariusze w tym roku dotarli do 93 całkiem nowych miejsc, takich, gdzie „Szlachetna Paczka” jeszcze nie pomagała.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Ten rok jest szczególnie trudny dla tych, którzy żyli zupełnie normalnie, ale przez pandemię stracili źródło dochodu. Trudno mają też ci, którzy nie mają problemów finansowych, ale pracują w domach i nie mogą sobie z tym poradzić - mówiła Joanna Sadzik.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Na pytanie o to, co w tym roku zaskoczyło ją szczególnie Sadzik w odpowiedzi przyznała, że zaskoczył ją ogromny problem samotności. Taka samotność związana z poczuciem kompletnej beznadziei. Wiele osób starszych jest dotkniętych dojmujących samotnością, taką, kiedy boimy się nawet podejść do sąsiadów poprosić o pomoc. Taka samotność połączona z problemami z poruszaniem i niepełnosprawnością, czy tym, że mamy 8 km do przystanku autobusowego. To już w ogóle... - tłumaczyła prezes Wiosny.
Docieramy do osób, które wstydzą się mówić o tym, czego nie mają. Wiele osób nie może też uwierzyć, że ktoś im może aż tak pomóc, bo przecież oni mają co jeść.mówiła Sadzik, opowiadając o tym, jak wyglądają spotkania z rodzinami potrzebującymi pomocy.
Prezes Wiosny mówiła o tym, że rodziny, którym pomaga Szlachetna Paczka często mają średnio 12 zł/os na dzień na wszystko. Na jedzenie, na buty. Najbardziej boją się tego, że będzie zimno, bo z tych 12 złotych nie oszczędziły na opał - mówiła Sadzik.
Jakie są powody takiej biedy? Sadzik przytoczyła historię pana Marka, który stracił w pożarze domu rodzinę. Wpadł w alkoholizm, został zwolniony z pracy i nikt nie wyciągnął wtedy do niego ręki. To jest tak, że jak kogoś spotyka jedno nieszczęście, drugie, ale jeżeli już mamy czwartą historię... ile może człowiek znieść - opowiadała na antenie RMF FM Joanna Sadzik i jak dodała, często podopiecznym "Szlachetnej Paczki" zdarza się spirala nieszczęść.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Jest trudniej w tym roku, dlatego że maseczki. Dlatego, że staramy się szczególnie u tych starszych osób, które z jednej strony bardzo chcą nas przyjąć u siebie kawą, herbatą, ciastem, chcą ugościć. A z drugiej strony wiemy, że to może być dla nich zwyczajnie niebezpieczne, więc nie jemy, nie pijemy, zachowujemy dystans I jesteśmy przez całą wizytę w maseczce - mówiła Joanna Sadzik o pracy wolontariuszy "Szlachetnej paczki" w czasie pandemii.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Szefowa stowarzyszenia "Wiosna" stwierdziła też, że pandemia koronawirusa zmieniła sposób myślenia o niektórych prezentach dla podopiecznych "Szlachetnej paczki". Jeszcze rok temu musieliśmy tłumaczyć darczyńcom, dlaczego laptop jest czymś ważnym w życiu dzieciaka, który chodzi do szkoły. Dziś już tłumaczyć nie trzeba - powiedziała Sadzik.
Sadzik dodała też, że w "Szlachetnej paczce" nie chodzi tylko o materialną pomoc. Szlachetna paczka nie tylko jest tą paczką materialną, nie tylko to są godne święta. To jest też taki moment na złapanie oddechu przez rodzinę, która tę paczkę dostaje. Po pierwsze - dostają takiego emocjonalnego kopa i skrzydła, żeby w ogóle zacząć myśleć pozytywnie o świecie, to po pierwsze. Po drugie dostają takie pozytywne zainteresowanie ze strony drugiego człowieka. Wiedzą, że nie są sami, ktoś ich zauważył - najpierw wolontariusze, a potem jakiś darczyńca wybrał właśnie ich opis, właśnie ich rodzinę i chciał dla nich przygotować paczkę - powiedziała.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Marcin Zaborski, RMF FM: Wygląda na to, że nieprędko zapomnimy o pandemii i nie mam tu wcale na myśli by szczepionki i nadziei na to, że się szybko pożegnamy z koronawirusem w naszym otoczeniu.
Joanna Sadzik: Rzeczywiście jest tak, że w zasadzie od marca docieramy do tych rodzin, którym kiedyś pomogliśmy, albo do całkiem nowych miejsc, bo w tym roku "Szlachetna Paczka" jest w 93 zupełnie nowych miejscach - takich, w których nas jeszcze nie było. Przekonujemy się, że ten rok jest trudny dla tych, którzy materialnie mają właściwie... w porządku, ale pracują zamknięci w domach. To rok trudny dla tych osób, które już wcześniej miały trudno, bo kryzys zawsze dotyka na początku te osoby, które już wcześniej nie miały łatwo. A szczególnie trudny dla tych, którzy żyli całkiem normalnie i nagle z powodu pandemii stracili źródło zarobkowania.
Czytam wasz raport o ubóstwie, a w nim takie słowa: "Przez 20 lat Szlachetnej Paczki widzieliśmy wiele, przyzwyczailiśmy się. Choć to może niezbyt eleganckie słowo, to sądziliśmy, że nic nas nie zaskoczy. Wtedy przyszedł rok 2020 i wszystko się zwielokrotniło". Co panią, szczerze, naprawdę mocno zaskoczyło w tym roku?
Zaskoczyła mnie samotność, taka samotność związana z takim poczuciem totalnej beznadziei. Jak w marcu byłam pytana o to, co zamierzamy robić, jak paczka się włączy w te "przeciwcovidowe" działania, czy będziemy szyć maseczki (zresztą wielu naszych wolontariuszy to robiło), to wtedy wydaliśmy raport o samotności i przekonaliśmy się, jak wiele osób starszych jest samotnych... taką dojmującą samotnością, gdzie boimy się wyjście nawet do sąsiadów i poprosić o pomoc. Taką samotnością, gdzie osoby, w mojej głowie jeszcze dość młode, ponad 60 letnie - mówią, że czekają w zasadzie nie wiedzą na co, bo i tak nikt do nich nie przyjdzie, bo i tak nikt się już do nich nie odezwie... Ta samotność, jeżeli połączona z tym, że się ma 8 km do przystanku autobusowego, mieszka się pod lasem w drewnianym domu i ma się jeszcze jakiś stopień niepełnosprawności, problemy z poruszaniem i ma się studnie, to już w ogóle...
Zastanawiam się ile jest takich osób, o których nawet nie wiemy, że żyją w ubóstwie i trzeba je wręcz przyciskać do muru, żeby o tym opowiedziały, tak jak pana Marka, ojca 14-letniego Bartka. On żyje z synem z zasiłków i niewielkich alimentów, jak czytam w waszym raporcie. Pytany, czy czegoś nie potrzebują - odpowiada: Nie, nie... wszystko mamy, radzimy sobie. No i dopytują: Naprawdę? Może pralka? "No faktycznie... zepsuła się" - przyznaje. Kuchenka? "Gdyby była, nie musielibyśmy za każdym razem rozpalać w piecu...". Komputer może? "O... tak". Nie tak łatwo wydobyć informacje.
Docieramy rzeczywiście do takich osób, które wstydzą się mówić o tym, że czegoś nie mają, albo w ogóle nie wpada im do głowy, że ktoś mógłby im aż tak pomóc! Przecież "oni mają co jeść". Aczkolwiek rodziny paczkowe, kilkanaście tysięcy rodzin, do których dotarliśmy w tym roku to są osoby, które średnio mają 12 zł na osobę na dzień. Na wszystko! Na jedzenie, środki czystości, na buty zimowe... To są osoby, które często mówią, że najbardziej boją się tego, że w zimie będzie zimno, bo z tych 12 zł dziennie nie oszczędziły na opał...
A sprawdzacie, pytacie, badacie, dlaczego te osoby znalazły się w takiej sytuacji? Od czego to się zaczęło?
Ja zapraszam na naszą stronę - raportobiedzie.pl i na stronę szlachetnapaczka.pl, bo tam jest wiele historii, które układają się w takie, rzeczywiście, zbiory. W tym roku raport o biedzie wygląda w taki sposób, że opisaliśmy siedem nieszczęść. I te nieszczęścia są bardzo różne. To może być po prostu los. I to są takie historie, jak pana Marka, który był budowlańcem, mieszkał w drewnianym domu, dom się spalił. Niestety nie był ubezpieczony. Po prostu nikt nie pomyślał. Pan Marek w tym pożarze stracił rodzinę i nie podniósł się z tego. Depresja, alkohol, został zwolniony z pracy. Nikt wtedy nie wyciągnął do niego ręki. W tym momencie dzięki fantastycznym paniom z MOPS-u jest na terapii i nie pije. Mieszka na działkach. Jeździ ze swoim wózkiem i zbiera złom. Ma 50 lat, czyli jest dość młodym człowiekiem. Człowiekiem, który jeszcze mógłby wiele, ale nie wygląda na swoje 50 lat. Wygląda na starszą osobę. Natomiast jest takim człowiekiem, któremu na pewno warto pomóc. Jest niezwykle silny i mi tą siłą imponuje.
Tak, ostrzegam państwa, którzy zajrzą do tego raportu, czy na stronę i będą czytali te historie. To są takie historie, które bardzo szybko nas otrzeźwiają i pokazują, że często, kiedy narzekamy, to znaczy, że nie powinniśmy jednak narzekać. No bo np. taka historia jednej z osób, którym pomagacie. Nawet jej samej trudno było uwierzyć, że to było tak niedawno. Pani Aneta miała męża, dwóch synów, córkę, normalne życie. Zdarzało jej się wtedy narzekać na monotonię. Ile by dziś dała. Najpierw zmarł mąż, potem straciła pracę, ratowała się "chwilówkami". Dzisiaj regularnie pyta komornik, a to nie koniec, bo potem jest jeszcze samobójstwo syna i załamanie psychiczne córki. Często zdarza się to, co nazywacie spiralą nieszczęść?
Często. I to jest tak rzeczywiście, że jak spotyka kogoś jedno nieszczęście, drugie nieszczęście, to jeszcze... Ja czasem, jak czytam historię, czy jak słucham historii, jak idę do rodziny, to mam takie wrażenie, że no dobra - pierwsza historia, w porządku, no los. Druga historia, trzecia historia, ale już czwarta, to ile człowiek może znieść? A trzeba pamiętać, że codziennie 8 osób ginie wypadkach drogowych. Proszę sobie wyobrazić, że to jest 8 rodzin, które traci bliską osobę. To jest 8 rodzin dziennie, które zmagają się w Polsce z tym, że to był czyjś tata, czyjaś mama, być może ktoś, kto opiekował się małymi dzieciakami. Być może jedyny żywiciel rodziny. Takich rodzin, na które ten los spadł znienacka i z takiego zwykłego, normalnego życia, takiego, jakie my prowadzimy, bo ja mogę powiedzieć o swoim, że jest dość szczęśliwe, tak naprawdę to szczęście ulatuje.
No właśnie, wciąż jeszcze można dołączyć? Wciąż można znaleźć taką rodzinę, której każdy z nas może jeszcze pomóc w tym roku, przed Świętami?
Nasi dzielni wolontariusze, mimo pandemii, wciąż odwiedzają rodziny. I mniej więcej do 10 grudnia codziennie na naszej stronie internetowej pojawiają się nowe rodziny. Czyli wchodzimy na stronę www.szlachetnapaczka.pl i wybieramy - albo rodzinę, dla której zrobimy paczkę albo dziecko, dla którego kupimy indeks. Albo po prostu wpłacamy jakąś dowolną kwotę, która pomaga nam docierać do tych rodzin, do których nikt inny nie dotrze, bo te rodziny po prostu siedzą cichutko, i nawet nikt nie wie o tym, że żyją w ubóstwie.