„Moim zdaniem dzielenie się z innymi – również w żałobie - jest jak najbardziej naturalne. Ale dzisiaj żyjemy w czasach, w których żałoba jest traktowana jako coś bardzo prywatnego, z czym każdy powinien poradzić sobie sam. W tym jest problem, bo kiedy patrzymy wstecz, to wokół straty, wokół pogrzebów zawsze zbierała się wspólnota i to przez dłuższy czas. Dziś mamy jedynie wydarzenie pogrzebu, gdzie ludzie są razem. Potem dużo osób jest w jakimś rodzaju samotności” – mówi w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Anja Franczak zajmująca się towarzyszeniem w żałobie.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Kulturoznawczyni zaznaczyła, że śmierć w czasach pandemii, często bez możliwości pożegnania się, jest zarówno dla osoby umierającej, jak i jej bliskich szczególnie trudna. Śmierć może być bardzo trudna do zrozumienia, kiedy ostatni raz widzieliśmy tę osobę może kilka tygodni temu, a nagle widzimy tylko malutką urnę to nasz umysł nie jest w stanie tego połączyć ze sobą. Taki proces, w którym powoli zrozumiemy w ogóle co się wydarzyło, może trwać bardzo długo. Znacznie dłużej u osób, które nie mogły się pożegnać - podkreśliła założycielka Instytutu Dobrego Umierania.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Pytana przez Marcina Zaborskiego o to, kim jest doula umierania, wyjaśniła: Doula to ogólnie osoba, która pomaga przy przejściach. Czy to jest przejście w życie, czy wychodzenie z życia, to w pewnym sensie te procesy mają ze sobą wiele wspólnego. Doula z jednej strony rozmawia i pomaga osobie na ostatnim etapie życia, ale też pracuje z bliskimi, często jest takim rodzajem moderatora (...). To jest raczej osoba, która jest facylitatorem rozmów, bo kiedy ludzie są na ostatnim etapie życia, to w ramach rodziny grają w teatr, nikt nie ma odwagi mówić o tym, że już zbliżamy się do śmierci i że można też myśleć o różnych kwestiach.
Straciliśmy kontakt ze śmiercią, już nie jesteśmy świadkami, dostajemy tylko informację. Ten brak kontaktu wywołuje ogromny lęk - mówi Anja Franczak w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM. Ruch douli umierania polega na tym, żeby wrócić z śmiercią do domu, do jej właściwego miejsca - wśród rodziny i bliskich" - dodała założycielka Instytutu Dobrej Śmierci.
Franczak mówiła też, że umożliwienie rodzicom spędzenia czasu z dzieckiem, które urodziło się martwe, to dobry pomysł. To są możliwości i oferty, które w niemieckich szpitalach są zupełnie normalne - że jest możliwość spędzenia czasu ze swoim dzieckiem. Ten krótki czas, w którym jest się razem - godzina czy kilka godzin po urodzeniu, nawet jeśli to dziecko nie żyje, to wartościowy czas, w którym mogą powstać wartościowe wspomnienia.
Marcin Zaborski, RMF FM: Kiedy się pani przedstawia i mówi: "Dzień dobry, jestem pierwszą w Polsce, certyfikowaną, profesjonalną towarzyszką w żałobie" widzi pani wielki znak zapytania na twarzach swoich rozmówców?
Anja Franczak, założycielka Instytutu Dobrej Śmierci: Czasami tak. No, z reguły tak się nie przedstawiam od razu.
Ale przedstawmy się, bo co to dokładnie znaczy - "towarzyszka w żałobie"?
To jest zawód, który w innych krajach istnieje od dawna i funkcjonuje jako normalny zawód, a w Polsce jest jeszcze bardzo mało znany. Ja się szkoliłam w Niemczech do tego zawodu, trzy lata temu i potem zaczęłam pracować w tym zawodzie w Warszawie i w całym kraju, w Polsce. I jestem chyba pierwszą osobą, która wykonuje ten zawód w taki sposób i używa tej nazwy.
No właśnie, bo przeżywanie żałoby, to chyba wciąż dla wielu z nas bardzo intymny moment. I dopuszczenie do tego momentu kogoś z zewnątrz, kogoś obcego, nie jest naturalnym wydarzeniem.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Moim zdaniem dzielenie się z innymi jest jak najbardziej naturalne, też w żałobie. Ale dzisiaj żyjemy w takich czasach, gdzie żałoba jest traktowana jako coś bardzo prywatnego, z czym każdy powinien poradzić sobie sam. W tym jest problem. Bo kiedy patrzymy trochę wstecz, w historię, to wokół straty, wokół pogrzebów zawsze się zbierała wspólnota i to przez dłuższy czas. Dzisiaj mamy jedynie wydarzenie pogrzebu, gdzie ludzie są razem. I potem dużo osób jest w jakimś rodzaju samotności.
A żyjemy w takim czasie, że jest pandemia. Pandemia to jest czas, kiedy tej żałoby jest zdecydowanie więcej, bo więcej mamy śmierci wokół siebie. Ale też widzimy nowe odsłony, nowe twarze i żałoby i śmierci, bo wielu ludzi umiera w szpitalach, do których nie możemy się dostać, nie mogą dostać się bliscy tych umierających osób. Więc to, co jest trudne, stało się jeszcze trudniejsze.
Zgadzam się. Tak, żyjemy w bardzo trudnym czasie, w którym dużo osób ma dodatkowe ciężary w procesie żałoby. Bo wcześniej nie było tego, że na taką dużą skalę ludzie nie mogą się pożegnać. Zawsze były takie sytuacje, że ktoś nie mógł się pożegnać, bo ktoś zmarł nagle, był wypadek, ktoś był daleko, więc sam ten fakt nie jest nowy. Ale to, że to jest takie masowe zjawisko, to jest nowe.
Tak, w tegorocznym "Raporcie o samotności" przygotowanym przez "Szlachetną Paczkę", o którym rozmawialiśmy tu, w naszym programie jest takie zdanie: "Chorzy odchodzą samotnie, bez rodziny, bez nikogo, kto mógłby ich pożegnać. Ta wizja paraliżuje nawet bardziej niż strach przed chorobą. Bo samotne odejście jest jeszcze gorsze niż sama śmierć". Zastanawiała się pani na pewno, co czuje człowiek, kiedy wie, że nie ma się z kim podzielić swoimi ostatnimi chwilami, minutami, godzinami życia.
To jest trudne do wyobrażenia sobie. Jednak chciałabym też podkreślić, że ci ludzie w szpitalach jednak są pod jakąś opieką. Oni tam są też otoczeni ludźmi. I o tym też czasami zapominamy, że w hospicjach np., do których nie ma dostępu też często, że tam jest personel. I że tam są też ludzie, którzy robią to w sposób ciepły. Oczywiście nie mamy gwarancji tego, ale też założenie, że to jest zupełna samotność, to może też jest taki obraz, który sobie wyobrażamy.
Tak. I to jest jedna strona, bo po drugiej stronie są ci bliscy, którzy zostali zostawieni poza drzwiami szpitala, którzy często tylko czekają na informacje. I kiedy z nimi rozmawiam, to słyszę, jak porównują to, co się dzieje w ich życiu - odejście bliskiej osoby do jej zaginięcia. To znaczy nie widzą tych ostatnich chwil życia, nie widzą swojego bliskiego w ostatnich chwilach. A potem, kiedy żegnają w czasie pogrzebu, to mają tylko zamkniętą trumnę. I nic więcej.
Tak, i wtedy to może być w ogóle bardzo trudne do zrozumienia, że to jest realne. Kiedy ostatni raz tę osobę wiedzieliśmy - może kilka tygodni temu, a nagle widzimy tylko taką malutką urnę, to nasz umysł w ogóle nie jest w stanie połączyć tego ze sobą. I taki proces, że dopiero powoli, pozwoli zrozumiemy w ogóle, co się wydarzyło, i że to jest na zawsze, to może trwać bardzo długo. Znacznie dłużej u osób, które nie mogły się pożegnać.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Jest pani towarzyszką w żałobie, ale chce pani też być doulą umierania. Stąd kurs, który właśnie temu służy, na które pani się wybrała. Kim jest doula umierania?
Uczestniczę obecnie w takim dwuletnim kursie, też w Niemczech, to się nazywa "Sterbebegleitung" i to dosłowne tłumaczenie to jest "towarzyszenie przy umieraniu". I takie szkolenia często są prowadzone przez hospicja albo przez szkołę w tym zakresie. To też jest zawód, który w Anglii, w Kanadzie, w Stanach funkcjonuje jako normalny zawód.
Tak, My znamy doule, ale wiążemy je z narodzinami, z tym początkiem życia. No to doula umierania, ta doula, czyli służąca, troszkę pewnie, niektórym brzmi jak oksymoron.
Doula to dokładnie jest osoba, która pomaga przy przejściach. Czy to jest przejście w życie, czy wychodzenie z życia, to w pewnym sensie te procesy mają dużo ze sobą wspólnego. I doula z jednej strony rozmawia i pomaga osobie na tym ostatnim etapie życia, ale też pracuje z bliskimi, często jest takim rodzajem moderatora.
Czy to jest ktoś w rodzaju kapelana, księdza, spowiednika, tyle że dla osób niewierzących?
Nie. To jest raczej osoba, która jest też takim facylitatorem rozmów. Bo kiedy ludzie są na tym ostatnim etapie życia, to czasami w ramach rodziny wszyscy grają trochę taki teatr, że mówią sobie nawzajem, że "nie jest tak źle, że będzie dobrze, będziesz zdrowy". I nikt nie ma odwagi, żeby mówić otwarcie o tym, że już się zbliżamy do śmierci. I że można też myśleć o różnych kwestiach - co chcemy zostawić po sobie? Czy mamy jakieś życzenie dotyczące pożegnania, pochówku, itd.? Bardzo trudno jest dla większości ludzi rozmawiać o tym.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Skąd pewność, że pokonasz Covid? - mocny spot z żoną policjanta