„Nie wszystko w SLD kwitnie, ale przynajmniej wszystko jest normalnie. Obiecujemy, zwykle dotrzymujemy i idziemy do przodu” – mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej Włodzimierz Czarzasty. Szef SLD skrytykował ostatnie poczynania parlamentarnej opozycji ws. głosowania nad projektami obywatelskimi dot. aborcji. „Opowiadamy jasno i precyzyjnie, że zrobimy to i to, a robimy co innego. Przychodzimy na wiece i robimy sobie selfie z różnymi ludźmi, z kobietami, bo to się niesie, przynosi punkty, przynosi procenty” – wyliczał. „Bywało tak w przeszłości i za to, co te partie robiły, to dostały po nosie” – podkreślił. Pytany, czy zagłosowałby za projektem Ratujmy Kobiety, odpowiedział, że „bez wahania”. „To jest projekt społeczny, pod którym m.in. SLD zbierało podpisy i każdy projekt społeczny powinien trafić do komisji sejmowej” – podkreślił Czarzasty. Na pytanie o kontrowersyjny przepis dot. zezwolenia 15-latce na aborcję odpowiedział: „Jeżeli pozwalamy karnie współżyć do 15. roku życia, no to są konsekwencje tego współżycia. A jakby pan zareagował na ten przepis, gdyby dotyczył dziewczynki, która ma 17 lat i 11,5 miesiąca?” – zapytał. Stwierdził także, że protesty opozycji pozaparlamentarnej nikomu nie służą i nie jest to sprawa polityczna. „A może opozycja pozasejmowa zwołuje ludzi pod Sejmem, bo razem z tymi ludźmi zbierała 400 tysięcy podpisów? Może opozycja sejmowa chce być lojalna wobec tych, którym obiecywała, że im pomoże? Czy nie można w tej sprawie być solidnym od początku do końca?” – pytał gość Marcina Zaborskiego.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Marcin Zaborski: Blue Monday dzisiaj, podobno najbardziej depresyjny dzień w roku, choć w opozycji i bez niego dość depresyjny nastrój, jak myślę?
Włodzimierz Czarzasty: Ale mówi pan o opozycji parlamentarnej?
A w tej nieparlamentarnej wszystko kwitnie.
Nie, nie wszystko, ale przynajmniej wszystko jest normalnie. Ci co obiecują, zwykle dotrzymują (słowa), i jedziemy do przodu.
Podobno ma pan przyjaciół i w Platformie Obywatelskiej i Nowoczesnej. Tak przynajmniej pan pisze w internecie.
Proszę pana, prawdziwych przyjaciół mam sporo, faktycznie. Natomiast staram się ludzi lubić. Aleksander Kwaśniewski, jeden z moich idoli politycznych, przede wszystkim to, co robił, to lubił ludzi. W związku z tym chciałbym, żeby Sojusz Lewicy Demokratycznej taki był, i ja również.
Rozumiem, że lubi pan tych przyjaciół - i w Platformie i Nowoczesnej - i pisze do nich, że są tchórzami i powiedzmy ofermami, chociaż używa pan tutaj bardziej dosadnego słowa.
Nie, nie napisałem chyba, że są tchórzami.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Że "tchórzą w Sejmie" - tego pan nie napisał?
Nie, proszę pana, zresztą wie pan, jesteśmy na antenie, niech pan nazywa rzeczy po imieniu, tak jak zespół Raz Dwa Trzy rekomenduje. Napisałem, że są dupkami, po prostu.
To pan powiedział. To kogo pan ma na myśli, kto nim jest - Grzegorz Schetyna, Katarzyna Lubnauer, Ryszard Petru?
Proszę pana, chodzi o sprawę. Sprawa jest taka: opowiadamy jasno i precyzyjnie, że zrobimy to i to. Robimy co innego. Przychodzimy na wiece i robimy sobie selfie z różnymi ludźmi - kobietami, bo to niesie, bo to daje punkty, bo to daje procenty. Kiedy przychodzi moment, głosujemy inaczej. Bywało tak w przeszłości, żeby była jasność, i za to te partie, które tak robiły, dostały po nosie, notabene mówię w imieniu SLD i wiem, co mówię.
Gdyby pan dzisiaj był w Sejmie, panie przewodniczący, bez wahania zagłosowałby pan za projektem "Ratujmy kobiety", tym łagodzącym przepisy o aborcji?
Bez wahania bym zagłosował. Wie pan dlaczego? Dlatego, że on ma dwie cechy. Po pierwsze to jest projekt społeczny, pod którym między innymi SLD zbierało podpisy. I uważam, że każdy projekt społeczny powinien trafić do komisji sejmowej. I w komisji sejmowej można przedstawiać swoje racje, czy ten zapis jest rozsądniejszy czy inny, czy ten jest bardziej newralgiczny czy ten. To jest jeden powód. A drugi... To jest główny, wie pan, powód.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
No dobrze, w tym projekcie między innymi jest taki zapis: "Małoletnia, która ukończyła 15 rok życia, samodzielnie podejmuje decyzję o przerwaniu ciąży" - to artykuł 9.
Jeżeli pozwalamy karnie współżyć od 15 roku życia, to są konsekwencje również tego współżycia. Niech pan popatrzy na ten przepis, jakby to dotyczyło dziewczynki, która ma 17 lat i 11,5 miesiąca.
Ale jest różnica, dlatego że 15-latka nie może wyjść swobodnie za mąż, a mogłaby swobodnie podjąć decyzję o przerwaniu ciąży. Nie czuje pan tej konsekwencji?
Pan ma swoje, ja mam swoje. A 17 lat 11 miesięcy i 2 tygodnie może samodzielnie wyjść za mąż czy nie?
Za mąż może wyjść 16-latka za zgodą sądu.
Czyli niesamodzielnie.
Czyli dlaczego pozwolić 15-latce podjąć decyzję o życiu drugiego człowieka, a nie pozwolić wyjść jej za mąż, bez sądu na przykład?
Dobra, proszę pana, ale jest luka prawna i luka rozsądku miedzy piętnastym a osiemnastym rokiem życia. Dlaczego 15-latce pozwalamy współżyć, a zabraniamy jej używać pigułek "dzień po"? Dlaczego pozwalamy jej współżyć, a zabraniamy chodzić do ginekologa bez matki? To po prostu jest absurd. I wie pan, dlaczego bym za takim projektem zagłosował? Żeby to poszło do komisji i żeby spróbować w tej sprawie znaleźć rozsądne zapisy i tyle.
Czy logiczne dla pana jest to, że małżeństwo, które da się odwrócić, wymaga zgody sądu, a aborcja, której odwrócić się nie da, takiej zgody nie wymaga, ani sądu, ani rodziców?
To jest wszystko nielogiczne, co pan mówi. Dobrze, że są inteligentni dziennikarze , którzy to wychwytują. Ale cała ta logika, o której pan opowiada, zmienia się w momencie - przyzna pan - dosyć fajnego przykładu: 17 lat 11 miesięcy i 2 tygodnie...
Wszystko można w ten sposób odwrócić, panie przewodniczący.
...to jest ten sam przedział wiekowy. Jaki jest z tego wniosek? Wniosek jest jeden: trzeba było to przyjąć, iść do komisji, siadać i wypracowywać rozsądne rozwiązania, i tyle.
Kiedy opozycja pozasejmowa zwołuje przed Sejm ludzi, żeby protestować przeciwko opozycji tej w Sejmie, to kto na tym korzysta?
A może by pan po prostu inaczej spojrzał na to, nie w kategoriach politycznych? A może opozycja pozasejmowa zwołuje ludzi pod Sejmem dlatego, że razem z tymi ludźmi zbierała 400 tys. podpisów. A może opozycja pozasejmowa po prostu chce być lojalna wobec tych kobiet, którym obiecywała, że im pomoże? W związku z tym pytanie jest takie: czy nie można w tej sprawie naprawdę być solidnym od początku do końca? Notabene, taki fałsz i absurd w polityce w tej chwili - szczególnie tej sejmowej, opozycyjnej - często występuje. Proszę pana, Platforma Obywatelska jest przeciwko dekomunizacji ulic, bo głosowała za tym, razem z Nowoczesną. Wie pan, kto z nami walczy w tej chwili o ulicę Armii Ludowej, Dąbrowszczaków albo Rondo Gierka w Sosnowcu? Platforma Obywatelska. To absurdy.
To kogo pan wysłał do pisania wspólnego programu opozycji razem z Ryszardem Petru w ramach Planu Petru?
Nikogo nie wysłałem...?
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
A dlaczego?
Dlatego, że w ogóle nie jest mi znany ten projekt, poza tym że pan Ryszard Petru powiedział, że będzie miał taki projekt?
I nie zapraszał nikogo z SLD do wspólnego pisania?
Proszę pana, pan Ryszard Petru zadzwonił do mnie i powiedział, że będzie miał taki projekt. Powiedziałem: "Ryszard, spotkajmy się i porozmawiajmy". W międzyczasie pan Ryszard Petru razem ze swoimi przyjaciółmi zrobili w Sejmie to, co zrobili. I już jakoś nie dzwonią.
Klamka zapadła? Nie będzie współpracy w Planie Petru?
Tak nawiasem - Rysiek zadzwoń.
Ale jak zadzwoni, to co? Wyśle pan kogoś?
Proszę pana, ale trzeba rozmawiać. We wszystkich sprawach trzeba rozmawiać. Mnie jest najbliżej do wszystkich partii... Jeżeli chodzi o akurat to, co Ryszard Petru - nikogo nie wyślę. Bo uważam, że jest to projekt wie pan z czego wynikający? Nie z uczciwości serca, tylko z konfliktu wewnątrz Nowoczesnej. W związku z tym najpierw niech się Ryszard dogada z Katarzyną. Jak się dogadają, będą mieli jakiś projekt, to niech zadzwonią - a ja po prostu przemyślę.
I pan wtedy na przykład zaproponuje, że stworzycie - tak jak w programie SLD zostało to zapisane - "obywatelskie media publiczne", niezależne od finansowania z reklam i od doraźnych interesów elit politycznych. Pięknie brzmi. Pytanie, dlaczego nagle ktoś miałby uwierzyć, że SLD zbuduje obywatelskie media publiczne?
Wie pan dlaczego? Bo akurat tutaj dotyka pan tematu, który bardzo mnie interesuje...
Oj tak. Wiemy.
Powiem szczerze, wiele lat na tym spędziłem - w sensie i dobrym, i złym, żeby była jasność, bo jak się ma władzę, to się ma dużo arogancji w sobie. I dopiero jak się walnie łbem w ścianę, to się mądrzeje...
No tak, ale przez lata SLD miało wpływ na media. Na media publiczne także. I co? Nagle pan dostrzegł, że to źle, jeśli politycy mieszają w mediach?
Proszę pana, ale jak panu nie było tak źle w tych mediach publicznych, to jest pytanie takie, po co pan w nich pracował?
A skąd pan wie, jak mi było?
Były czasy po prostu takie, że faktycznie politycy... W Krajowej Radzie (Radiofonii i Telewizji) było sporo ludzi związanych z SLD. Wie pan, czyja to jest wina? Ja panu powiem, czyja to jest wina. Ustawa - z tego co pamiętam - jest z 2 grudnia 1999 roku. Myślę, że Polska jeszcze przez 10-15 lat będzie dojrzewała do tego, żeby w mediach publicznych nie byli politrucy, tylko byli niezależni dziennikarze. Za naszych czasów różnie to bywało i za każdych różnie to bywało.
Tylko dlaczego za waszych czasów nie stworzyliście obywatelskich mediów publicznych, panie przewodniczący?
Proszę pana, ale pan ma taką ocenę ja mam inną. Uważam, że za naszych czasów, które zresztą nigdy nie były jednoznaczne i jednowymiarowe, bo zawsze mieliśmy jakiegoś koalicjanta, media publiczne były o wiele bardziej obiektywne.
Były obywatelskie media publiczne, kiedy rządziło SLD, panie przewodniczący?
Pan by strasznie chciał odnieść sukces w tej sprawie.
Rok - tyle czasu potrzebuje Sojusz Lewicy Demokratycznej na osiągnięcie nakładów na służbę zdrowia w wysokości 7 proc. PKB. Tak twierdzi przewodniczący partii Włodzimierz Czarzasty. Jak uznał, "to proste". "SLD było jedyną partią jak do tej pory, która miała 7 proc. wzrostu PKB. Przy takim wzroście (...) jest większy wpływ z podatków, a po drugie ewidentnie byśmy zarządzali tym, co jest" - tłumaczył gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM. Drugim sposobem ma być zmiana preferencji budżetowych. "Ograniczyłbym ilość pieniędzy na zbrojenia - na przykład zjechałbym do 1 proc. wydatków PKB (na ten cel - red.)" - stwierdził.
Marcin Zaborski pytał też Czarzastego o kandydata Sojuszu na prezydenta Warszawy. Jak zadeklarował polityk, zostanie on ogłoszony w maju. "Jesteśmy na takim etapie, że zrobiliśmy bardzo dokładne badania, z których wynika, że w Warszawie 29 proc. ma Platforma, 23 proc. PiS, 8 proc. ma Sojusz Lewicy Demokratycznej, 7 proc. ma Nowoczesna, 3 proc. ma Partia Razem - tego typu rzeczy. Zbadaliśmy również pięć osób jeżeli chodzi o Sojusz Lewicy Demokratycznej, które to osoby mają notowania między 10 a 15 proc." - powiedział. "Mamy takie osoby, jest na przykład pani Małgorzata Szmajdzińska. Czy będziemy zgłaszali czy nie - zobaczymy" - stwierdził zastrzegając, że jest gotów na negocjacje w tej sprawie z innymi partiami.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video