„Nie ma wciąż porozumienia i nie wiemy, czy uda się dojść do tego w tym tygodniu, a to niestety przedłuża nasz czas powrotu do pracy” – mówiła w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Anna Bazydło, wiceprzewodnicząca Porozumienia Rezydentów. „Za każdym razem, podchodząc do tych rozmów, mamy nadzieję, że to będzie ten moment. Na półmetku ciężko ocenić te rozwiązania jako korzystne, ale ciągle mamy nadzieję” – dodała psychiatra, komentując trwające rozmowy między protestującymi medykami, a resortem zdrowia.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Chcielibyśmy, żeby te rozmowy zrealizowały nasze nadzieje. Ciągle mamy nadzieję, że resort zdrowia w tym pan minister Niedzielski, potraktują zdrowie Polaków, jako priorytet - mówiła Bazydło.
Jak przekonywała psychiatra, celem protestujących jest doprowadzenie wydatków na zdrowie do poziomu europejskiego. Jesteśmy w stanie negocjować czas dotarcia do tych postulatów, ale nie same postulaty - mówiła wiceprzewodnicząca Porozumienia Rezydentów. Nie dostaliśmy odpowiedzi, jak Ministerstwo Zdrowia wyliczyło nasze postulaty na 104 mld zł - dodała. Chcielibyśmy przystąpić do merytorycznej dyskusji o finansach, tylko nie mamy jak.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Punkt, w którym medycy mówią "dość" już przeszliśmy - przekonywała Bazydło.
Spora część tych postulatów jest niejako zbywana, rozmywa się w toku dyskusji. Nie rozmawiamy o konkretach. Przedstawianie tych naszych rozmów jako negocjacji jest w moim odczuciu mylące - mówiła Anna Bazydło w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM. W tym momencie mamy postulaty na stole i ze strony ministerstwa zdrowia nie pojawia się kontrpropozycja i chęć negocjacji, jest po prostu oznajmianie faktu - dodała wiceprzewodnicząca Porozumienia Rezydentów. Zainteresowanie pana premiera mogłoby być rzeczą, która rozwiązałaby sporą część problemów w systemie ochrony zdrowia. Ale dziewiętnasty dzień trwania protestu nie skłonił pana premiera wciąż do zainteresowania się tematem - mówiła.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Mimo to medycy nie planują odchodzenia od łóżek pacjentów. Chcielibyśmy prawdopodobnie nie odchodzić od łóżek pacjentów. Jednak mimo wszystko kultura pracy w Polce jest taka, że odejście od łóżek jest ostatecznością - mówiła Bazydło. Ale i bez tak radykalnej formy protestu może być kłopot z obsadą etatów w ochronie zdrowia. Jedną z form protestu personelu medycznego mogłoby być ograniczenie czasu pracy do jednego etatu, o już samo w sobie spowodowałoby ogromny kryzys w samym systemie - przestrzegała przedstawicielka lekarzy rezydentów.
Protestujący medycy nie zgadzają się też na to, żeby Polska dopiero w 2027 r. przeznaczała 7 proc. PKB na ochronę zdrowia. Te 7 proc. będzie niestety pokrywać świadczenia jedynie na takim poziomie, na którym mamy je teraz. Skoro Polki i Polacy nie są zadowoleni ze świadczeń, to utrzymywanie finansowania na tym samym poziomie jakości wydaje się być niesatysfakcjonujące.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Paweł Balinowski, RMF FM: "Jesteśmy blisko porozumienia" - mówił wczoraj negocjacjach z wami, z protestem medyków, minister Piotr Bromber. Zgadza się pani, że porozumienie pomiędzy medykami a rządem jest blisko?
Anna Bazydło: Wydaje nam się, że porozumienie a propos różnych zmian formalno-prawnych faktycznie może być blisko. Jednakże zmiany wymagające finansowania, ciągle są polem do dyskusji, ciągle nie uzyskaliśmy porozumienia i nie wiemy, szczerze powiedziawszy, czy uda się je uzyskać w tym tygodniu. Niestety, odwlekanie tego w czasie przedłuża nasz powrót do pracy, przedłuża czas, w którym Polacy będą oczekiwać na wysokiej jakości świadczenia zdrowotne.
Od przedstawicieli protestu dostaliśmy taką informację, że data zakończenia rozmów została ustalona na 7 października. W zasadzie zostały jeszcze tylko trzy spotkania. Liczy pani, że do tego 7 października, to jest już tylko kilka dni, uda się to porozumienie osiągnąć?
Za każdym razem, podchodząc do tych rozmów, mamy nadzieję, że to będzie ten przełomowy moment i wierzymy w dobre chęci resortu zdrowia. Jednakże, trzy spotkania za nami, trzy wciąż jeszcze przed nami - na półmetku ciężko ocenić jako korzystne te rozwiązania.
Na półmetku rozmów, nadal trochę nie wiadomo, jak one się skończą. Jak pani powiedziała, nadzieja jest. My wiemy, że rozmowy kolejne zaplanowane są na jutro. O 11 mają się spotkać przedstawiciele protestu medyków znów z Ministerstwem Zdrowia. Być może w jakiś sposób te rozmowy pomogą rozwiązać ten problem, pytanie, jak szybko. Pytanie też, czy rozmowy nie zostaną zerwane, bo dociera do nas wiele sprzecznych informacji?
Chcielibyśmy, żeby te rozmowy zrealizowały nasze nadzieje. Ciągle mamy nadziej na to, że rządzący potraktują zdrowie Polaków jako priorytet. W chwili obecnej nasze postulaty są oczekiwaniem, że Polacy zasługują na...
Czy wasze postulaty są nienaruszalne? Pytam dlatego, bo jest ich 8. Negocjacje polegają na spotykaniu się w pół drogi. Czy wy jesteście w stanie z któregoś z nich zrezygnować?
My jesteśmy w stanie negocjować czas dotarcia do tych postulatów, jednakże same postulaty jako takie wydają się być podstawą bezpieczeństwa zdrowotnego. Warto tu zaznaczyć, że my nie postulujemy bardzo absurdalnie wysokich kwot. Zrównanie wydatków w polskim systemie opieki zdrowotnej do poziomu europejskiego. Warto tu zwrócić uwagę na to, że mamy na myśli odniesienie bezpośrednio do naszego PKB, w związku z tym kwota niejako przekazywana na zdrowie Polaków porównywana do tego samego procentu PKB wydawanego w Niemczech, dalej będzie niższa.
Mówi pani, że nie postulujecie zbyt wysokich kwot, a ja odpowiem, być może trochę głosem ministerstwa zdrowia, oni mówią: ponad 104 mld - tyle by kosztowały wasze potrzeby, wasze żądania, postulaty. A np. w 2022 roku mają być 133 mld na ochronę zdrowia. Czyli trzeba by dołożyć w przyszłym roku 2 razy więcej. Żeby dołożyć, trzeba komuś zabrać. Komu zabrać, żeby dołożyć służbie zdrowia?
My ciągle nie dostaliśmy odpowiedzi ze strony ministerstwa zdrowia, w jaki sposób te 104 czy 105 mld, o których pan wspomina, zostały wyliczone.
A macie swoje wyliczenia?
Mamy swoje wyliczenia i póki co wydaje nam się, że niestety, chociażby sama kwestia pensji, która przez ministerstwo zdrowia została oszacowana na 65 mld zakłada, że w tym momencie nie zarabiamy nic. W związku z czym, one wydają się być po prostu nierealne.
Czyli ministerstwo zdrowia nie doszacowało czy przeszacowało?
Wydaje nam się, że ministerstwo zdrowia przeszacowało i w dodatku nie dzieli się z nami danymi, na podstawie których zostały obliczone te wszystkie założenia. Te dane, do których mamy dostęp, które zostały przesłane, chociażby w sposób nieprawidłowy podają liczbę lekarzy na rynku. W sposób nieprawidłowy wyliczają udział lekarzy stomatologów w obrębie świadczeń NFZ-owskich, w związku z czym chcielibyśmy faktycznie przystąpić do merytorycznej dyskusji o realnych finansach, tylko trochę nie mamy jak.
No właśnie, to jak bardzo się różnicie? To znaczy, ministerstwo mówi o prawie 105 mld zł, jaka jest wasza kwota? Ile według was powinno się dołożyć do systemu, żeby te postulaty spełnić?
Według nas do systemu faktycznie trzeba by dołożyć prawie że drugi raz tyle, bo postulowanie zmian z poziomu niemalże 5 proc. do 7 czy więcej procent, faktycznie wymaga bardzo dużych nakładów finansowych. Warto tutaj zwrócić uwagę na to, że sami protestujący są w stanie rozkładać w czasie swoje oczekiwania czy roszczenia finansowe, jeśli chodzi o wynagrodzenia, gdyby miała zatem iść realna poprawa warunków, w których pracujemy, realna poprawa wyceny świadczeń oferowanych naszym pacjentom. Ale zarówno roszczenia finansowe, jak i roszczenia w kierunku świadczeń zdrowotnych, poprawy wyceny tych świadczeń są przez ministerstwo zdrowia niejako zbywane.
To ja zapytam jeszcze raz. Jaka to jest kwota, zdaniem Porozumienia Rezydentów, zdaniem medyków protestujących dzisiaj przed kancelarią premiera? Jaką kwotę trzeba dołożyć do systemu, żeby to wreszcie zaczęło działać?
Jeżeli miałabym szacować I tak, jak pan podaje, w najbliższym roku wydatki na ochronę zdrowia, mają wynosić 133 mld zł, my chcielibyśmy zwiększyć to niemalże o 1/3, w związku z czym, zakładając prostą matematykę, prawdopodobnie o 45 mld zł. To jest zwiększenie do 7 proc. wydatków na ochronę zdrowia. Nie jestem ekonomistą, moim zadaniem jest bycie lekarzem, więc też ciężko mi tutaj potwierdzać.
Rozumiem że w negocjacjach z ministerstwem zdrowia jakieś kwoty się muszą spotykać, bo przecież cały czas mowa jest mimo wszystko o pieniądzach. Niekoniecznie na wypłaty, ale również na to, żeby to wszystko działało. Kiedy przyjdzie taki punkt, że powiecie dość? Bo pojawiają się w przestrzeni medialnej informacje o możliwym zaostrzeniu protestu. Kiedy to zaostrzenie protestu może nastąpić?
Chciałabym powiedzieć, że punkt, w którym medycy mówią dość, już miał miejsce. To że w kraju są miejsca, w których połowa karetek jest nieobstawiona i nie wyjeżdżają zespoły ratownictwa medycznego, to znaczy, że my jesteśmy już za linią, na której było napisane "dość". Szczególnie ostatni czas pandemii, w którym wielu medyków było po prostu przeciążonych pracą, przeciążonych fizycznie, pozostawionych bez wsparcia. W narracji medialnej otrzymywaliśmy za tą pracę z pacjentami zakażonymi dodatki, a realia są takie, że 90 proc. lekarzy zadeklarowało, że tych dodatków nie dostało. Podejrzewam, że jeszcze gorzej sytuacja może wyglądać w przypadku pozostałych zawodów.