"Przy okazji wydania ‘Ksiąg Jakubowych’ zaczęło się mówić u nas na korytarzach, w pokojach, podczas rozmaitych zebrań redakcyjnych, spotkań, że coś może być na rzeczy, że to jest przełom, że to jest książka tak wielka, tak monumentalna, tak epicka, że z pewnością Akademia Szwedzka zwróci na nią uwagę" - zdradził w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Marcin Baniak, dyrektor działu promocji Wydawnictwa Literackiego, które wydaje książki Olgi Tokarczuk.
"No i tak cichutko szeptaliśmy sobie o tym, (...) krok po kroku pracowaliśmy. Książki (Olgi Tokarczuk) ukazywały się w Niemczech, Serbii, Chorwacji, Czechach, na Słowacji. Ale takim przełomem było np. wydanie ‘Biegunów’ po angielsku na Wyspach Brytyjskich. W ślad za tym poszła Nagroda Bookera, międzynarodowa nagroda, bardzo ważna" - relacjonował Marcin Baniak.
O odebraniu przez pisarkę literackiego Nobla mówił zaś: "To jest chwila, która przechodzi do historii - i za kilka, kilkanaście lat będziemy wszyscy opowiadać o tym swoim dzieciom, swoim wnukom. To jest moment przełomowy".
Pytany o fenomen książek Tokarczuk, Marcin Baniak podkreślił: "Myślę, że Olga Tokarczuk - oprócz tego, że jest pisarką - jest kimś w rodzaju wodza plemienia literackiego. Ona odwołuje się bardzo często do tego, co było przed literaturą pisaną, przed pojawieniem się pisma. To była literatura podawana sobie z ust do ust. I bardzo często, czytając powieści Olgi Tokarczuk, ma się takie wrażenie, że siedzi się po prostu przy ognisku i z jakąś niewielką wspólnotą słucha się opowieści".
"To jest takie odwołanie do tego, co jest pierwotne, organiczne, co jest gdzieś głęboko w nas, (...) co jest gdzieś u źródeł naszej cywilizacji. (...) To jest chyba to, co łączy wszystkich czytelników Olgi Tokarczuk - w Bułgarii, w Stanach Zjednoczonych, tutaj w Szwecji, gdzie jej książki są teraz na pierwszych miejscach list bestsellerów: po prostu budowanie wspólnoty. To jest literatura Olgi Tokarczuk" - zaznaczył.
"Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby Olga Tokarczuk zajęła się polityką, aktywizmem" - zdradził również przedstawiciel Wydawnictwa Literackiego, choć zastrzegł również: "Można powiedzieć, że jest działaczką, ale to wszystko jest przefiltrowane przez jej literacką wrażliwość. To jest bardziej w jej książkach niż w jakichś konkretnych politycznych czy ideologicznych postulatach".
"Myślę, że Olga Tokarczuk ma świadomość, że (teraz) naprawdę będzie musiała uważać na niemal wszystko, co mówi, co publikuje, (...) teraz każde jej słowo będzie miało szczególną wagę. Nie wykluczam: być może będzie wprost opowiadała się za jakąś akcją czy wspierała jakieś inicjatywy. Na pewno zaangażuje się w prace w swojej fundacji" - zaznaczył.
Marcin Zaborski: "Coś co się wydarza, a nie zostaje opowiedziane, przestaje istnieć i umiera", tak też napisała Olga Tokarczuk. Zatem opowiadajmy, co się nam wydarzyło i przed chwilą, i przez ostatnie dwa miesiące. Co pan opowiada swoim przyjaciołom dzwoniąc do nich dzisiaj ze Sztokholmu?
Marcin Baniak: Przede wszystkim mówię, że jestem w samym centrum wydarzeń. Jestem niezwykle szczęśliwy, że mogę to wszystko obserwować na własne oczy. To jest taka chwila, która na pewno przechodzi do historii i za kilka, kilkanaście lat będziemy wszyscy o tym opowiadać swoim dzieciom, swoim wnukom. To jest moment przełomowy i jestem bardzo szczęśliwy, że jako czytelnik, jako pracownik Wydawnictwa Literackiego, znajomy Olgi Tokarczuk, bo nie śmiem powiedzieć, że jestem jej przyjacielem, ale na pewno jestem zaangażowany w pracę z noblistką, jestem szczęśliwy, po prostu.
Tylko w Polsce rocznie ukazuje się kilkadziesiąt tysięcy nowych tytułów, nowych książek. Na całym świecie to są miliony nowych książek, jakie trafiają do księgarń. Jak wyłowić z nich najbardziej wartościowe? Jak wydawnictwo może pomóc autorowi w tym, żeby komitet noblowski go po prostu zauważył? Jest jakaś dyplomacja książkowa na świecie?
Można tak powiedzieć, ale chyba najlepszy przepis to po prostu codzienna praca. Rzeczywiście jest tak, że tych książek, pisarzy, autorów jest bardzo, bardzo wiele. Olga Tokarczuk w swoim wykładzie noblowskim mówiła sporo o czułości. Myślę, że dobrym kompasem będzie właśnie kierowanie się czymś takim jak czułość, jak empatia, jak wyczucie, nastawienie na dobrą literaturę. W Wydawnictwie Literackim właśnie takie nastawienie reprezentujemy i możemy się pochwalić tym, że współpracujemy z wieloma świetnymi pisarzami, między innymi z Olgą Tokarczuk. Oprócz tego są inni znakomici pisarze jak Szczepan Twardoch, jak Ignacy Karpowicz, jak Dorota Masłowska i wielu, wielu innych świetnych autorów. Na pewno coś takiego jak radar, jak wyczucie, jak czułość do literatury na pewno się przyda w takich sytuacjach.Ale to jest codzienna praca po prostu.
Jak ten radar działa w waszym przypadku? Literacki Nobel to jest marzenie nie tylko pisarzy, ale też wydawców, oczywiście.
To prawda.
Od jak dawna wasze wydawnictwo szykowało się na tego Nobla? Ile lat temu zaczęliście myśleć na poważnie, że to się naprawdę za chwilę może wydarzyć? Czy był taki konkretny moment, czy konkretna książka Olgi Tokarczuk?
18 lat temu wszystko się zaczęło. Wtedy właśnie pojawiła się pierwsza książka Olgi Tokarczuk w Wydawnictwie Literackim. A tak zupełnie serio, można powiedzieć, że przy okazji wydania "Ksiąg Jakubowych". Zaczęło się mówić u nas korytarzach, w pokojach, podczas rozmaitych zebrań, redakcyjnych spotkań, zaczęło się mówić, że coś może być na rzeczy, że to jest przełom. Że to jest książka tak wielka, tak monumentalna, tak epicka, że z pewnością Akademia Szwedzka zwróci na nią uwagę. I tak cichutko szeptaliśmy sobie o tym, pracowaliśmy. Trzeba pamiętać, że Wydawnictwo Literackie reprezentowało przez długie, długie lata Olgę Tokarczuk na targach zagranicznych, to znaczy, że sprzedawało prawa do jej powieści innym wydawcom, w innych krajach. Krok po kroku pracowaliśmy. Książki ukazywały się w Niemczech, Serbii, Chorwacji, Czechach na Słowacji, ale takim przełomem było na przykład wydanie "Biegunów" po angielsku na Wyspach Brytyjskich. W ślad za tym poszła Nagroda Bookera, międzynarodowa nagroda, bardzo ważna. Później kolejne sukcesy, kolejne wydania, na przykład amerykańskie i angielskie wydanie "Prowadź swój pług przez kości umarłych". W tym samym czasie trwały tłumaczenia "Ksiąg Jakubowych" na angielski. Ukazało się także szwedzkie wydanie "Ksiąg Jakubowych", jako jedno z pierwszych zagranicznych wydań.
A propos tego świata, o którym pan opowiada. Teraz wielu będzie sięgało po książki Olgi Tokarczuk, nie tylko w Polsce, ale i na świecie - bo jest noblistką - ale już wcześniej sięgali po nie czytelnicy w różnych częściach świata. Co sprawia, że literatura Olgi Tokarczuk jest atrakcyjna i w Korei Południowej, i w Japonii, i w Chinach, i w Indiach, Egipcie, Izraelu, Bułgarii i tak dalej, i tak dalej?
To trudne pytanie, ale myślę, że najlepiej odesłać wszystkich do wykładu noblowskiego Olgi Tokarczuk. Ona tam sporo miejsca poświęciła właśnie tym korzeniom, temu, co jest najważniejsze w literaturze. Myślę, że Olga Tokarczuk, oprócz tego, że jest pisarką, jest kimś w rodzaju wodza takiego plemienia literackiego. Ona odwołuje się bardzo często do tego, co było przed literaturą pisaną, przed tym zanim pojawiło się pismo. To po prostu była literatura podawana sobie z ust do ust. Bardzo często, czytając powieści Olgi Tokarczuk, ma się takie wrażenie, że siedzi się przy ognisku i z jakąś niewielką wspólnotą słucha się opowieści. To jest takie odwołanie do tego co jest pierwotne, organiczne, co jest gdzieś głęboko w nas, w naszej psychice, psychologii, co jest gdzieś u źródeł naszej cywilizacji. Olga Tokarczuk w sobotę mówiła o tym czwartoosobowym narratorze, o tym, żeby opowiadać. Bo to jest najlepszy sposób, żeby wejść w inną osobę, żeby poczuć jej psychikę i spojrzeć na świat właśnie jej oczami. To jest chyba to, co łączy wszystkich czytelników Olgi Tokarczuk właśnie w Bułgarii, w Stanach Zjednoczonych, tutaj w Szwecji - gdzie jej książki są teraz na pierwszych miejscach list bestsellerów - po prostu budowanie wspólnoty, to jest literatura Olgi Tokarczuk.
Olga Tokarczuk chętnie mówi o kryzysie klimatycznym, chętnie mówi o kryzysie politycznym. Przyznaje, że o przyszłych pokoleniach myśli często z poczuciem winy i wstydu. Mówiła o tym w swoim wykładzie noblowskim. Wyobraża pan sobie, że Olga Tokarczuk mogłaby teraz zająć się polityką, albo walką z ociepleniem klimatu i nie napisać już żadnej książki?
Nie, tego sobie nie wyobrażam. Jestem pewien, że Olga Tokarczuk nie porzuci literatury, bo to jest jej życie. Ona tym żyje i kocha najbardziej na świecie ten moment, kiedy może zanurzyć się w świat, który właśnie kreuje, albo który gdzieś tam z niej wypływa, bo, no właśnie, to jest takie pytanie, czy ona ten świat powołuje do życia, czy ona go gdzieś odnajduje. Nie, nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, żeby Olga Tokarczuk zajęła się polityką, aktywizmem, chociaż można powiedzieć, że jest działaczką. Ale to wszystko właśnie jest przefiltrowane przez jej literacką wrażliwość. To jest bardziej obecne w jej książkach niż w jakiś takich konkretnych politycznych, czy też ideologicznych postulatach.
Tak, choć sama przyznaje, że czasem dopada ją niepokój i pytanie o to co będzie dalej. Czy będzie umiała pokonać granice, które wyznaczył teraz literacki Nobel. Jak ta praca będzie wyglądała, no bo przecież wszystko co teraz napisze, będzie zupełnie inaczej oceniane niż do tej pory?
To prawda. Każdy głos, każdy gest, każde zdanie, każde słowo będzie odbierane jako głos noblistki. Myślę, że Olga Tokarczuk ma poczucie tego, ma świadomość, że naprawdę będzie musiała uważać prawie na wszystko, to co mówi, to co publikuje, to co pokazuje u siebie na profilu facebookowym czy innym. Bez wątpienia, teraz każde jej słowo będzie miało szczególną wagę. Nie wykluczam, być może będzie wprost opowiadała się za jakąś akcją, czy tez wspierała jakieś inicjatywy. Na pewno zaangażuje się w pracę swojej fundacji. Pamiętajmy o tym, ta fundacja dopiero co powstała. Już wiadomo jakie będą jej cele i myślę, że sporo czasu będzie poświęcała właśnie pracy w tej fundacji, ale to też są cele bardzo literackie, bym powiedział, wspieranie tłumaczy...
Korzystając z tego, że Olga Tokarczuk nas nie słyszy, chciałbym skorzystać z okazji i zapytać, czy łatwo współpracuje się z noblistką na etapie tworzenia książki? Bo inna pisarka - Sylwia Chutnik powiedziała kiedyś, że Olga Tokarczuk jest perfekcjonistką zdania - jedno zdanie jest zszyte u niej w tekstach z poprzednim i kolejnym. Czy Olga Tokarczuk mocno poprawia swoje teksty na etapie pracy wydawniczej, pracy nad książką, kiedy odda już swój tekst wam, do wydawnictwa?
Na to pytanie najlepiej odpowiedział mój kolega szanowny, Waldemar Popek - redaktor książek Olgi Tokarczuk. Ja wiem, że te spotkania przede wszystkim i ta praca redakcyjna polega na rozmowach. Czyta się tekst przesłany przez Olgę, a później się go długo analizuje, rozmawia się. Olga jest bardzo wrażliwą osobą i to nie jest tak, że ona jest bardzo mocno przywiązana do swojego tekstu. Wie, że należy posłuchać rad innych osób i ta praca tak właśnie wygląda. To jest rozmowa. To jest ciągły kontakt i twórczość, tworzenie tekstu.