Vuvuzela... Sąsiad, dzieciak, przechodzeń. Nie mam pojęcia kto, ale żeby tak z vuvuzeli jeszcze przed siódmą rano? No, to po prostu koszmar! Przecież budzik ma mnie dopiero za kwadrans obudzić...
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Chyba lepiej przyzwyczaić się do trąbek, albo kupić zatyczki do uszu. Kilka lat temu kupowałem je już na Krymie. Wtedy miały mnie chronić przed insektami - tu spełnią swoje klasyczne zadanie. Dadzą mi ciszę...
Ta obecna vuvuzela to podobno i tak obciach. Pierwotnie miała ona inną formę. Taką trochę zakręconą - jeśli można to tak nazwać spiralną - i służyła do polowań na antylopy. Nie wiem, czy miała je wabić, czy zabijać falą dźwiękową. Muszę dopytać. Kuduzela taką nazwę nosi owa spiralna vuvuzela.
Na razie vuvuzela robi się zaraźliwa. Niby piłkarze i trenerzy wielu ekip są jej przeciwni. Meksykański dziennikarz, z którym zamieniłem słówko powiedział wprost: Najbardziej podczas meczu z RPA boję się hałasu i vuvuzeli. Mimo tych obaw vuvuzela gości w rękach nie tylko południowoafrykańskich, ale także australijskich, angielskich, amerykańskich, meksykańskich i wielu, wielu innych. Coś tak myślę, że za kilka lat kibice będą wspominać właśnie te vuvuzelę. Ciekawe, co jeszcze zapamiętają z południa Afryki?