Już tylko godziny dzielą nas od towarzyskiego meczu ze Szkocją. To drużyna, która przed laty miała wielkich piłkarzy, ale teraz popadła w szarzyznę. Podobnie jak i cała szkocka liga.
Kiedyś w szkockich barwach grali Kenny Dalglish (102 mecze, 30 bramek), Denis Law, Gary McAllister, czy Ally McCoist. Był Jim Leighton, Greame Souness, Paul Lambert czy Alex McLeish. Od 1970 roku do 1998 Szkoci tylko raz nie zagrali na Mundialu (w USA, 1994). Co prawda Szkoci nigdy nie wyszli z grupy, ale na światowych salonach byli obecni. Tyle, że od francuskich mistrzostw świata nie grali już na dużej imprezie.
Szkoci ambicje mają spore, ale niestety na boisku potrzebne są umiejętności, a tych od lat brakuje. W eliminacjach mistrzostw świata w Brazylii Szkoci w grupie zajęli 4. miejsce. Za Belgią, Chorwacją i Serbią. W walce o polsko-ukraińskie Euro wyprzedzili ich Hiszpanie i Czesi.
Nazwiska naszych rywali nie rzucają na kolana. Najbardziej rozpoznawalny jest pewnie Darren Fletcher z Manchesteru United, tyle tylko, że po poważnych kłopotach zdrowotnych stracił prawie dwa lata i w klubie gra rzadko. Fani Premiership mogą jeszcze kojarzyć Stevena Naismitha, ale on w Evertonie też gra rzadko.
Liga szkocka? To też nie jest wielki piłkarski produkt. Po kłopotach finansowych Glasgow Rangers została pozbawiona jedynych meczów, które interesowały kogokolwiek poza Szkocją, czyli derbowych meczów z Celtickiem. Kiedy oba zespoły ze sobą rywalizowały to można było mówić o pewnego rodzaju piłkarskim wyścigu zbrojeń. Obaj rywale sięgali po rozpoznawalnych piłkarzy. Grało ich w Glasgow bez liku, ale to już przeszłość. Choć przecież można wymienić: Artur Boruc, John Hartson, Roy Keane, Henrik Larsson, Dado Prso, Mikel Arteta, Tore Andre Flo - to tylko kilko kilka nazwisk, tych znanych zawodników w obu klubach z Glasgow było dużo, dużo więcej.Obecnie Celtic takich piłkarzy nie musi zatrudniać - ma w lidze ogromną przewagę. Reszta nawet nie próbuje gonić, bo nie ma ani środków, ani zawodników.
Zagramy więc z przeciętniakiem pozbawionym wielkich indywidualności - co oczywiście nie oznacza, że ten mecz wygramy.