Robert Lewandowski zdobył w tym roku w barwach Bayernu Monachium i reprezentacji Polski już 46 bramek - i ma jeszcze trzy szanse, by dobić do 50 trafień. Wieczorem pierwsza okazja w meczu Ligi Mistrzów z Dinamem Zagrzeb. W tym roku strzeleckie popisy "Lewego" plasują go w ścisłej światowej czołówce obok Cristiano Ronaldo, Leo Messiego i Neymara.
46 bramek w 55 spotkaniach - tegoroczny bilans Roberta Lewandowskiego jest naprawdę niesamowity. Od stycznia polski napastnik strzelił 24 bramki w Bundeslidze, 11 w reprezentacji Polski, 9 w Lidze Mistrzów i 2 w Pucharze Niemiec. Szczególnie w biało-czerwonych barwach Lewandowski imponował formą, bo kadra Nawałki zagrała w tym sezonie 9 spotkań, a przecież w towarzyskich potyczkach z Czechami i Grecją "Lewy" w ogóle nie wystąpił. 11 bramek w 7 meczach to więc wynik wyborny.
Przed sylwestrem Bayern Monachium rozegra jeszcze trzy spotkania. Już dziś o 20:45 Lewandowskiego i spółkę czeka wyjazdowe starcie z Dinamem Zagrzeb. Później jeszcze dwa mecze w Bundeslidze - 12 grudnia z Ingolstadt i 19 grudnia z Hannoverem. Jeżeli Polak w tych trzech spotkaniach strzeli 4 bramki, będziemy mogli mówić o dużym sukcesie.
W tym roku tylko dwóch zawodników może pochwalić się większą liczbą bramek. Króluje na razie piłkarz "Królewskich" - Cristiano Ronaldo. Wczoraj Portugalczyk jeszcze poprawił statystyki zdobywając 4 bramki w meczu Realu z Malmoe w Lidze Mistrzów. Ronaldo może więc w tym roku pochwalić się już 53 golami zdobytymi w 54 spotkaniach. 50 razy trafiał w koszulce Realu, trzykrotnie w barwach swojej reprezentacji. Z kolei gwiazdor Barcelony Leo Messi, choć jesienią leczył kontuzję, zdobył w tym roku już 48 bramek w 57 meczach (44 dla klubu i 4 dla reprezentacji).
Sezon 2015/16 należy na razie zdecydowanie do Ronaldo, który ma na koncie już 21 goli. Messi imponował skutecznością na wiosnę - w nowym sezonie ma na razie 9 trafień.
Ze wspomnianą trójką równać może się w tym roku jeszcze Neymar. Brazylijczyk także imponuje formą: dla Barcelony zdobył 41 bramek, 4 dołożył w reprezentacji. Może się więc okazać, że na koniec roku aż czterech piłkarzy będzie mogło pochwalić się 50 zdobytymi bramkami. To byłoby wydarzenie bez precedensu.