Po pasjonujących meczach Asseco-Resovii Rzeszów z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle o mistrzostwo Polski ci, którzy oglądają teraz walkę Tauronu MKS-u Dąbrowa Górnicza z Atomem Treflem Sopot, mogą czuć się trochę rozczarowani. Zamiast wyrównanych pięciosetowych bojów mamy za sobą łatwe dwa zwycięstwa zespołu ze Śląska.
Obie drużyny walczyły wcześniej w finale Pucharu Polski. Wtedy emocji nie brakowało. Dąbrowianki musiały obronić najpierw trzy piłki meczowe, by później cieszyć się ze zdobycia trofeum. Chyba wszyscy oczekiwali, że w finale Orlenligi będzie podobnie, ale na razie nie jest.
Pierwszy mecz w Dąbrowie Górniczej gospodynie wygrały pewnie 3:0 (25:21, 25:17, 25:21), ale przynajmniej sety były wyrównane. Drugi mecz był już nieco kuriozalny. Dramatycznych momentów nie było. Emocji też bardzo niewiele. W pierwszej partii Dąbrowianki wygrały do 10 - trudno nazwać to inaczej niż ośmieszenie rywalek z Sopotu. Siatkarki Atomu Trefla atakowały w tej części gry z oszałamiającą 20-procentową skutecznością. Drugi set był wyrównany, ale znów lepiej spisały się siatkarki Waldemara Kawki. No i przyszedł trzeci set - wygrany przez Sopocianki do 12. Dziw nad dziwy, ale w żeńskiej siatkówce wszystko jest możliwe. Rozkojarzone zawodniczki z Dąbrowy szybko się pozbierały, choć w czwartej partii przegrywały już 17:20.
Czy ta jedna jaskółka w czwartym secie daje nadzieję na to, że w niedzielę po trzecim meczu sezon się jeszcze nie zakończy. Naprawdę trudno powiedzieć, choć trudno szukać jakichkolwiek oznak, które dawałyby szansę Atomowi Treflowi. Drużyna z Sopotu przegrała sześć ostatnich spotkań z Tauronem MKS-em. Do siedmiu razy sztuka?
Choć z drugiej strony, jeśli ktoś w półfinale wyeliminował zespół z Muszyny, w finale mógłby wygrać przynajmniej jeden mecz, albo przynajmniej dwa sety w jednym meczu.
Gdyby siatkarskich emocji w żeńskim finale było za mało, a już wiemy, że na razie na ich nadmiar nie narzekamy, to PZPS przygotował dodatkową niespodziankę. Dziś w końcu podpisany zostanie kontrakt z nowym trenerem kadry kobiet - Piotrem Makowskim. Może kiedy selekcjoner przyjedzie na mecz do Sopotu, panie z obu drużyn zaczną walczyć bardziej zaciekle? Obecność Andrei Anastasiego na męskim finale pomagała...