Biblioteka Uniwersytecka Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego jest Twoim Niesamowitym Miejscem w Faktach RMF FM. Jak cały uniwersytet, tak i ona świętuje 100-lecie istnienia. Posiada jednak dużo starsze od swojego istnienia zbiory.
Początki istnienia biblioteki sięgają jeszcze czasów carskich i Sankt Petersburga. Wówczas to ksiądz Idzi Radziszewski, późniejszy rektor, myślał o założeniu katolickiego uniwersytetu po odzyskaniu niepodległości. "Wyprzedzał" powstanie uniwersytetu poprzez gromadzenie zbiorów w drodze zakupu i darowizn oraz ich opracowywanie. Dopiero w 1925 roku, z 40 tys. woluminów przygotowanych do transportu do Lublina, Rosjanie pozwolili wywieźć ich część - w liczbie jedynie 26 tys. woluminów.
Te najstarsze i najcenniejsze znajdują się w skarbcu. W specjalnie wydzielonej części biblioteki. Za pancernymi drzwiami, w specjalnych warunkach mikroklimatycznych. Odpowiedniej temperaturze, wilgotności i nawiewie. Opiekuje się nimi dr Arkadiusz Adamczuk - kierownika działu obiektów specjalnych.
Najcenniejszy jest "Dekret Gracjana" - rękopis wykonany tuż przed 1300 rokiem w Tuluzie w południowej Francji. To podręcznik prawa kanonicznego, który powstał na potrzeby tamtejszego uniwersytetu. Jest rękopis z iluminacjami, czyli małymi rysunkami. Wykonany w stylu francuskim zarówno jeśli chodzi o pismo, jak i miniatury. W Polsce jest 6 zachowanych tekstów Dekretu Gracjana, jednak ten jest najciekawszy z powodu formy.
Unikatem jest 36 miniatur ilustrujących problemy prawne. Na pierwszej karcie widzimy papieża i króla francuskiego w otoczeniu kardynałów. Ponad 50 tysięcy rękopisów i rarytasów. Wśród nich są również pierwsze podróbki... Wśród dzieł znajduje się falsyfikat dzieła Jana Kochanowskiego. Okazuje się, że był bardzo poczytny w swoich czasach i drukarze nie nadążali z nakładem. Pisarze starali się przywilejami królewskimi zastrzec prawa do druku swoich dzieł. Już wtedy chodziło o to, aby nikt niepowołany nie zarabiał na ich dziełach.
Mamy do czynienia z podróbką z 1611 roku. Ktoś podpisał na stronie tytułowej, że książkę miała wydrukować drukarnia Andrzeja Piotrkowczyka. Tymczasem z innych źródeł wynika, że Piotrkowczyk w tym momencie tej książki nie wydrukował. Jest to więc jej absolutny falsyfikat. Można więc powiedzieć, że samo zjawisko kradzieży intelektualnej, podróbek, nie jest czymś zupełnie nowym.
W zbiorach znajduje się też mi.in. odręcznie pisany wiersz "Romantyczność" Adama Mickiewicza. Został on wysłany w formie listu do przyjaciela. Wręcz idealnie zachowany jest atrament, dzięki czemu można podziwiać charakter pisma wieszcza.
Miejscem niedostępnym dla czytelników, a także dla mało którego z pracowników, jest pracownia renowacji, po której oprowadza nas Iwona Kasiura, kustosz dyplomowana, kierownik oddziału konserwacji zabezpieczenia zbiorów. To, co przede wszystkim rzuca się w oczy, to wiele zabytkowych maszyn introligatorskich. One wszystkie wciąż są użytkowane, żeby można było w jak najbardziej wierny sposób odtworzyć detale. Wiele prac naprawczych trzeba wykonywać dokładnie takimi metodami jak 100 czy 200 lat temu.
Perełką wśród odrestaurowanych dzieł jest "Mszał" z 1512 roku. Na zdjęciach przed renowacją widać, że destrukcja była wyjątkowo daleko posunięta. Książka wyglądała jakby była dosłownie zjedzona, ale udało się odtworzyć brakujące części kartek nie naruszając oryginalnego tekstu. Wszystko dzięki specjalnej maszynie, która pozwala na odtwarzanie papieru przez odpowiednie mieszanie włókien papierniczych z wodą. Udało się uzyskać idealnie identyczną gramaturę papieru.
Każde dzieło docelowo będzie poddane digitalizacji. Rozpoczęto od tych najcenniejszych. Mieliśmy okazję na żywo podziwiać "Dekret Gracjana" - normalnie dostępny jest tylko w wersji on-line, jako plik .pdf. Pracownia to supernowoczesny sprzęt, przede wszystkim w postaci specjalistycznych skanerów, m.in. skanera automatycznego, choć wymagającego obsługi, który działa na zasadzie dwóch aparatów robiących równocześnie zdjęcia lewej i prawej strony.
Przewraca sam kartki, ale człowiek musi pilnować, żeby nie było zagniecenia, czy zniszczenia - mówi Artur Podsiadły, kierownik oddziału zbiorów cyfrowych. Na tym skanerze nie wykonujemy skanów tych cennych zbiorów, ponieważ mogą się uszkodzić mechanicznie - dodaje. Te najcenniejsze, wyjątkowe i zabytkowe robione są na skanerach formatu A-1. Z bezpiecznym światłem bez promieniowania UV i innych szkodliwych dla np. starodruków czy rękopisów.
W formacie .pdf udostępniono do tej pory blisko 37 tysięcy obiektów cyfrowych. To zaledwie kilka procent wszystkich zbiorów. W obecnym tempie całość uda się zdigitalizować za kilkadziesiąt lat.
Ciekawym i niedostępnym miejscem dla osób z zewnątrz jest sekcja dubletów - tych bardzo starych biblioteka ma po kilka sztuk. Często są odsprzedawane innym bibliotekom, które chciałyby mieć je w swoich zbiorach, albo czytelnikom - w drodze aukcji. Wcześniej jednak każdą z pozycji - a jest ich 200 tysięcy - trzeba przejrzeć, zanim się sprzeda - mówi Dominik Maiński.
I tutaj trafiają się wewnątrz niespodzianki. Czytelnicy od zawsze mieli tendencję do tego, żeby zaznaczać tekst, coś podkreślić. Można więc natknąć się wręcz na autografy znanych osób - bezpośrednio na kartach lub na zakładkach. Podczas przeglądania naszych zbiorów trafiłem na książki, które były własnością Józefa Czapskiego, naszego polskiego malarza - mówi Maiński. Wcześniej stanowiły własność Francoisa Mauriaca, francuskiego noblisty w dziedzinie literatury z 1952 roku. I tam możemy obejrzeć listy, które między sobą wymieniali, a które Czapski traktował jako zakładki do książek.
(ph)