Teoria o sztucznym pochodzeniu koronawirusa traci status spiskowej. Tak uznały władze najważniejszego środka przekazu na świecie, czyli Facebooka i przestały usuwać wpisy na ten temat. Rzeczniczka firmy wyjaśnia, że to skutek "pojawienia się nowych faktów i trendów". To kolejne wydarzenie stawiające w niezręcznej sytuacji naukowców, polityków i dziennikarzy, którzy szydzili z tego rodzaju spekulacji, porównując je do teorii o płaskiej ziemi rządzonej przez przybyszów z innych płaskich światów.

REKLAMA

Skąd się wziął ten wirus? Podcast "Wielkie pieniądze, wielki świat". Posłuchajcie! >>>

Przez długie miesiące Facebook usuwał wpisy o tym, że pandemia może być efektem laboratoryjnych manipulacji. Platforma uznawała takie opinie za przejaw niewiedzy albo dezinformacji. Co się w takim razie zmieniło? Głównie w USA pojawia się coraz więcej głosów autorytetów, które wskazują, że można uznać tę teorię za prawdopodobną.

Kolejni naukowcy apelują, by nie skreślać ewentualności, że SARS CoV2 jest efektem stosowania procedur typu gain of function, skoro nadal nie wiadomo, jak patogen miał przejść ze zwierząt na ludzi. Autorytety, które wcześniej wykluczały taką możliwość przyznają, że nie są już tego tak całkiem pewni. Wreszcie politycy, którzy odrzucali tego typu teorie, teraz mówią, że trzeba to jednak sprawdzić.

Teoria bezspiskowa

Najpierw szef WHO, po krytyce doglądanej ściśle przez chińskie władze misji w Wuhanie ogłosił, że nie można jednak wykluczyć sztucznego pochodzenia wirusa. Potem zdanie zmienił doradca amerykańskich prezydentów od czasów Ronalda Reagana i pandemiczna wyrocznia Ameryki Anthony Fauci. Szef państwowego Instytutu Alergii Chorób Zakaźnych oświadczył, że też nie jest już całkiem przekonany, a złośliwi zauważają, że zrobił to niedługo po tym, jak rozgłosu nabrała sprawa zaangażowania prowadzonego przez niego od dziesięcioleci instytutu w badania prowadzone w Wuhanie.

Trzęsienie ziemi nastąpiło jednak w tym tygodniu. Najpierw stojąca murem przed prezydenckimi wyborami za Joe Bidenem telewizja CNN ujawniła, że Donald Trump zlecił tajne dochodzenie w sprawie źródła koronawirusa, a jego następca, również skrycie, kazał je przerwać. Po ujawnieniu tych rewelacji Joe Biden ogłosił, że nakazał podwoić wysiłki mające wyjaśnić sprawę.

Internauci zauważyli, że jednocześnie Facebook przestał usuwać wpisy o innym niż naturalne pochodzeniu wirusa, który spowodował już na całym świecie śmierć 3,5 mln ludzi. Według rzeczniczki platformy, cytowanej przez magazyn Politico, firma "regularnie aktualizuje swoją politykę, wraz z pojawianiem się faktów i trendów". Na razie nie wiadomo, kiedy ten trend zdjęcia odium z teorii jakoby koronawirusa zmajstrowali genetycy, przejmą również Twitter czy YouTube.

Chiny protestują

Historia tej teorii nabiera też tempa przez artykuł Wall Street Journal sprzed kilku dni. Gazeta opublikowała informację pochodzącą od amerykańskich służb, o tym jakoby w listopadzie 2019 roku trzech naukowców z laboratorium w Wuhanie nabawiło się ciężkiej infekcji i trafiło przez to do szpitala.

Na stronie internetowej ambasady Chin w Warszawie dostępne jest obfite kompendium wiedzy, która ma świadczyć o tym, że koronawirus nie może pochodzić z laboratorium. Można tam wciąż przeczytać między innymi: "Opierając się na dowodach naukowych, Anthony Fauci nie rozważa nawet teorii, że wirus ma pochodzenie naturalne i uciekł z laboratorium po tym, jak został do niego przeniesiony". To powołanie się na doktora Fauciego przez chińską dyplomację, chyba nie jest już jednak aktualne. W prasie w Chinach nastąpił wręcz godny Facebooka zwrot w podejściu do doktora. Skrytykował go naczelny głównego partyjnego tabloidu Global Times, w artykule o niepozostawiającym wątpliwości tytule "Amerykańskie elity moralnie się staczają, Fauci do nich należy".

Teraz oświadczenie wydała chińska ambasada w Waszyngtonie pisząc m.in. "Niektóre siły polityczne skupiły się na manipulacji i oczernianiu". W odpowiedzi na naciski, by Chiny zgodziły się na pełne międzynarodowe śledztwo w sprawie laboratorium w Wuhanie pojawia się też żądanie, by jednocześnie Amerykanie umożliwili śledztwo w swoich wojskowych laboratoriach biologicznych w Fort Detrick, które w 2019 roku na kilka miesięcy zamknięto z powodu bliżej nieokreślonego przez wojsko incydentu.