Spóźniony o dziesięć lat Władimir Putin pochyla się nad grobami tysięcy zamordowanych przedstawicieli przedwojennej polskiej elity. Dlaczego przyjechał do Katynia?
Pierwsze, polonocentryczne wyjaśnienie podała mi moja moherowa ciocia.
,,Putin chce poprzeć Tuska, żeby pokazać, że z Rosją to trzeba po dobroci". Szef rosyjskiej organizacji Memoriał patrzy przez rosyjski pryzmat. ,,To polityka wewnętrzna" mówi Arsenij Rogozinski naszemu korespondentowi Przemkowi Marcowi i wyjaśnia, że Kreml boi się, iż w trudnych czasach mit Stalina zbyt mocno konsoliduje opozycję.
,,Może chcą czegoś od polskiego rządu, np. koncesji naftowych i gazowych" - trzecie wyjaśnienie oferuje amerykańska publicystka i żona ministra Sikorskiego. Anne Appelbaum nie wyklucza również czwartej możliwości; otóż światli ludzie na Kremlu zrozumieli, że demontaż wyznawanego przez Rosjan mitu Soso Stalina jest warunkiem koniecznym modernizacji kraju.
Każda z tych teorii może być trafna . Po pierwsze, wielu Polaków może odczytać wizytę Putina w Katyniu jako polski sukces. To znaczący gest nawet, jeśli jednocześnie ukrywane są dokumenty i tożsamość katów. Po drugie kryzys rzeczywiście wzmocnił nieco rosyjską opozycję. Przez dziesięć lat władze na Kremlu nie musiały martwić się o kasę. Wystarczało nie tylko dla władzy, ale i dla armii, a nawet dla ludu. Teraz spadek cen ropy i gazu zmienił sytuację finansową, więc ważny jest każdy miliard. Umowa gazowa z Polską wciąż nie jest zatwierdzona. To po trzecie.
Najmocniej przekonuje mnie czwarte wyjaśnienie. W dłuższym okresie, przejadanie pieniędzy z eksportu ropy i gazu, to dla Rosji ślepa uliczka. Doskonale wykształceni doradcy na Kremlu coraz częściej sugerują wszechwładnej elicie, że dla zachowania jej pozycji i mocarstwowości kraju, konieczne jest unowocześnienie Rosji. Od czasów cara Piotra niewiele się zmieniło, droga do nowoczesności wiedzie przez Europę, a skoro ta ma być bardziej rosyjska, również Rosja powinna stać się krajem bardziej europejskim, bez polityków ze Stalinem w klapie.
Poza tym, na drodze do wpływów w bogatej Europie leży nie tylko przeszłość, ale i... Polska. Nie da się jej całkiem ominąć. Wprawdzie kilka dni temu ruszyła budowa omijającego Polskę Gazociągu Północnego, a prezydent Dmitrij Miedwiediew załatwia właśnie w Bratysławie przedłużenie przez Słowację, aż do Wiednia, szerokotorowej linii kolejowej, ale są sprawy, w których Polskę, słabego, lecz dużego członka NATO i UE, trudniej ominąć. Przykład: jutro w Pradze przywódcy Czech i Krajów Bałtyckich znów będą przekonywać prezydenta Obamę, by nie wycofywał przestarzałych, ale jednak amerykańskich bomb atomowych z baz w Europie. Po dzisiejszej rozmowie z Putinem w Smoleńsku, Polski premier może do nich dołączyć albo milczeć.