Członkowie Szwedzkiej Królewskiej Akademii Nauk musieli ostatnio łykać sporo proszków od bólu głowy, no bo jak tu w czasach zarazy znaleźć dobrego kandydata skoro (poza kiloma wyjątkami) wielcy ekonomiści nie zauważyli rozwoju finansowej choroby?
Dziś, w dniu przyznania nagrody, to polityk apeluje o nowe Bretton Woods, nowy system międzynarodowych finansów. Premier Gordon Brown chyba zawstydza ekonomistów mówiąc: "Czasem potrzebny jest kryzys, by dostrzec to, co dawno było oczywiste i nie powinno być już odkładane."
W czasach gdy bankierzy modlą się o państwową interwencję, kiedy rządy przejmują banki i planują nowe regulacje, nagradzanie zwolenników leseferyzmu ze Szkoły Chicagowskiej byłoby chyba nie na miejscu. Dziwnie wyglądałby z nagrodą często typowany E. Fama, bo dowodził, że ceny na rynku finansowym są zawsze racjonalne, a już całkiem głupio K. French, prezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Finansów albo M. Feldstein, który zasiadał we władzach zbankrutowanej grupy AIG.
Może nadawałby się R. Barro, który zyskał sławę ostrzegając przed pułapką zadłużenia? Może P. Krugman, krytyk Busha, który zwracał uwagę, że uczestnicy rynku finansowego nie mają dostatecznego dostępu do informacji? Może D. Jorgenson, badacz modnych podatków chroniących środowisko? Tyle, że wszyscy oni są Amerykanami, a w obecnej sytuacji to też może wydać się dziwne. Dlatego może wybiorą pracującego w USA Hindusa J. Baghwatiego, obrońcę globalnego wolnego handlu.
Jak to zwykle z Noblami - za kwadrans okaże się, że i tak wygrał ktoś inny.
Kto wie, może akademia skorzysta z rady rysownika Financial Timesa, który proponuje "panią Jones, za to że trzymała pieniądze w domu". Osobiście dałbym ten milion dolarów pewnemu alterglobalistycznemu luzakowi, którego widziałem kilka lat temu w telewizji z tabliczką głoszącą "Wall Street zwariowała"...
***
13.05 Krugman i handel! Trafiłem! Proszę wpisywać gratulacje :-)