Wybuchowa układanka na koniec kampanii składa się z kilku kawałków. Pierwszy: PO zapisuje w swoim programie prywatyzację placówek służby zdrowia Drugi: rząd tłumaczy, że protesty lekarzy i pielęgniarek inspirował ktoś, kto chce się wzbogacić na sprzedaży szpitali. Trzeci: spot PiS ostrzega, że prywatyzacja jest zagrożeniem dla pacjentów Czwarty: skorumpowana posłanka Sawicka chwali się podstawionym przez CBA „inwestorom”, że wraz z grupką trzymającą władzę może im pomóc w korzystnym zakupie placówek służby zdrowia.
Kiedy obserwuję jak politycy PiS składają te cztery kawałki, a PO sama dokłada piąty, brakujący – łatwiej mi wskazać, kto będzie wznosił toasty w niedzielę. W wyborczy wieczór wygrani będą życzyli sobie zdrowia, bo przecież ono jest najważniejsze, dla wszystkich. Dlatego układanka pt. "złodziejska prywatyzacja szpitali" może przerażać wielu wyborców bardziej niż liniowy podatek, a nawet niż dziadek z Wehrmachtu.
Wybuchowa układanka eksplodowała pod kołami sunącej po władzę Platformy i może ją wykoleić. Zwłaszcza, że kierujący Platformą sami gwałtownie nacisnęli hamulce. Nie zarządzili od razu dochodzenia w sprawie wykolejonych wypowiedzi posłanki, byli przeciwni omawianiu ich w sejmowej komisji, a potem zaprzeczali, by partia miała w programie prywatyzację szpitali.
W ten sposób politycy PO sami dołożyli piąty kawałek układanki.
Teraz zapewniają, że Sawicka konfabulowała i alarmują, że PiS posłużyło się CBA. Sawicka płacze i słabnie, a partii Tuska brakuje siły, by klarować zdezorientowanym wyborcom, że prywatyzacja szpitali, przy pozostawieniu publicznych ubezpieczeń, nie jest dla nich zagrożeniem.
Zresztą i tak Platformie zostało za mało czasu. Ostatnie kawałki układanki pojawiły się na tyle wcześnie, by wyborcy zobaczyli całość, ale też dostatecznie późno, by było mało czasu na wyjaśnienia.
Mam wrażenie, że wyborczą bitwę wokół służby zdrowia wywołali i wygrywają doktorzy. Nie ci, leczący pacjentów, ale ci, których zadaniem jest kurowanie popularności partii, czyli ‘spin doktorzy’ - spece od wkręcania nas, wyborców ery medialnej demokracji...