Na początku poprzedniej dekady biotechnolog z Harvardu Lynn Klotz na łamach 'Bulletin of Atomic Scientists' ostrzegał, że coraz większa liczba laboratoriów wirusologicznych na świecie i rosnące możliwości manipulowania wirusami oznaczają nasilenie niebezpieczeństwa wypadku. Autor pracy ocenił, że ostrożny szacunek prawdopodobieństwa takiego wycieku do 2025 roku to... 80 procent. Zaktualizowałem jego szacunki. Nawet przy założeniu, że poziom bezpieczeństwa wzrósł dwukrotnie, możemy być niemal pewni, iż do 2040 roku w którymś z biolaboratoriów pracujących z groźnymi wirusami zdarzy się wypadek.
Oczywiście nie musi to być wypadek, który spowoduje globalną pandemię. Może nikomu nic się nie stanie, a może szybko uda się odizolować zakażonego badacza, ewentualnie zidentyfikować i poddać skutecznej kwarantannie zespół pracowników i ludzi, z którymi się zdążą spotkać.
Dziś na całym świecie pracuje ponad 40 laboratoriów z najwyższym, czwartym poziomem środków ostrożności. Prowadzone w nich prace mają służyć rozpoznaniu możliwości patogenów do zarażania ludzi. Cywilnym celem jest opracowanie leków i szczepionek. Część prowadzona jest przez armię.
Mimo że od czasu pierwszych zakażeń stwierdzonych w chińskim Wuhanie minęło prawie 16 miesięcy, nadal nie ma pewności, czy pochodzący najpewniej od nietoperzy wirus przystosował się do tak skutecznego zarażania ludzi w sposób naturalny, czy też było to dziełem człowieka.
Skąd się wziął ten wirus I. POSŁUCHAJ PODCASTU Z CYKLU "WIELKIE PIENIĄDZE, WIELKI ŚWIAT">>>
Większość naukowców zdecydowanie opowiada się za pierwszą ewentualnością. Wskazują przy tym na doświadczenie wielu poprzednich epidemii, które wybuchały, kiedy patogeny przenosiły się ze zwierząt na ludzi.
Jest jednak problem, bo mimo upływu ponad roku, nie udało się zidentyfikować gatunku - pośrednika, który był źródłem zarazy wśród ludzi. Podejrzewano o to łuskowce, ale nie ma na to dowodu.
Wiadomo, że w zeszłej dekadzie w kopalni na południu Chin kilku górników zaraziło się bardzo podobnym wirusem bezpośrednio od nietoperzy z rodziny podkowcowatych. Tyle, że podobnych nietoperzy nie ma w rejonie oddalonego o setki kilometrów Wuhanu. Według badaczy możliwe jest również to, że ten koronawirus krążył między ludźmi, nawet przez długie lata, aż w końcu przyczynił się do wybuchu zakażeń w Wuhanie.
Teorię o tym, że patogen wydostał się z laboratorium eksperymentującego z koronawirusami pobranymi od nietoperzy, naukowcy, politycy i dziennikarze skłonni są często nazywać teorią spiskową. Inni naukowcy, politycy i dziennikarze apelują, by tę wersję nazywać po prostu teorią. Oni również nie mają twardego dowodu, tylko poszlaki. Chodzi m.in o eksperymenty w laboratorium w Wuhanie, prowadzone przez zespół "kobiety-nietoperza" oraz działania chińskich władz, w tym pierwotne milczenie o skali zagrożenia, nałożenie kwarantanny w kraju i jednoczesne utrzymanie międzynarodowych połączeń lotniczych czy niechęć do wpuszczenia inspekcji do laboratorium.
Światowa Organizacja Zdrowia oficjalnie nadal nie wyklucza wersji o wypadku. W obliczu zarzutów o ścisłej chińskiej kontroli prac międzynarodowej grupy specjalistów, WHO przełożyła publikację wstępnego raportu tej komisji, która niedawno wreszcie odwiedziła Wuhan.
Naciski na chińskie władze, by ujawniły wszelkie szczegóły dotyczące badań prowadzonych w Wuhanie - nasilają się. Główny argument brzmi, że sprawdzenie hipotezy o wypadku jest ważne, bo pozwoli zapobiec takim zdarzeniom w przyszłości.
Wypadek w laboratorium wirusologicznym to nie fantazja. Dochodziło do nich wielokrotnie, choćby w USA. Oficjalne komunikaty armii, raporty GAO, czyli instytucji kontrolnej amerykańskiego kongresu oraz doniesienia medialne mówią o zapomnianych fiolkach, rozsyłanych przypadkowo próbkach i naukowcach ugryzionych przez doświadczalne zwierzęta. W Wielkiej Brytanii kilkanaście lat temu rząd przyznał, że zwierzęca pryszczyca wśród bydła była wynikiem wycieku z laboratorium wirusologicznego na południu kraju.
Nie wiadomo nic o tym, by tego typu wypadek był kiedykolwiek źródłem epidemii. Jednak być może powinniśmy być wdzięczni wielbicielom tzw. spiskowych teorii, którzy zwracają uwagę na kwestię zagrożenia stwarzanego przez prace z wirusami. Bez względu na to skąd się wziął SARS CoV-2 i bez względu na komercyjne czy militarne interesy, poważne potraktowanie tej sprawy może nas uratować od nieszczęścia.