Zyski internetowych gigantów mają pomóc w finansowaniu "piątki Kaczyńskiego". Na razie nieznane są żadne szczegóły dotyczące sposobów opodatkowania tych zysków. Premier Mateusz Morawiecki chwalił natomiast na początku tygodnia propozycje prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Kilka dni po ich opublikowaniu, Paryż zapowiedział wprowadzenie podatku dla dużych firm zarabiających w internecie, takich jak Google, Facebook czy Amazon. Nie można wykluczyć, że zdrożeją przez to sieciowe usługi, takie jak np. dostęp do płatnych filmów.
Prezydent Francji Emmanuel Macron kilka dni temu zagroził karaniem albo zakazem działania dla przedsiębiorstw, które "naruszają nasze strategiczne interesy i nasze fundamentalne wartości, takie jak normy środowiskowe, ochrona danych i uczciwe płacenie podatków". Dziś francuski minister gospodarki Bruno Le Maire uściślił przekaz prezydenta, oskarżając wielkie amerykańskie firmy internetowe o to, że robią wszystko, by płacić w większości krajów Unii Europejskiej mniej podatków, niż jego zdaniem powinny. Francja wskazuje zatem kierunek i na gigantów - w większości z Ameryki - ma być nałożony podatek, w wysokości 3 proc. obrotów.
Podobne rozwiązanie przygotowuje polski rząd. Wskazując we wtorek źródła finansowania nowych świadczeń i ulg przewidzianych w tzw. "piątce Kaczyńskiego", premier wymienił "opodatkowanie cyfrowych gigantów". Głównie chodzi o zyski z reklam w wyszukiwarkach i mediach społecznościowych oraz z filmów i muzyki w internecie.
Francuski rząd planuje dzięki nowemu podatkowi uzyskać rocznie około pół miliarda euro. Polskie plany celują w miliard złotych. To mniej więcej dwa razy mniej. Biorąc pod uwagę że francuski rynek reklam w sieci jest około czterech razy większy od polskiego, oznaczałoby to dwa razy większy stopień obciążenia tych obrotów w Polsce niż we Francji. Rzecz jasna, w przypadku rachunku za "piątkę Kaczyńskiego", to kropla w morzu potrzeb, a dokładniej nieco ponad 2 proc. kosztów programu.
Nie ma się co dziwić, że państwa próbują sięgnąć po dochody z megabiznesu w sieci. Wzrost przychodów z reklamy i płatnych usług w internecie jest zawrotny. W 2015 roku w skali całej UE, przychody z reklamy w sieci po raz pierwszy były wyższe niż z tej w telewizji. Rok później Wielka Brytania stała się pierwszym krajem na świecie, w którym wartość reklam w internecie przerosła obroty telewizji, radia, gazet i reklamy ulicznej, razem wziętych. W Polsce internet też wkrótce stanie się bardziej cennym nośnikiem reklamy niż telewizja. W naszym kraju chodzi o kilka miliardów złotych, a w Unii o dziesiątki miliardów euro. Krajowe urzędy skarbowe, delikatnie rzecz ujmując, nie mają nad tymi pieniędzmi pełnej pieczy.
Jako ilustrację można tu przytoczyć dane ze wspomnianej Wlk. Brytanii. W 2017 roku, jak pisze dziennik "The Guardian", obroty Facebooka na Wyspach sięgnęły 1,3 miliarda funtów, ale zapłacony tam podatek to niespełna 16 milionów funtów. Jak podaje gazeta, na całym świecie Facebook miał 20 mld dolarów rocznego zysku z 40 mld obrotów, zyskowność wyniosła więc imponujące 50 proc. Jednak w Wielkiej Brytanii było inaczej: zysk odpowiadał zaledwie 5 proc. obrotów, firma zadeklarowała m.in., że poniosła - jak pisze "The Guardian" - "niewyjaśnione 'wydatki administracyjne" w wysokości 444 mln funtów.
Mark Zuckerberg, którego majątek sięga 70 mld dolarów, zapewnia że jego firma płaci należne brytyjskie podatki co do pensa i nikt chyba nie wątpi, że w świetle przepisów podatkowych jest to święta prawda. Według części ekspertów, globalnym cyfrowym potęgom nietrudno jest jednak żonglować kosztami. Dlatego władzom najwygodniej jest opodatkować nie zyski, lecz obroty, bo takiego podatku znacznie trudniej jest uniknąć.
Podobny zamysł krył się zapewne również za planami opodatkowania w Polsce podatkiem obrotowym sieci handlowych. Wtedy plan został zablokowany, ale skoro Francja nakłada podobną daninę i to "dyskryminując" prawnie "wielkich", rząd w Warszawie może zyskać silny argument i wrócić do pomysłu daniny od supermarketów.
Jak podaje nasz korespondent Marek Gładysz, we Francji pojawiają się głosy, że przy okazji wprowadzenia nowej daniny ucierpią też rodzime firmy, bo nowym podatkiem mają być obłożone wszystkie przedsiębiorstwa, których obrót w sieci we Francji przekracza 25 mln euro rocznie. Nad Sekwaną, ale i w Polsce - po pierwszych zapowiedziach wprowadzenia podatku - pojawiają się też opinie, że firmy zechcą przerzucić konieczność zapłacenia podatków na klientów, przez co zdrożeją choćby usługi dostępu do płatnej oferty kulturalnej.