Jego początki owiane są legendą. Ma za sobą przeszłość pełną pięknych i wzruszających momentów. Ostatnio coraz częściej zmaga się z różnego rodzaju skandalami, problemami wizerunkowymi i komunikacyjnymi. Jaka przyszłość go czeka? Trudno powiedzieć. Dziś mógłby zaśpiewać: „Bo ja jestem, proszę pana, na zakręcie”.

REKLAMA

Oscary nie stały się bardziej przewidywalne, raczej my je coraz lepiej znamy - pisze w wydanej niedawno książce "Oscary. Sekrety największej nagrody filmowej" Katarzyna Czajka-Kominiarczuk. Trudno byłoby się z nią nie zgodzić - im więcej wiemy o kuchni i kulisach, tym mniej magii ma w sobie ta noc i wszystko, co jej towarzyszy. Co można z tym zrobić? Akademia mierzy się z tym pytaniem nie od dziś, czego dowodem są budzące kontrowersje i chaotycznie komunikowane propozycje zmian.

Oscar świętował rok temu 90. urodziny. Jak to się właściwie zaczęło? Czym zajmuje się Akademia, kiedy nie zajmuje się przygotowaniami do gali? Czajka-Kominiarczuk w swojej książce w lekki i przystępny sposób odpowiada na te i inne pytania dotyczące Oscarów, których z reguły nie zadajemy. Sprawdza też prawdziwość często powtarzanych sformułowań dotyczących upodobań Akademii i "przepisu na film oscarowy".

Jeśli zbierzemy wszystko, co wiemy, o idealnych filmach oscarowych, otrzymamy historyczną, opartą na faktach opowieść, dziejącą się w czasach wojny, w jakiś sposób nawiązującą do ważnego problemu. Nie zaszkodzi, by główną rolę zagrał brytyjski aktor (wszak film musi opowiadać o mężczyźnie), i nie byłoby źle, gdyby muzykę napisał znany kompozytor, może być John Williams - wylicza autorka książki. Jak dodaje, do przepisu na sukces brakuje jeszcze konia i Stevena Spielberga za kamerą.

Jaki obraz Oscarów widzimy na kartach książki? Autorka nie szuka na siłę skandali, ale też nie unika mówienia o nich. W lekki i przystępny sposób przypomina najsłynniejszych prowadzących i pamiętne wystąpienia zwycięzców. Nie zapomina również o polskich akcentach, których było sporo. Sporo uwagi poświęca też kwestiom problematycznym. Chodzi nie tylko o nieczyste promocyjne gierki, w których specjalizował się producent Harvey Weinstein. Warto zwrócić uwagę na kontrowersje towarzyszące poszczególnym kategoriom. W ubiegłym roku widzieliśmy to wyraźnie na przykładzie "Twojego Vincenta" Doroty Kobieli i Hugh Welchmana i jego problemów w kategorii najlepszy film animowany, która od lat jest zdominowana przez wysokobudżetowe produkcje dla dzieci. Kolejna sprawa to pokazywanie w oscarowych filmach bohaterów z różnego rodzaju niepełnosprawnościami. Mimo, że obecne w nagradzanych filmach, w historii Akademii dwa razy zostały wyróżnione osoby z niepełnosprawnością grające osoby z niepełnosprawnością - wylicza autorka. To niesłychanie frustrujące, że Hollywood chce nagradzać filmy poświęcone osobom niepełnosprawnym, a jednocześnie aktorzy z niepełnosprawnościami nie dostają ról w większych projektach. Granie osoby na wózku czy niewidomej postrzegane jest przede wszystkim jako wspaniałe aktorskie wyzwanie zasługujące na wyróżnienie, a nie jako troska o reprezentację - dodaje.

Książka Czajki-Kominiarczuk pokazuje jedną ważną rzecz - formuła przyznawania Oscarów wielokrotnie się zmieniała. Kategorie pojawiały się i znikały, modyfikowany był przebieg samej ceremonii, w odpowiedzi na nie do końca uczciwe zabiegi promocyjne wprowadzano kolejne obostrzenia i ograniczenia... Krótko mówiąc, zmiany są nieuchronne, w wielu aspektach potrzebne i chyba największym grzechem staruszka Oscara byłoby ignorowanie tego faktu. Oczywiście nie znaczy to, że sympatyczny 91-latek powinien nagle zacząć udawać młodzika.