W mundurze, w sutannie, w tanich i drogich garniturach. Z bronią, z gwizdkiem sędziego, z żółtym szalikiem i z pastorałem, który jest złoty, a skromny. Widujemy go od lat, w różnych miejscach i okolicznościach. W kinie "Wolność”, w kabarecie, na wyścigach konnych, w czołgu i na boisku piłkarskim. Wśród narkomanów, policjantów i ekscentrycznych zakonników. Wpuszczamy go do domów trzeźwego i pijanego, triumfującego i przegranego, jako króla półświatka i króla Kaszubów. Rozśmiesza nas, przeraża, intryguje, zaskakuje i nigdy nie nudzi. Jakoś łatwo mu uwierzyć, utożsamić się z nim. Zobaczyć w opowiadanych przez niego historiach dylematy, które doskonale znamy z autopsji i fragmenty własnego życia.

REKLAMA

Nie umiem powiedzieć, kiedy i w jakiej roli zobaczyłem go na ekranie po raz pierwszy. Po prostu był i jest - dla mojego pokolenia od zawsze. Szybko poczułem, że jest gwarantem jakości, że oglądanie filmu albo serialu z jego udziałem nie skończy się zawodem albo poczuciem straconego czasu. Nawet w produkcjach, których pewnie nie nazwalibyśmy wybitnymi - przychodzi mi tu na myśl np. "Wygrany" Wiesława Saniewskiego, w którym grał z Pawłem Szajdą, Wojciechem Pszoniakiem i Martą Żmudą Trzebiatowską - prezentuje się tak ciekawie, że chce się wracać do tych filmów właśnie ze względu na niego. Pozostaje fundamentalne pytanie: jak on to robi?

"Przyczajony geniusz" Jacka Wakara to zbiór 21 opowieści o Januszu Gajosie. Autor oddaje głos reżyserom i aktorom kilku pokoleń, którzy spotkali na swojej drodze zawodowej legendarnego artystę. Więckiewicz, Woronowicz, Janda, Opania, Lipińska, Radziwiłowicz, Ferency, Bajon, Braciak - m.in. oni opowiadają nam o Gajosie. Co z tego wyszło?


"Przyczajony geniusz" nie jest pisaną na kolanach, nudną i monotonną laurką rozpisaną na 22 głosy. Nie jest też zbiorem anegdot z planów filmowych i zakulisowych dykteryjek - mamy je tutaj w naprawdę śladowych ilościach. Kto szuka aktorskiej magii, uniesień i wielkich słów, znajdzie tu opis ciężkiej i konsekwentnej pracy kogoś, komu zdecydowanie bliżej do rzemieślnika niż do misjonarza.

Wszyscy, którzy pałają nieposkromioną chęcią poznania Gajosa od strony bardzo prywatnej, mogą sobie odpuścić lekturę tej książki. Nie zaspokoją swojej - moim zdaniem niezdrowej - ciekawości. Również tabloidowi dziennikarze nie ukręcą z tych 21 rozmów sensacyjnego newsa na pierwszą, drugą, czy nawet ostatnią stronę.

"Janusz jest nieśmiały, Janusz jest skromny, Janusz jest cichy" - mówi Jackowi Wakarowi Krystyna Janda. "Jest po prostu ekonomiczny, oszczędnie sobą gospodaruje" - zauważa Robert Więckiewicz. "Gdyby ktoś nie wiedział, że jest aktorem, to nikomu nie przyszłoby to do głowy" - podkreśla Joanna Żółkowska. Ten wątek - wycofania, wyciszenia, pokory i pewnej delikatności - przewija się zresztą w większości rozmów.

Inny powtarzający się motyw to zwracanie uwagi na - czasem pozornie nieistotne - drobiazgi. "Kto inny uderzałby w uczone egzegezy, a on chce wiedzieć, czy krzesło stoi prosto" - relacjonuje reżyser Piotr Cieplak. W podobnym tonie wypowiada się twórca legendarnego "Przesłuchania" - Ryszard Bugajski. "Bywa na przykład tak, że stoi barek z różnymi alkoholami i nagle pada hasło w kierunku aktora - weź ten kieliszek i wypij go teraz. Tyle że Gajos zawsze pyta po co. A ja odpowiadam, bo aktor zawsze powinien wiedzieć od początku do końca, co gra" - tłumaczy w rozmowie z Wakarem.


W "Przyczajonym geniuszu" słynny aktor opisany jest również dwoma niecodziennymi, ale bardzo celnymi metaforami odwołującymi się do świata zwierząt. "Świstak - powinien być pod ochroną" - mówi Filip Bajon pytany o pierwsze skojarzenie związane z Gajosem. Cytowany już Piotr Cieplak opisując metamorfozę, jaką przechodzi bohater książki wchodząc na scenę, rzuca z kolei: "Jest jak rasowe zwierzę, które czuje krew. Leniwy kot może długo leżeć, a potem nagle robi skok i jest pozamiatane".

Cytowani w książce artyści zwracają też uwagę na niezwykłą więź, która łączy Gajosa z publicznością. "On zyskał u widza kredyt absolutny. Widz wie, że idąc na Gajosa, nie dostanie chały. Otrzyma poczucie bezpieczeństwa" - wyjaśnia Jan Englert. "Trzydzieści osiem milionów Polaków wie, że jeśli w obsadzie jest Janusz Gajos, to nie będzie lipy. Nigdy" - podkreśla Grzegorz Małecki. Nic dodać, nic ująć.


"Przyczajony geniusz" ma jeszcze jedną cechę wartą wspomnienia. Rozmówcy Wakara przywołują wiele tytułów filmów i spektakli z udziałem Gajosa. Opowiadają o nich tak barwnie, że te bardziej znane mamy ochotę sobie odświeżyć, a mniej znane - w końcu obejrzeć. Zostajemy więc z bohaterem książki na dłużej. To całkiem przyjemna perspektywa...