Dla Brazylijczyków mecz o trzecie miejsce jest szansą, by choć w minimalnym stopniu pocieszyć kibiców, którzy przez lata będą rozpamiętywać bolesne starcie z Niemcami. Lider holenderskiej reprezentacji mówi natomiast, że nawet nie pomyśli o tym spotkaniu. Może rzeczywiście "mecz pocieszenia" nie ma sensu?
Z jednej strony niewielu kibiców umiarkowanie rozkochanych w futbolu pamięta kto zajął trzecie miejsce w 2006, 2002, czy 1998 roku. Z drugiej strony większość Polaków do końca życia będzie powtarzać, że kiedyś mieliśmy tak wspaniałych piłkarzy, że potrafili stanąć na najniższym stopniu podium mundialu. Bo w tym wypadku punkt widzenia jest bardzo zależny od punktu siedzenia.
Trudno dziwić się Holendrom, którzy dopiero po rzutach karnych przegrali walkę o finał. Mówią szczerze: Mieliśmy inny cel, mecz pocieszenia nie jest dla nas ważny. Brazylijczycy mówiliby podobnie, gdyby nie dostali takich bęcków od Niemców. Gdyby przegrali po równej walce, to też spuściliby z tonu.
Trzeba też pamiętać, że dla takich drużyn jak Kostaryka, USA czy Belgia ewentualny brązowy medal byłby wielkim sukcesem. Dla Polaków również (najpierw jednak trzeba się do mundialu zakwalifikować). Nie zmieniajmy zatem zasad wielkich turniejów, bo zawsze znajdzie się ktoś, dla kogo mecz o trzecie miejsce jest małym finałem.
A jakie jest wasze zdanie?