Piłkarki USA (mistrzynie świata) właśnie przegrały 4-letni proces o równe wynagradzanie, ponieważ "drużyna kobieca w sumie i średnio zarobiła więcej niż męska w ostatnim czasie". Ale nie dlatego że miały lepsze umowy, ale wygrały mistrzostwa świata w momencie, kiedy mężczyźni odpadli.

REKLAMA

Sędzia porównał zarobki najlepszej (mistrzynie świata) i najgorszej (jednej z najgorszych) drużyn na świecie "w swoich płciach". I nie wspomniał, że mężczyznom wystarczyłoby tylko zakwalifikować się do mistrzostw, by zarobić od razu kwoty nieosiągalne dla obecnych mistrzyń.

Sekunda zastanowienia i wszystkie kobiety będą wściekłe. A więc trzeba być najlepszym na świecie, żeby wreszcie zarabiać więcej niż absolutni przeciętniacy.

Nowa szefowa federacji US SOCCER, która wygrała proces (tak, kobieta), najpewniej zaproponuje wysoką ugodę, by bronić wizerunku pozasądowo...

Federacja bardzo źle została oceniona przez sponsorów za swoje argumenty i trwanie przy postawach dyskryminacyjnych. W rezultacie dąży do zawarcia ugody mimo wygranego procesu, by finansowo pokryć choć część żądań drużyny kobiecej.

Michał Kiedrowski ze sport.pl: "Piłka nożna to jednak nie jest ten sam przypadek, co praca w korpo czy fabryce. W futbolu liczy się przede wszystkim widownia. Piłkarze i piłkarki w sensie biznesowym nie produkują przebiegniętych kilometrów i strzelonych bramek, a liczbę sprzedanych biletów i liczbę minut spędzonych przez widzów przed ekranami. To jest ich produktywność". (Spierałbym się nie tyle o kalkulację finansową, a o spójność logiczną - bo wychodzi, że piłka to takie samo korpo jak inne).

Do tego statystyki FIFA, gdzie ‚najludniejszy’ mundial kobiecy oglądało 10 razy mniej kibiców niż męski, do tego kobiety niesolidarnie wolą raczej oglądać męską piłkę. Plus komentarz od autora - W 2018 r. najlepiej opłacany model na świecie - Sean O'Pry zarobił 1,5 miliona dolarów, 15 razy mniej niż Kendall Jenner - a nie ma procesu o dyskryminację płci. Nie wiem, czy prawda. Skojarzyło mi się z modelowaniem Krychowiaka, ciekawe ile zarabia na swoich garniturach.

Do tego komentarze z ‚forum’: "a kto to ogląda, działa to tylko dlatego że mężczyźni dopłacają", "bo w porównaniu, po prostu kiepsko grają, tylko między sobą to jakoś wygląda". Niech każdy wyciągnie swoje wnioski, ale jednak tego ostatniego argumentu bym nie ryzykował, bo co jeśli się go rozciągnie na polską ligę i zrobi porównania?

Pensje w ekstraklasie są utajnione, ale przypadkowo niedawno można było się dowiedzieć, że z kasy miasta wypłaca się 26-43 tysiące za niektórych piłkarzy Śląska Wrocław. Liderzy w polskiej lidze zarabiają ok. 200 tys. miesięcznie. Broniący wysokości zarobków mają dwa argumenty: kto chce zarabiać tyle, niech spróbuje zastąpić. Oraz: może i za dużo, ale skoro sponsorzy chcą płacić, a kibice oglądać...

Kibice ostatnio nie mogli oglądać. Obecnie, podobnie jak w komediach TV, na meczach będzie słychać sztuczną radość kibiców. Adekwatnie. Zakładając jednak, że to chwilowa anomalia, a widzowie tłumnie wrócą na stadiony - kłótnia o wpływy i podział kasy klubów wróci ze zdwojoną siłą. Podobnie powinna trwać dyskusja o godziwym wynagrodzeniu. Nie tylko a propos słów Z. Bońka, że piłkarze zarabiają astronomiczne pieniądze, nieadekwatne do ich wyników i umiejętności. Pandemia wyciąga na światło dzienne wiele ciekawych wątków finansowania świata sportu.

Pomijam mroczności finansowania FIFA. Ale są więksi gracze. Np. Football amerykański. (Wciąż dziwi nazwa, tam się przecież nosi piłkę, a kopanie tak rzadkie jak wyrzut z autu - a przecież z powodu autów nie nazywa się naszego sportu piłką ręczna?)

Ale do rzeczy: tylko futbolowe drużyny uniwersyteckie NCAA (amatorzy!) wygenerowały w 2018 r. przychody na poziomie 10 miliardów dolarów, czyli tyle co piłkarska Liga Mistrzów przez cztery sezony. To gigantyczny przemysł, który został całkowicie zachwiany przez koronawirus - regulaminy uniwersyteckie traktują zawodników jak studentów, więc nie mogą być skoszarowani w Disneylandzie jak profesjonalni, by grać, tylko muszą czekać na otwarcie uczelni...

Na pewno jednak i ten biznes się odrodzi. I zapewne, tak jak w Europie, z wg prawa silniejszego - czyli bogate kluby stworzą nową rzeczywistość, jeszcze bardziej promującą wszelkie nierówności. Znikają bowiem drużyny w zapasach, lekkoatletyce, biegach przełajowych, tenisie, golfie, a nawet w piłce nożnej i baseballu. W nich nawet nikt nie zająknął się nie tylko o równym podejściu do wynagrodzenia, ale w ogóle o pozafinansowych wartościach sportu. Przypominam sobie nasze biurowe staranie o zainteresowanie partnerów instytucjonalnych tematem Etycznego Standardu Minimum w polskich związkach sportowych, dyskutowany jeszcze ze świętej pamięci Ireną Szewińską z MKOl...

Czy postkowidowa rzeczywistość przyniesie coś nowego w sporcie? W tradycyjnym raczej nic dobrego. Ale warto śledzić zupełnie nowe obszary - takie jak e-sport. Zaakceptowaliśmy właśnie aktywności on-line, także sportowe, czemu nie zrobić kolejnego kroku. Podobno duże kluby, widząc granice albo wręcz kurczenie rozwoju, próbują szczęścia w Chinach i z niepokojem patrzą na aktywność młodzieży (brak) albo aktywności zupełnie nie tradycyjne. E-sportowa publiczność sięga 150 mln przy turniejach, a całe rzesze śledzą codzienne rozgrywki na Twitch czy YouTube. W USA najlepsi mogą już dostawać stypendia uniwersyteckie (34 uczelnie). Rząd uznał tam nawet ostatnio pełnoetatowych graczy jako profesjonalnych sportowców (mogą ubiegać się o wizy pracownicze)...

Procent chłopców grających w gry jest nieporównywalnie większy niż grających w piłkę. Które rozgrywki będą śledzić w przyszłości? No i co to ma do kobiet? W USA 57% dziewcząt gra w jakieś gry (77% chłopców). Ale np. W UK najciekawsze dane! Kobiet grających w różne gry jest więcej niż chłopców! (Tak, wiek też ma znaczenie, no i rodzaj gier oczywiście). Dominują więc u kobiet układanki/logiczne, (match3 to takie jak candy crush, do grania w metrze), czy społecznościowe. Ale to na pewno nie wszystko. Np. w kobiecym Stephen’s College, Columbia, Missouri w kwietniu uruchomiono pełnoprawny program e-sportowy. Oczywiście tematem podstawowej debaty był rodzaj gry. Ostatecznie wybrano FPS ‚Overwatch’ ('strzelanka' w trybie pierwszej osoby, grana zespołowo) - ze względu na "różnorodność wśród bohaterów i inkluzywność". Dziewczyny rekrutowane do drużyny będą mogły liczyć na częściowe stypendia i wszystkie benefity przypadające innym sportowcom na uczelni...

Ten sport się dopiero tworzy, a już powiela wszelkie możliwe zjawiska z tych zapyziałych. Organizacje, zespoły, zarządy klubów - zdominowane całkowicie przez mężczyzn. Rodzaje gier tworzenie przez i pod chłopców, idole i bohaterowie to chłopcy, dziewczyny czasem żalą się, że traktowane są jak maskotki, lub padają ofiarą ‚hejtu’ na tyle, że czasem ukrywają tożsamość. (Obrońcy e-sportu mają jednak sporo racji argumentując, że ‚hejt’ jest bardzo powszechnym problemem i dotykającym niemal wszystkich uczestników...).

Płeć (i w ogóle tożsamość) traci znaczenie w grze on-line. trochę tak, jak w ostatniej aferze z kierowcą audi, który w wirtualnym turnieju zamienił się miejscami z profesjonalnym graczem. Sprawa wyszła na jaw dopiero kiedy nie chciał włączyć kamerki internetowej. Znaczenie tożsamości wraca, kiedy zaczyna się rywalizacja i duże turniejowe pieniądze. Graczami (w odróżnieniu od grających dla zabicia czasu) nazywa się odpowiednio 9% kobiet do 33% mężczyzn. A w E-sportach uczestnicy w 95% to chłopcy/mężczyźni!

Dla wszystkich uważających, że to pieśń dalekiej przyszłości: Alibaba porozumiała się ostatnio z Olympic Council of Asia w sprawie wprowadzania e-Sportu jako medalowej konkurencji podczas Igrzysk Azjatyckich w Hangzhou w 2022. A wystarczyło spojrzeć na skalę IEM Katowice będącego już światowym wydarzeniem, gdzie pod 200 tysięcy odwiedzających poprzednią edycję, czy ponad milion jednoczesnych widzów w szczycie oglądalności.

Wiadomo - w sporcie kobieta zarobi mniej, też na poziomie olimpijskim. Ale tam w ogóle się kiepsko zarabia. Statystyczny uczestnik poprzedniej olimpiady w Rio musiał się bardzo natrudzić, by choćby pokryć koszty uczestnictwa, nie mówiąc już o życiu ze sportu. Spora część z nich, zwłaszcza z niszowych sportów, sięgnęła do rodziny albo crowdfundingu, by się utrzymać. Albo ociera się o ubóstwo. E-sport nie jest może aktywnością fizyczną per se, nawet jeśli można się nabawić kontuzji kręgosłupa od kiepskiego fotela, albo nadgarstka od klawiatury. Ale emocje i współzawodnictwo są, a do tego w ostatnim turnieju DOTA nawet najniżej uplasowane drużyny w zabiorą do domu nagrody pocieszenia w okolicy 100 tys. USD.

E-sport jest nową przestrzenią zmagań z równouprawnieniowymi demonami. Świat nowych technologii aż się prosi o nowe zasady gry, tam gdzie różnice fizyczne nie mają znaczenia. Może szkoda energii kobiet na kłótnie z niereformowalnymi ‚działaczami związków’, może lepiej budować od nowa zasady, gry, federacje, wychowywać własną widownię i otwartych sponsorów? A na pewno nie zaszkodzi skupić się na nowych technologiach.