Wróciła sprawa domniemanych więzień i tortur CIA w Kiejkutach. Wszyscy już wiedzą, gdzie jest ta - banalna dotąd – wieś na Mazurach. Niektórzy dziennikarze i moraliści już odmieniają tę nazwę we wszystkich przypadkach, zna ją każde dziecko. Za chwilę wejdzie ona do programu stałych wycieczek dziatwy szkolnej, a więzieni tam terroryści do podręczników, a na pewno literatury uzupełniającej. Zgodnie wszyscy potępimy tortury – jeśli rzeczywiście miały miejsce – ja też i piszę to szczerze. Ale wcześniej chciałbym uzyskać odpowiedź na kilka pytań.
1. Czy zabierający głos w tej sprawie pamiętają "czarne dni" z września 2001 roku i stan alarmowy, także w naszym kraju, trwający do końca 2002 roku. Czy liczyli, ile nasz kraj to kosztowało: dyżury w służbach, gotowość alarmowa w wojsku, dodatkowa ochrona na dworcach i przy ujęciach wody pitnej? Czy pamiętają zamachy w Madrycie i Londynie? A może nawet pisali wtedy, że z terroryzmem, który nie liczy się z ofiarami, trzeba walczyć wszelkimi siłami? A może nic nie pisali, bo trzymali wtedy - jak Palikot - pieluchę polityczną w zębach?
2. Czy Polacy, w tym czołowi politycy, wiedzieli o torturach w Kiejkutach? Każdy, kto choć trochę liznął wiedzy o metodach pracy CIA, wie, że dbają oni dokładnie, aby nikt nie znał szczegółów ich działalności. Myślicie, że oni informowali kogokolwiek z Polaków, co zamierzają robić w willi, którą odizolowali od reszty ośrodka? A czy oficer CIA, który rezyduje w Warszawie (też w lokalu wynajętym od państwa polskiego), informuje z kim się spotyka i co robi w piwnicach swojej willi? A rezydent BND lub FSB? Temu ostatniemu mamy prawo nie wierzyć, ale najbliższemu sojusznikowi? Wtedy organizacji, która wzięła na siebie największy ciężar walki z terroryzmem. Gdzie są dowody, że wiedzieli? Nawet "Washington Post" nie stawia tego zarzutu.
3. Agencja Wywiadu wzięła od CIA 15 mln dolarów. Fakt, mało. Pamiętacie Państwo, ile wzięliśmy za akcję gen. Czempińskiego w Iraku? Umorzono nam pewną część naszych długów wobec USA, a ile wzięliśmy w gotówce? Czy ktoś wtedy protestował? Nie bądźmy dziećmi, każda służba ma pozabudżetową kasę na operacje specjalne. Polskie służby też - mam nadzieję - mają. Albo się ma do nich zaufanie, albo nie. "Wyborcza" pisze, że było to dozwolone w ustawie, która powstała pod potrzeby tej operacji. Ustawę uchwalono w maju 2002, kiedy jeszcze ani nam, ani Amerykanom nie śniło się, że będziemy współpracować w tej sprawie. Tak nawiasem mówiąc, niedawno przywieziono do Polski z Francji sprawcę, który po pijanemu, jadąc samochodem, zabił człowieka. Jak myślicie Państwo, kto zapłacił Francuzom za koszty związane z ujęciem i transportem tego człowieka do Polski?
4. Prokuratura polska w sprawie Kiejkut od lat prowadzi śledztwo. Jest już jeden podejrzany, być może będą jeszcze dalsze zarzuty wobec innych osób. Wśród pokrzywdzonych jest Chalid Szejk Mohammed uznawany przez Amerykanów za mózg operacji zamachu na WTC. Przypomnijmy, zginęło wtedy 2973 osoby, 26 jest uznawanych za zaginionych. Zginęło 6 Polaków. Czy polska prokuratura prowadziła lub prowadzi śledztwo w sprawie zamordowania 6 obywateli Rzeczpospolitej? Czy ktoś jest podejrzewany w tej sprawie, czy dostał jakieś zarzuty?
5. Przetrzymywanych w Kiejkutach terrorystów z Al.-Kaidy przewieziono potem - jak pisze "Washington Post" - do Rumunii i na Litwę. Niewykluczone, że tam ich "przesłuchiwano"? Gdzie są wyrazy oburzenia wobec tych krajów? Wobec pana premiera Litwy, który w tej sprawie oświadczył, że Litwa nie będzie się przed nikim tłumaczyć (powiedział to ostrzej)? Szefa wywiadu Rumunii, który powiedział, że to niemożliwe? I patrzcie Państwo! Ani Rada Europy, ani "Washington Post", ani nikt w Polsce, nawet się w tej sprawie nie zająknął. Znaczy, można się nie kompromitować?