Polacy tracą na robieniu interesów z państwem. Strasznie to smutne, ale niestety prawdziwe. Najnowszy przykład to spółka Tauron Polska Energia.

REKLAMA

Rząd Ewy Kopacz, panicznie próbując ratować górnictwo albo też udając, że to robi, postanowił zmusić państwowe spółki do wyłożenia pieniędzy. Oczywiście Minister Skarbu Państwa Andrzej Czerwiński zarzeka się, że ewentualne zaangażowanie państwowych spółek w górnictwo odbędzie się na zasadach rynkowych, ale chyba mało kto w to wierzy. A najmniej już prezesi tych spółek.

Można by było zrzucić to na brutalne realia polityki gdyby nie fakt, że tracą na tym zwykli ludzie. A dokładnie inwestorzy.

Kilka lat temu Ministerstwo Skarbu Państwa szumnie uruchomiło akcję Akcjonariat Obywatelski. Rząd zachęcał Polaków do kupowania akcji największych prywatyzowanych spółek. W 2010 roku w ten sposób na giełdę trafił Tauron Polska Energia. Przed debiutem na akcje Tauronu zapisało się aż 200 tysięcy osób. Fantastyczny wynik.

Inwestycja niestety średnio się udała, bo od dnia debiutu spółki, jej akcje straciły do dzisiaj prawie 20 procent.

Przyczynił się do tego rząd. Minister Skarbu Państwo nakazał prezesom spółki, mówiąc w uproszczeniu, działanie na szkodę tej spółki, czyli kupienie upadającej kopalni Brzeszcze. Zarząd się zaparł, nie chciał brać na siebie strat i stracił pracę. Warto tu zaznaczyć, że wśród odwołanych jest wiceprezes spółki Tauron Aleksander Grad. Ten sam, który jako Minister Skarbu Państwa uruchamiał Akcjonariat Obywatelski.

Normalny człowiek postawi tu pytanie, czy rząd w ten sposób nie oszukał tych 200 tysięcy inwestorów? Przecież zachęcał do kupowania akcji spółki, której potem nakazał notować straty.

No więc nie oszukał. Przynajmniej w świetle prawa. Akcjonariusze nie mają co liczyć na odszkodowanie od rządu. Dlaczego?

Przed debiutem giełdowym każda spółka musi opublikować dokument pod tytułem "prospekt emisyjny". To biblia dla inwestorów. Tam są wszystkie informacje dotyczące spółki. Zawsze jest też rozdział "Czynniki ryzyka". Tak też było w przypadku Tauronu. A tam na 36. stronie czytamy:

2.1.23 Skarb Państwa, który po przeprowadzeniu Oferty pozostanie największym akcjonariuszem Spółki, może podejmować decyzje, które mogą nie być zgodne z najlepszym interesem Spółki lub innych akcjonariuszy Spółki. Po przeprowadzeniu Oferty Skarb Państwa pozostanie największym akcjonariuszem Spółki, posiadającym uprawnienia osobiste określone w Statucie oraz pakiet Akcji o decydującym wpływie na decyzje Walnego Zgromadzenia. Niezależnie od tego, Statut ogranicza prawa głosu akcjonariuszy Spółki dysponujących ponad 10% głosów na Walnym Zgromadzeniu, za wyjątkiem Skarbu Państwa. Oznacza to, że Skarb Państwa w przyszłości będzie mógł wywierać znaczący wpływ na wybór członków Rady Nadzorczej oraz na wszelkie decyzje wymagające podjęcia uchwały przez Walne Zgromadzenie. Spółka nie może zapewnia, że działania i decyzje Skarbu Państwa nie będą pozostawały w sprzeczności z zamierzeniami lub interesami innych akcjonariuszy Spółki.

Tak. Tu jest napisane, że rząd może działać na szkodę inwestorów Tauron.

Stara, kupiecka zasada głosi "widziały gały, co brały". Może brzmi to mało elegancko, ale przynajmniej jasno pokazuje, że z rządem, zwłaszcza populistycznym albo z nożem na gardle, nie ma co wchodzić w interesy. Chyba, że ktoś jest naprawdę odważnym ryzykantem.

I to tyle w temacie budowanie ogromnego rynku kapitałowego i centrum giełdowego nad Wisłą.