„Polska mogłaby zorganizować zimowe igrzyska olimpijskie. Obliczę koszty organizacji takiej imprezy” – zapowiada minister finansów Jacek Rostowski w Kontrwywiadzie RMF FM. „Ministerstwo finansów obliczyło koszty propozycji z programu gospodarczego PiS, obliczy też koszty olimpiady. Dzięki Bogu, skutki finansowe igrzysk zimowych nie będą dla Polski tak katastrofalne, jak propozycje gospodarcze PiS” – mówi gość RMF FM.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Konrad Piasecki: Panie ministrze, stać na igrzyska olimpijskie, nawet jeśli to tylko igrzyska zimowe?
Jacek Rostowski, minister finansów: To będzie trzeba policzyć, jakie będą koszty.
A pan w ogóle serio podchodzi do tego pomysłu jako minister finansów?
Ja myślę, że jak proszą nas o sprawdzenie kosztów, to te koszty trzeba poważnie obliczyć, sprawdzić jakie będą. Podeszliśmy na serio do obliczenia kosztów propozycji PiS-u na 54 miliardy złotych rocznie, może pan pamięta we wrześniu...
Pamiętam, pamiętam...
Ten projekt będzie oczywiście na dużo mniejszą skalę, dzięki Bogu, na pewno nie będą takie skutki igrzysk nie byłyby dla Polski takie katastrofalne, tak jak tamte propozycje PiS-u, ale jednak jak proszą nas o to, żeby coś obliczyć, to trzeba poważnie do tego podejść.
Dzięki Bogu, skutki igrzysk nie byłyby dla Polski tak katastrofalne, jak propozycje PiS-u
To trzeba będzie liczyć, bo premier mówi: jestem za, wszystko zależy od ministra finansów. Pan intuicyjnie jest za czy przeciw?
Nie byłoby to poważane, gdybym reagował na zasadzie intuicji, trzeba obliczyć, poważnie podejść do obliczenia kosztów, a także patrzeć na korzyści, które też powinny mieć swój wymiar finansowy.
Ale rozumiem, że wstępnie nie ma pan takiego poczucia, że wydawanie pieniędzy na igrzyska zimowe, to wyrzucanie pieniędzy w śnieg i błoto?
Tak samo jak każde igrzyska, czy turnieje problem oczywiście jest taki, że turniej mija, a obiekty pozostają. I pytanie jest na ile będą pożyteczne. To jest zawsze taki problem.
Ale rozumiem, że to wszystko melodią przyszłości jest?
Dokładnie.
Konserwatyści brytyjscy zawodzą swojego byłego stronnika, czyli pana?
No, muszę powiedzieć, że byłem zaskoczony tym, że premier Cameron przyjechał do Brukseli ze stanowiskiem aż tak skrajnym.
Rzeczywiście - pańskim zdaniem - oni są motorem napędowym blokady unijnego porozumienia, czy raczej hamulcem tego unijnego porozumienia?
Brytyjczycy na pewno przyjęli pozycję najbardziej skrajną. Proponowali cięcia - w porównaniu z propozycją Hermana Van Rompuya, której Polska nie przyjęła, bo uważa, że jest zbyt skromna, jeżeli chodzi o rozmiar budżetu, to Brytyjczycy - przyjeżdżając do Brukseli - proponowali cięcia w okolicach 70-80 miliardów euro, jeżeli chodzi o rozmiar całego budżetu. To było stanowisko bez żadnych wątpliwości najbardziej skrajne ze wszystkich.
Pan rozumie premiera Wielkiej Brytanii jako były członek partii torysów?
Ja rozumiem wszystkich płatników netto, że im się niespecjalnie podoba, że muszą płacić na UE. Ale oczywiście Wielka Brytania ma gigantyczne korzyści z tego, że jest w UE. Ma dostęp do jednolitego rynku, 40 proc. wszystkich transakcji, całego sektora finansowego, całej Europy, znajduje się w Londynie. Jak telewizja BBC dwukrotnie przeprowadzała ze mną wywiad w Brukseli, to jasno powiedziałem, że jeżeli się chce jeździć autobusem, to trzeba płacić za bilet. Myślę, że oni będą musieli nawet - jeśli na tym etapie nie chcą tego przyjąć do wiadomości - to przyjąć do wiadomości będą musieli.
Czyli uważa pan, że porozumienie jest kwestią niespecjalnie odległą, a na pewno nie niemożliwą?
Spotykamy się ponownie...
W styczniu.
W styczniu. Jest to trochę tak, jak mecz futbolowy - pierwsza połowa bez goli. Uważam, że udało nam się obronić naszą pozycję nienajgorzej. Na końcu, po ciężkich negocjacjach Brytyjczycy zeszli - i razem z nimi Holendrzy - ze swoich żądań o cięcia w granicach 80 miliardów euro na 30 miliardów. Co więcej, także wskazywali, razem ze wszystkimi, że polityka spójności i polityka rolna, na których nam najbardziej zależy...
Nie ucierpią aż tak mocno.
Nie powinny ucierpieć.
Czyli będzie zgoda, pańskim zdaniem?
Ale proszę zauważyć - i to jest chyba najważniejsze, to naprawdę kluczowa rzecz - na początku strategia brytyjska polegała na tym: "My chcemy maksymalnych cięć, a potem wy sobie dacie radę, skąd one mają przyjść". Uważam, że gdyby ten scenariusz przeszedł, to naprawdę sytuacja Polski byłaby niezmiernie trudna. My jako największy beneficjent środków unijnych bylibyśmy pod presją ze wszystkich stron. Wobec tego dla nas szczególnie postulaty brytyjskie były groźne.
Gdyby przeszedł scenariusz Camerona, sytuacja Polski byłaby niezmiernie trudna
Za miesiąc zaczniemy odczuwać na własnej skórze, co znaczy recesja?
Myślę, że mamy...
Będzie tak, że z zielonej staniemy się czerwoną wyspą?
Nie, nie. Chwileczkę, Bez przesady. Spokojnie. Sytuacja jest taka, że mamy spowolnienie, które przewidywaliśmy. Przewidujemy spowolnienie na pewno w pierwszej połowie 2013 roku i oczekujemy poprawy w drugiej połowie i potem dalszej poprawy w 2014. Uważam, że w pewnym sensie...
Takiego spowolnienie, które zejdzie poniżej zera?
Tego nie jesteśmy w stanie w pełni przewidzieć, ale raczej nie.
A takiego spowolnienia, które każe zmieniać budżet?
Nie, w tej chwili absolutnie tego nie przewiduję mimo, że oczywiście nie można tego w stu procentach wykluczać. Powiem jedną rzecz: sytuacja jest bardziej przewidywalna jeśli chodzi o jej ostateczny kształt, niż była w 2008 i 2009 roku. Dzisiaj możemy z dużo większą pewnością powiedzieć, że druga połowa 2013 roku i 2014 będą lepsze, bo fundamenty strefy euro, jeśli chodzi o instrumenty, które istnieją, determinacja państw strefy euro, aby ratować i Grecję całą strefę euro, widzieliśmy wczoraj umowę, żeby Grecję ratować, są dużo silniejsze. Już w takim horyzoncie druga połowa 2013 i 2014 r. - możemy być naprawdę dużo bardziej spokojni niż byliśmy w 2009 roku. To w 2009 roku, nie przesadzajmy, nie najgorzej daliśmy sobie radę.
Przewidujemy spowolnienie na pewno w pierwszej połowie 2013 roku i oczekujemy poprawy w drugiej połowie i potem dalszej poprawy w 2014
Pytania od słuchaczy. Pan Michał pyta: "Czy po obniżeniu ceny gazu czeka nas podwyżka akcyzy na ten gaz"?
Na pewno jest tak, że derogacja, która nam pozwalała nie pobierać, akcyzy wygasa pod koniec przyszłego roku, ale to będzie miało efekt dość marginalny.
Kilku groszowy?
Kilkugroszowy na metrze sześciennym?
Kilkugroszowy, a mamy nadzieję, że w sytuacji, w której cena gazu będzie na rynkach światowych, a nasza cena teraz jest bardziej skorelowana z cenami gazu niż ropy i to było wielkie osiągnięcie ministra Budzanowskiego, która pozwala osiągnąć 10-procentową obniżkę cen gazu, no to tutaj będziemy mieli dodatkowy lekki spadek, który spowoduje, że ten wzrost akcyzy będzie w ogóle nieodczuwalny. Taką mamy nadzieję.