Według Macieja Falkowskiego z Ośrodka Studiów Wschodnich zamach w Moskwie "to powtórka" z Budionnowska, gdzie w 1995 r. Czeczeńcy zajęli szpital. Po nieudanej interwencji Rosji obie strony usiadły wówczas do rozmów, ich konsekwencją było podpisanie traktatu pokojowego.
Niemożliwością jest, żeby ten zamach nie był wcześniej przygotowany, żeby nikt o nim nie wiedział – powiedział Falkowski, znawca Kaukazu Północnego. Przypomniał, że gdy rozpoczęła się interwencja wojsk rosyjskich w Czeczenii, większe tamtejsze ugrupowania zostały w ciągu pół roku rozbite. Rosjanie nie chcieli podejmować rozmów z Czeczeńcami. Gdyby wojna trwała dalej, Czeczeńcy prawdopodobnie by ją przegrali.
Jeden z dowódców czeczeńskich Szamil Basajew, na czele swojego oddziału dokonał jednak rajdu na południu Rosji i zajął szpital w miejscowości Budionnowsk w Kraju Stawropolskim. Zażądał zawieszenia broni w Czeczenii, wycofania wojsk i rozpoczęcia rozmów ze stroną rosyjską.
Można powiedzieć, że tamten zamach zakończył się sukcesem Czeczeńców - powiedział Falkowski. Dodał, że Rosjanie początkowo podjęli próbę odbicia zakładników, ale "bardzo wielu" spośród przeszło tysiąca zginęło. Przypomniał, że interweniował wówczas ten sam oddział, który jest dziś w okolicy moskiewskiego teatru - Alfa.
Falkowski zwrócił również uwagę, że na to, iż wówczas były ofiary, Rosjanie przerwali oblężenie i rozpoczęli negocjocje z Czeczeńcami. Otworzyli im też korytarz do Czeczenii, którym ci mogli powrócić. Faktycznie przerwano działania wojenne w Czeczenii. To był początek zwycięstwa Czeczenii w pierwszej wojnie - powiedział.
31 sierpnia 1996 roku Asłan Maschadow i nieżyjący już gen. Aleksander Lebiedź (był wtedy szefem Rady Bezpieczeństwa Rosji) podpisali traktat pokojowy.
23:00