W Brukseli wybuchła największa w historii wojna lobbingowa. Ścierają się zwolennicy i przeciwnicy tytoniu. Chodzi o unijną dyrektywę tytoniową, która ma ograniczyć palenie.
Już niedługo, 8 października ma się odbyć być głosowanie nad dyrektywą w europarlamencie. W Brukseli aż huczy, bo jeden z największych koncernów tytoniowych stworzył na własny użytek elektroniczną kartotekę europosłów zaznaczając stopień "przydatności" każdego z nich dla interesów firmy.
O sprawie donosiły już wielkie europejskie media: "Der Spiegel", "Le Soir", "The Guardian", "Le Parisien". Ów koncern dosłownie rozpracowywał eurodeputowanych. Przy każdym nazwisku europosła jest informacja o spotkaniach z przedstawicielami koncernu, z dzienną datą, jest zaznaczone także, czy trzeba dalszych spotkań. Każdy europoseł oznaczony został albo kolorem zielonym (przychylny interesom firmy tytoniowej), pomarańczowym (trzeba nad danym posłem jeszcze popracować, trzeba się z nim jeszcze spotkać ) i czerwonym (poseł przeciwny interesom firmy, wróg tytoniu).
Dzięki temu koncern mógł robić symulację głosowań. Jak sprawdziłam, w tych dokumentach wszyscy polscy eurodeputowani zostali oznaczeni kolorem zielonym, jako ci, co sprzyjają interesom koncernu. Niby nie powinno to dziwić, bo polski rząd jest przeciwny dyrektywie tytoniowej.
Szkoda jednak, że wśród polskich eurodeputowanych nie ma chociaż jednego "sprawiedliwego", który by się odważył wybrać to pierwsze... Tak się może zdarzyć, jest zbieżność interesów jakiegoś lobby i naszych przekonań - tłumaczy mi jeden z eurodeputowanych. W marcu zeszłego roku przedstawiciele koncernu przeprowadzili już rozmowy z połową polskich eurodeputowanych. Bogusław Sonik z PO wymieniany jest w dokumentach jako jeden z najchętniej widzianych przez koncern autorów raportu nt. dyrektyw tytoniowej w komisji ds. ochrony środowiska. To oburzające, takie operacyjne segregowanie eurodeputowanych - mówi mi Sonik i zapewnia, że walczy o "slimy" i "mentole", ale poza tym popiera zapisy o ochronie zdrowia w dyrektywie tytoniowej.
Małgorzata Handzlik nie dziwi się, że znalazła się w dokumentach koncernu. Przygotowywała raport na temat dyrektywy tytoniowej. Spotykała się więc z lobbystami, co jest normalne. Miała jednak na nich sposób. Zastosowała się po prostu do wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia, która przestrzega przed spotkaniami z lobby tytoniowym. Z każdego spotkania Handzlik zamieszczała na swojej stronie internetowej - notatkę. Te spotkania odbywały się zawsze w towarzystwie mojej asystentki i dodatkowo przychodziła na nie doradczyni z mojej grupy politycznej - opowiada eurodeputowana. Dzięki tej przezorności i przejrzystości zyskała uznanie organizacji prozdrowotnych, chociaż jej raport wspierał raczej tezy lobby tytoniowego. To przykład jak europoseł powinien się zachowywać wobec lobbystów - chwali przedstawicielka EPHA (European Public Health Alliance), Monika Kosisinska. Niewielu eurodeputowanych do tego stopnia informowało o swoich spotkaniach z przedstawicielami firm tytoniowych - dodała.