Teka komisarza ds. rolnictwa dla Polski to strzał w dziesiątkę. Polski komisarz może przejść do historii jako ten, który doprowadzi w końcu do wyrównania dopłat bezpośrednich dla polskich rolników. Przed Januszem Wojciechowskim stoją jednak także trudne wyzwania.
Teka komisarza ds. rolnictwa nie jest na miarę image’u Polski szybko rozwijającej się, nowatorskiej, dynamicznej, opartej na nowych technologiach. Do takiego wizerunku bardziej pasowałaby teka przemysłowa, związana infrastrukturą czy rynkiem wewnętrznym. Teka komisarza ds. rolnictwa jest "zachowawcza", jednocześnie jednak bardzo merytoryczna i nie budzi kontrowersji. To ogromny budżet. Jest to teka bardzo ważna i nikt w Brukseli temu nie zaprzecza. Niektórzy z moich rozmówców w KE byli nawet zaskoczeni, że Polska, na której wciąż ciąży odium kraju niepraworządnego - otrzymuje propozycję objęcia tak ważnej teki. Dla Polski i polskiego rolnictwa to wielka szansa, ale i spore wyzwanie.
Janusz Wojciechowski wydaje się być dobrym kandydatem. Większość moich rozmówców jest zgodna co do tego, że ma duże szanse na akceptacje w Parlamencie Europejskim, a na pewno większe niż Krzysztof Szczerski - wiązany z krytykowaną w UE reformą sądownictwa. Wojciechowski nie jest kontrowersyjnym politykiem w Brukseli, nie jest postrzegany jako "jastrząb dobrej zmiany". Ostatnie 3 lata w Europejskim Trybunale Obrachunkowym sprawiały, że jego pozycja wzrosła. Inna była sytuacja polityczna, gdy Parlament Europejski odrzucił w 2016 roku jego kandydaturę na audytora w ETO. I nie da się tego przełożyć na obecną sytuację (chociaż nie można wykluczyć, że pojawią się w PE takie próby).
Polski komisarz może przejść do historii jako ten, który doprowadzi w końcu do wyrównania dopłat bezpośrednich dla polskich rolników z dopłatami rolników z krajów Europy Zachodniej. To polski postulat od czasów, gdy negocjowaliśmy ponad 15 lat temu nasze wejście do Wspólnoty. Dyskryminacja w płatnościach utrzymuje się do dzisiaj. I jest to nadal jawny symbol dwóch kategorii członków w UE. Poszczególne rządy RP obiecywały rolnikom wyrównanie dopłat i na obietnicach się kończyło. Teraz może się to w końcu stać. Polak będąc komisarzem ds. rolnictwa - jestem o tym przekonany - doprowadzi w 2027 roku do wyrównania tych płatności - usłyszałam w Komisji Europejskiej od osoby, która zna się na kwestiach rolnych. Oczywiście polski komisarz musiałby to wynegocjować, także z krajami UE i "przepchać" na kolegium komisarzy. Różnica w płatnościach wynosi obecnie około 10 proc., więc nie jest to aż tak dużo. A politycznie znaczyłoby bardzo wiele. Jeżeli komisarzem zostałby ktoś z innego kraju, mniej wrażliwego na sprawy rolnictwa - to nie sądzę, żeby to był dla niego priorytet - usłyszałam w KE. Rolnictwo to połowa unijnego budżetu. Już sam ten fakt nadaje znaczenie komisarzowi. Polski komisarz będzie z pewnością walczyć o zachowanie wysokiego budżetu UE na rolnictwo. Będzie miał także możliwość kierowania środków do Polski i innych krajów UE w razie katastrof naturalnych. Oczywiście wszystkie decyzje podejmuje kolegium komisarzy, ale bardzo często bywa, że ponieważ inni komisarze na rolnictwie się nie znają i się nim nie interesują - to komisarz ds. rolnictwa nie ma większych trudności by "przepchać" swoje postulaty. Teka ds. rolnictwa nie jest także kontrowersyjna i nie powinna wywoływać konfliktów. W pewnym sensie jest więc "bezpieczna", zwłaszcza w momencie, gdy wciąż nie jest rozstrzygnięty spór o praworządność. Rolnictwo nie było zapalnym politycznie tematem ustępującej KE, która musiała się zmagać z kryzysem migracyjnym, wzrostem nastrojów antyeuropejskich i populistycznych w Europie, naruszaniem praworządności przez Polskę i Węgry, brexitem, kryzysem greckim czy aferą Volkswagena. Teka ds. rolnictwa daje więc możliwość pokazania się od strony merytorycznej, a nie politycznej polskiemu kandydatowi i daje okazję do spokojnego i rzeczowego przedstawiania polskich racji w ramach kolegium komisarzy.
Gdyby Polska otrzymała inną tekę (np. energię, co było i tak od początku skazane na niepowodzenia) to komisarz popadłby w konflikt np. ze stronnikami Nord Stream 2. W przypadku rolnictwa zyskujemy natomiast przyjaciół. Z Francją różnimy się w większości spraw, jednak jeżeli chodzi o rolnictwo to nasze interesy są zbieżne. Paryż, który chce utrzymać wysoki budżet na rolnictwo - stanie się największym stronnikiem polskiego komisarza. Pod płaszczykiem realizowania interesów Francji, Wojciechowski będzie mógł więc załatwiać także wiele dla polskich rolników.
Oczywiście wyrównanie dopłat to nie może być główny priorytet polskiego komisarza. Wojciechowski zapowiedział zresztą, w rozmowie ze mną - stworzenie długofalowej wizji europejskiego rolnictwa. Powiedział, że polityka rolna "musi być prowadzona z myślą o rolnikach, ale musi być prowadzona także z myślą o całym społeczeństwie". Z pewnością sporym wyzwaniem będzie to, na ile w tej wizji uda się mu się połączyć i wyważyć sektorowe spojrzenie (z punktu widzenia rolnika, a więc dopłaty i inne wsparcia) z potrzebami konsumentów, wyzwaniami klimatycznymi i ochroną środowiska. I tu może być pułapka dla tych, którzy myślą, że polski komisarz ds. rolnictwa będzie "tylko sypać kasą". Wojciechowski w pewnym momencie będzie musiał wytłumaczyć polskim rolnikom, dlaczego kosztowne uwzględnianie kwestii ocieplenia klimatu czy ochrony środowiska jest ważne dla naszej planety. Nie jest nawet wykluczone, że będzie poodejmować decyzje, od których polski rząd będzie chciał się odcinać. Do tej pory rolnikom trudno było pozytywnie odpowiadać na te coraz nowsze wymogi dotyczące np. ekologii czy dobrostanu zwierząt, z których jednak kierownictwo UE nie zrezygnuje.
Kolejnym wyzwaniem będzie jego samodzielność w nowym kolegium. Gdy pytałam Wojciechowskiego o to, jak sobie wyobraża nową strukturę KE i swoją podległość wiceprzewodniczącemu KE, odpowiedział: Kwestie wewnętrznej struktury KE mają dla mnie drugorzędne znaczenie, dla mnie najważniejsze jest to, co trzeba robić. W tej odpowiedzi wykazał dużą dozę naiwności, bo bez wywalczenia sobie samodzielności, mocnej pozycji - może zostać zepchnięty na margines kolegium komisarzu. Nie chcę być złośliwa, ale chichotem historii byłaby sytuacja gdyby Frans Timmermans (który ma już w kieszeni stanowisko wiceprzewodniczącego) został komisarzem ds. ekonomicznych i...nadzorował prace polskiego komisarza. Bardzo ważne jest więc "usytuowanie" Wojciechowskiego. Także zbyt mało precyzyjne (może z powodu tego, że sprawa nominacji na kandydata na komisarza jest nowa) są zapowiedzi Wojciechowskiego dotyczące budowania własnego gabinetu oraz popierania Polaków na stanowiska w gabinetach innych komisarzy. Stanowisko szefa gabinetu jest kluczowe, bo to osoba, która negocjuje przyszłe akty prawne. Istotne jest, by to był ktoś z doświadczeniem w unijnych instytucjach. Gabinet komisarza ds. rolnictwa jest bardzo atrakcyjny. Z pewnością więc w zamian za obecność np. Francuza u siebie - Wojciechowski będzie mógł umieścić Polaka w gabinecie francuskiej komisarz. W odchodzącej kadencji KE było 16 Polaków w gabinetach komisarzy. Żeby osiągnąć ten rekord - trzeba już zacząć dyplomatyczne zabiegi.