Unia chce podpisać część polityczną układu stowarzyszeniowego z Ukrainą „bardzo szybko” – zadeklarowali unijni przywódcy na szczycie w Brukseli. Oznacza to podpisanie jej "z aktualną władzą na Ukrainie, bez czekania na nowe wybory" – wyjaśniał polski premier, który o to zabiegał na szczycie UE w Brukseli. „Przyjęcie na szczycie Arsenija Jaceniuka premiera kraju, który nie jest członkiem Unii, jest wyjątkowe” – mówił z kolei prezydent Francji Francois Hollande.
Zaproszenie Jaceniuka zaproponowała Polska. Tym razem Unia rzeczywiście podjęła decyzje - wyjątkowe. Zgoda na podpisanie umowy przed wyborami to przede wszystkim bardzo mocne uwiarygodnienie rządu Arsenija jaceniuka. Gest, który ma znaczenie geostrategiczne. Unia Europejska uznała legalności tych władz w momencie, gdy Moskwa twierdzi, że są one nielegalne. To także wzmocnienie tej ekipy przed wyborami, które odbędą się 25 maja. Po prostu - Unia dotrzymała słowa. Ukraina spełniła warunki, więc można podpisać układ stowarzyszeniowy. To także kredyt zaufania. Teraz strumień pieniędzy będzie mógł popłynąć na Ukrainę zarówno z Brukseli, jak i z międzynarodowych instytucji.
Nie jest jednak znane ani miejsce, ani data podpisania umowy UE-Ukraina. Polska chciałaby, żeby podpisanie odbyło się w Kijowie. Szefowie państw i rządów zatwierdzili także pakiet pomocowy dla Ukrainy, który opiewa na 11 mld. euro i zawiera wiele udogodnień. Także stanowiska szefów państw i rządów wobec Rosji okazało się ostrzejsze niż można się było spodziewa.
Nieoficjalnie dyplomaci przyznają, że ogłoszenie sankcji przez Stany Zjednoczone w trakcie obrad szczytu wpłynęło na zaostrzenie unijnego stanowiska wobec Rosji. Restrykcje, które Unia wprowadza od zaraz mają charakter raczej tylko symboliczny. Praktyczne ich znaczenie jest raczej niewielkie. To jednak tylko pierwszy etap.
Unia zagroziła, że jeżeli w ciągu najbliższych kilku dni Rosja nie wycofa swoich wojsk z Krymu, to zostaną wprowadzone o wiele mocniejsze sankcje: zakaz wjazdu do Unii i zamrożenie kont obywatelom Rosji odpowiedzialnym za inwazję. Natomiast jeżeli Rosja przekroczy czerwoną linię i będzie się posuwać w głąb Ukrainy, to czekają ją nawet sankcje ekonomiczne.