Donald Tusk nie zamierza za wszelką cenę bić się o miliardy dla Polski. Mówiąc o negocjacjach w sprawie unijnego budżetu premier dał się przyłapać na zadziwiającej szczerości. "Miliard w tę czy we w tę w sytuacji, w której byłby znak zapytania, czy w ogóle jest budżet? Każdy by to przeżył" - powiedział w Brukseli.
Takie stawianie sprawy to wstępna zgoda na cięcia i stratę choćby wspomnianego 1,5 miliarda euro. Już wcześniej premier znacznie zaniżył stawkę, o którą walczy, nie musi więc bić się o każdy miliard. Na końcu rokowań nie będzie też musiał się tłumaczyć ze straty "miliarda w tę lub miliarda we w tę".
Premier już na początku negocjacji uznał, że kluczowe dla Polski jest to, by w ogóle doszło do porozumienia, bo w każdym rozdaniu i tak daje ono Polsce dziesiątki miliardów euro.
Prezentowana przez Tuska taktyka jest mocno dyskusyjna. Niepotrzebnie odsłaniamy karty, a przecież walczyć trzeba do końca i o każde euro.