Komisja Europejska nie zamierza akceptować nacisków Moskwy na państwa członkowskie w sprawie gazu. Bruksela zwróciła się do tych państw Unii, które uległy presji Gazpromu i podpisały kontrakty gazowe niezgodne z prawem unijnym, żeby je - renegocjowały.

REKLAMA

Chodzi o kontrakty podpisane przez sześć krajów (Bułgarię, Węgry, Słowenię, Grecję, Chorwację, Austrię, a także należącą do Wspólnoty Energetycznej UE Serbię ) przez które będzie przebiegać Gazociąg Południowy, dostarczający gaz do Europy z pominięciem Ukrainy.

Bruksela stwierdziła, że kontrakty nie gwarantują dostępu unijnym firmom do sieci przesyłowej (podstawowa zasada tzw. trzeciego pakietu energetycznego). A więc umacniają monopolistyczną pozycję Gazpromu. To nie przypadek, że Komisja ogłasza swoją decyzję, gdy toczy się polityczna gra o Ukrainę.

Bruksela chce pokazać, że nie toleruje rosyjskiej presji a unijne prawo obowiązuje w Europie - także Gazprom. Tutaj nie ma miejsca na kompromis. Bruksela może dopiąć swego, bo ma możliwości działania. Zagroziła sześciu krajom pozwami do Trybunału UE, jeżeli umowy nie zostaną zmienione.

Bruksela oferuje także swoje wsparcie, które może być potrzebne podczas rozmów z tak silnym i przebiegłym negocjatorem jakim jest Gazprom. Po raz pierwszy Komisja Europejska doprowadziła do renegocjacji umowy gazowej na początku 2011 roku między Polską a Rosją.

Bruksela wtedy bardzo Polsce pomogła, dzięki czemu ostateczny kształt umowy był dla nas korzystniejszy. Także wówczas chodziło o to, że Gazprom chciał utrzymać swoją monopolistyczną pozycję i nie zgadzał się na dostęp stron trzecich do sieci przesyłowej. Po raz pierwszy zadziałała wówczas zasada "solidarności energetycznej".