Komisja Europejska pokazała mi błyskotki i sądzi, że ich blask spowoduje u mnie zaciemnienie umysłu.
Wszyscy polscy dziennikarze w Brukseli zostali zaproszeni na bezprecedensowe spotkanie z wysokim urzędnikiem Komisji Europejskiej (zastrzegł anonimowość, więc nie mogę ujawnić nazwiska). W czasie gdy nie ustała jeszcze w brukselskich kuluarach polemika na temat nieobecności przedstawicieli Unii (Barroso, Van Rompuya, Lewandowskiego) na pogrzebie pary prezydenckiej, urzędnik ten oznajmia, że Polka zostanie członkiem gabinetu szefa Komisji Europejskiej, a premier Tusk będzie wyróżniony pierwszym zaproszeniem na posiedzenie kolegium komisarzy.
Tylko mało doświadczony dziennikarz "złapie się" na takie świecidełka i nie połączy faktów. Tym bardziej, że do tej pory nie informowano polskich dziennikarzy o nominacjach urzędników w tak szczególny sposób. A informacje o wizytach oficjalnych szefów rządów ogłaszane były zawsze na zwyczajnych, codziennych spotkaniach z międzynarodową prasą. I nie przypominam sobie, aby wizyty takie ogłaszano aż z dwumiesięcznym wyprzedzeniem…
Trudno oprzeć się wrażeniu, że podając te informacje właśnie teraz, Komisja za wszelką cenę próbuje poprawić swój mocno nadszarpnięty wizerunek. Świecąc nieobecnością w Krakowie, Europa dotknęła wielu Polaków i dała argumenty tym, którzy podważają unijną solidarność. Teraz próbuje ratować swój wizerunek. Niestety robi to nieudolnie.
Urzędnik powiedział, że informacja o tym, że szykowany przez Belgów samolot nie zdoła wylecieć (miał zabrać Barroso, Lewandowskiego, Van Rompuya i Rasmussena), została podana o godz. 21. Byłoby wówczas wystarczająco czasu, by jeszcze wsiąść w samochód. Zrobiła tak zresztą żona prezydenta Gruzji, która będąc w tym czasie w Brukseli także początkowo liczyła na ten sam belgijski samolot (patrz. Wywiad z Sandrą Saakaszwili w "Rzeczpospolitej" z 12.04.10). Gdy jednak okazało się, że samolot nie wyleci, pojechała autem i dotarła na czas. Zupełnie inną wersję nt. planowanego wylotu tego samego samolotu usłyszeliśmy kilka dni temu od komisarza Lewandowskiego.
Lewandowski twierdził, że "dopiero koło północy przyszła kategoryczna wiadomość, iż przestrzeń powietrzna będzie zamknięta" (proszę posłuchać jego tłumaczeń na moim poprzednim blogu). Ta późna pora - jak rozumiem - miała wyjaśnić niemożność dotarcia do Krakowa i usprawiedliwić nieobecność Barroso i jego własną.
Szkoda tylko, że te wyjaśnienia są sprzeczne, a przez to mało przekonywujące. Zaufania do Unii nie odbuduje się mętnymi tłumaczeniami oraz świecidełkami o nominacji urzędnika i zaproszeniu polskiego premiera do Brukseli.