Za cichym przyzwoleniem Komisji Europejskiej Niemcy szantażują Polskę w sprawie uchodźców. Nasilają się niespotykane do tej pory naciski na nasz kraj, żebyśmy przyjęli kolejnych uchodźców i zgodzili się na ich trwały podział między kraje Unii.
Berlin szantażuje nas na wiele sposobów. Kanclerz Merkel uzależnia istnienie strefy Schengen - a więc swobody podróżowania - od zgody na stały podział imigrantów. Swoboda ta jest uznawana przez większość Polaków za największą zdobycz członkostwa w Unii. Kolega partyjny Merkel, niemiecki eurodeputowany Elmar Brok, posuwa się z kolei do szantażu finansowego i mówi, że pieniądze z unijnych funduszów strukturalnych powinny dostać te kraje, które przyjmują uchodźców.
Mimo że nie ma związku między rozdzielonymi już funduszami, a sprawą przyjmowania imigrantów, Komisja Europejska nie dystansuje się od tej wypowiedzi. Wręcz jej przyklaskuje. Jesteśmy otwarci na wszystkie konstruktywne propozycje, które przedstawiają kraje członkowskie - komentowała jego wypowiedź rzeczniczka Komisji Natasha Bertaud. Bruksela dodatkowo szantażuje nas także unijnym Trybunałem Sprawiedliwości i karami finansowymi za opóźnienia we wdrażaniu dyrektywy azylowej.
Z niemieckiej strony słychać też głosy, że unijna solidarność z Ukrainą powinna być uzależniona od naszej solidarności w podziale imigrantów z Południa. Znamienne są słowa Broka: "Jeśli nie będzie solidarności w sprawie podziału imigrantów, nie będzie jej też w innych kwestiach. Solidarność jest ulicą dwukierunkową. Działa w dwie strony."
Komisja Europejska zrobiła ze sprawy imigrantów swój priorytet. Jest to "być, albo nie być" dla szefa Komisji Jean Claude’a Junckera. Bruksela wszystko podporządkowała temu jednemu celowi. Ma w tym poparcie Berlina. Szef KE Juncker przyśpiesza ogłoszenie nadzwyczajnych środków, które mają - jego zdaniem - rozwiązać ten problem. Już w przyszłym tygodniu zamierza ogłosić podczas przemówienia "o stanie Unii Europejskiej" nowe zasady stałego rozdziału uchodźców. W następnym tygodniu, 14 września propozycja ta zostanie przedstawiona do akceptacji krajom UE, podczas posiedzenia unijnych ministrów spraw wewnętrznych. Jeżeli forsowana przez Brukselę i Berlin propozycja przejdzie, to co roku Polska będzie musiała przyjmować określoną grupę imigrantów. Może to być od kilkuset do kilku tysięcy uchodźców rocznie.
Najgorsze w tym jest to, że wykręca nam się ręce i zmusza się nas do dobrego uczynku, a przecież każdy powinien otwierać drzwi do własnego domu dobrowolnie.
(abs)