Jacek Rostowski drażni swoją wyniosłością i arystokratycznymi manierami. Sprawia wrażenie, że to on udziela lekcji, tymczasem, to my mamy zadanie do odrobienia. "Potrafi odwrócić się na pięcie i odejść, gdy jego rozmówca nie dokończył jeszcze zdania" - opowiada mi jeden z urzędników Komisji.
Nie wiem, czy minister odwrócił się od komisarza ds. walutowych Olli Rehna, ale wyraźnie nie do końca go zrozumiał. A robił potem - w rozmowie z dziennikarzami - dobrą minę do złej gry i twierdził, że rozmawia na temat przedłużenia do 2013 roku terminu schodzenia z deficytem do wyznaczonych 3 proc. PKB. Właśnie o tym w tej chwili dyskutujemy, czy to ma sens - i z naszego punktu widzenia, i z punktu widzenia Komisji - zobaczymy - mówił Rostowski, chcąc sprawić wrażenie, że piłka jest w grze.
Tymczasem z punktu wiedzenia Komisji mecz jest skończony. Komisarz Rehn powiedział twardo "nie". Nie widzę żadnej potrzeby przesuwania terminu poza 2012 rok. Polska miała przecież dobre wyniki gospodarcze nawet podczas kryzysu, co właściwie tylko podkreśla konieczność wypełnienie zaleceń i trzymania się wyznaczonego celu - stwierdził.
Gdy pytałam Rostowskiego, kiedy prześle szczegółowy plan koniecznych oszczędności, by osiągnąć wyznaczony pułap w przyszłym roku odpowiadał nonszalancko : wtedy, kiedy będzie gotowy. Minister chciał sprawić wrażenie, że ma czas i że to on decyduje o kalendarzu. Komisarz Rehn powiedział jednak, że czasu już nie ma a plan chce otrzymać bardzo szybko. Oczekuje wkrótce formalnej odpowiedzi z Warszawy w sprawie zastrzeżeń które podniosłem - mówił twardo.
Wbrew temu, co minister próbuje udowodnić, nie jest to układ, w którym on rozdaje karty, nie jest to nawet układ partnerski. To twarde zobowiązanie prawne, zalecenie Rady UE, które minister musi wykonać. Jeżeli tego nie z zrobi, to grożą nam kary.
W ciągu sześciu, ośmiu miesięcy możemy utracić część funduszy spójności, czyli unijnych pieniędzy na budowę autostrad czy oczyszczalni ścieków. Żaden polityk nie odważy się na takie ryzyko. Rehn będzie więc rozmawiać z premierem Tuskiem, który przed wyborami z pewnością nie będzie chciał starcia z Komisją. A Rostowski od premiera Tuska z pewnością nie odwróci się na pięcie.