Francja i Niemcy przedstawią plan wspólnych działań do 2027 roku, który zostanie zaproponowany także innym krajom Unii Europejskiej. Chodzi o nowy napęd dla Unii Europejskiej. Zarys tego planu zostanie upubliczniony już 13 lipca w Paryżu, gdzie dojdzie do wspólnego posiedzenia rady ministrów Niemiec i Francji.
Teoretycznie jest to plan odnowienia Unii Europejskiej, który ma nie wykluczać kogokolwiek, jednak istnieją obawy, że kraje te będą chciały narzucić swoją wizję Europy pozostałym członkom UE praktycznie we wszystkich dziedzinach od migracji przez obronę, bezpieczeństwo granic do edukacji.
Mówimy o planie działań na najbliższe 10 lat. W dziedzinach takich jak obrona, bezpieczeństwo, migracja, tematy handlowe, walka z terroryzmem i tematy edukacyjne i kulturalne - zrobimy bardzo konkretne postępy - mówił prezydent Francji Emmanuel Macron na wspólnej konferencji prasowej z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, po zakończeniu szczytu UE.
Kanclerz Merkel była może trochę bardziej ostrożna, ale nie wykluczyła otwierania Traktatów UE, żeby przeprowadzić tę odnowę Unii Europejskiej "tam, gdzie to będzie konieczne". Dla Polski francusko-niemiecka współpraca w pewnych dziedzinach może być bardzo trudna. Dla wielu komentatorów namacalnym przykładem współdziałania Niemiec i Francji są ostanie naciski na Polskę w sprawie uchodźców i praworządności. Jak pisałam już TUTAJ, Paryż i Berlin porozumiały się przeciwko polskim władzom i podzieliły się rolami.
Prezydent Francji mówi Polsce to, czego nie może - ze względów historycznych - powiedzieć Merkel. Ten wspólny plan dla Europy może być dla nas niekorzystny, także jeżeli będzie to realizacja francuskiego pomysłu zacieśniania strefy euro z osobnym budżetem i instytucjami.
Prezydent Francji będzie także forsował niekorzystne dla naszych firm zaostrzanie unijnych przepisów w sprawie delegowania pracowników. I także może liczyć na wsparcie Berlina.
Pomysł odnowienia francusko-niemieckiego napędu w Unii wzbudzi obawy nie tylko w Polsce. Z aplauzem przyjmują te zapowiedzi raczej "stare" kraje Unii Europejskiej, np. Belgia czy Włochy. O wiele bardziej ostrożne są kraje skandynawskie.
W Brukseli już złośliwie mówi się o tym związku prezydenta Francji Emmanuala Macron i kanclerz Niemiec Angeli Merkel - "Emmangela" - na wzór hollywoodzkiej pary zwanej "Brangelina" (Angelina Jolie i Brad Pitt).
(łł)