Opóźnia się szczyt Unii Europejskiej w Brukseli - przywódcy czekają na powrót z Mińska Angeli Merkel i Francoisa Hollande’a. I dopiero od nich dowiedzą się, jakie decyzje ws. konfliktu na Ukrainie podjęto. Nie buduje to dobrego wizerunku Unii Europejskiej i jej przywódców, w tym Donalda Tuska. Prezydent Wspólnoty jedynie czeka na rozwój wydarzeń, a nie wpływa na nie.
Będzie musiał zaakceptować wyniki rozmów w Mińsku, podczas których największe mocarstwa dzieliły się wpływami, nie mając wyraźnego mandatu negocjacyjnego od całej Unii.
W Brukseli mówi się, że Tusk - chcąc wykazać się jakąkolwiek aktywnością - w ostatniej chwili zaprosił na brukselski szczyt prezydenta Ukrainy Petro Poroszenkę. Nie wszystkim się to spodobało, bo Tusk nie skonsultował tego zaproszenia ze wszystkimi stolicami.
Chodzi o to, żeby pokazać, że Unia stoi po stronie ofiary - wyjaśnia otoczenie Tuska.
Zdaniem znawcy polityki ukraińskiej Pawła Kowala, zaproszenie Poroszenki jest spóźnione o dwa miesiące. Ukraiński prezydent już w grudniu chciał przyjechać na unijny szczyt, ale wtedy Tusk go nie zaprosił.
Dobrze, że Poroszenko jest zaproszony - szkoda, że teraz będzie występować jako listek figowy - mówi mi Paweł Kowal.
A listek figowy ma ukryć wstydliwy fakt, że Tusk i szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini nic w sprawie Ukrainy nie robią.