Bezrobotni Polacy będą wydalani z Holandii. Minister do spraw socjalnych Henk Kamp ogłosił nowe, zaostrzone przepisy, które mają powstrzymać falę imigrantów z Europy Środkowej i Wschodniej. Jeżeli w ciągu trzech miesięcy od przyjazdu polski imigrant zarobkowy nie znajdzie pracy, to straci prawo pobytu i będzie musiał w ciągu 28 dni opuścić Holandię.
Polak będzie musiał obowiązkowo zarejestrować się w bazie danych o imigrantach i zameldować w gminie, a ta będzie miała prawo skontrolować warunki jego zakwaterowania. Świadczenia socjalne otrzyma tylko ten, kto mówi po niderlandzku albo zapisał się na kurs tego języka. Jeżeli nie zda egzaminu, to jego świadczenia zmaleją albo całkiem je utraci. "To jest suwerenne prawo każdego państwa mieć różne pomysły, dlatego jako polskie władze nie protestujemy" - takie słowa usłyszałam od rzecznika polskiej ambasady w Hadze Janusza Wołosza.
Zbyt słabe, zbyt pobłażliwe wobec jawnej dyskryminacji i łamania unijnego prawa. Rzecznik twierdził, że nie można przepisów Kampa nazywać dyskryminacją, bo prawo to ma się stosować do każdego obywatela UE, Brytyjczyka czy Greka. Cóż za naiwność. Wystarczy przeczytać dokument, by się przekonać, że przepisy są wyraźnie wymierzone głównie przeciwko Polakom. Nawet w tytule listu holenderskiego ministra Henka Kampa do przewodniczącego Parlamentu jest mowa, że są to środki w sprawie imigracji z Europy Środkowej i Wschodniej.
Znajduje się tam również wyjaśnienie, że w tej grupie najwięcej jest Polaków. Po kilku godzinach polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zajęło w końcu ostre stanowisko. Wiceminister Jan Borkowski przyznał w rozmowie ze mną, że nowe przepisy mają "znamiona dyskryminacji" i zapewnił o "mocno krytycznym stanowisku" i przedstawił działania MSZ-u w tej sprawie. Polska może także liczyć w tej sprawie na wsparcie Komisji Europejskiej, która będzie teraz analizować holenderskie prawo.
Jak nieoficjalnie powiedzieli mi urzędnicy w Brukseli, jeżeli okaże się, że Holandia łamie podstawowe unijne prawo do swobody przemieszczenia się, to zostanie pozwana do unijnego Trybunału Sprawiedliwości. Trzeba więc trzymać "rękę na pulsie", by Holandii nie udało się zalegalizować tych dyskryminacyjnych przepisów.