Wszelkie analizy jakości kształcenia w polskich szkołach pokazują, iż wyraźna większość naszych uczniów ma poważne problemy z radzeniem sobie z zagadnieniami o niestandardowym charakterze, które wymagają przeprowadzenia samodzielnego rozumowania.

REKLAMA

Ostatnio poznaliśmy, wręcz dramatycznie wyglądające, wyniki przeprowadzonej przed wakacjami wśród piątoklasistów przez Instytut Badań Edukacyjnych diagnozy umiejętności matematycznych. Oto okazało się, iż w zadaniach sprawdzających umiejętności rozumowania matematycznego 37% uczniów miało zerowy wynik, a ok. 31% uzyskało tylko 1 pkt. Maksymalnie każdy uczeń mógł uzyskać siedem punktów, taki wynik miało mniej niż 1% dzieci, a wyniki cztery i więcej punktów ledwie ok. 12,5%, czyli w miarę dobrze wypadł w badaniach tylko co ósmy uczeń.

Takie wyniki powinny wstrząsnąć wszystkimi ludźmi odpowiedzialnymi za stan polskiej edukacji.

Takie wyniki powinny wstrząsnąć wszystkimi ludźmi odpowiedzialnymi za stan polskiej edukacji. Pokazują one bowiem do czego prowadzi lansowany w Polsce model kształcenia, opartego na absolutnie zminimalizowanych wymaganiach oraz ciągłym ćwiczeniu schematycznych, typowych zadań i problemów, najczęściej pod kątem przyszłych egzaminów zewnętrznych. W efekcie zamiast rozbudzania uczniowskich zainteresowań i pasji mamy przysłowiową "realizację materiału", która zawsze ma fatalny skutek dla uczniów. Warto przypomnieć, że w populacji dzieci pięcioletnich zainteresowania matematyczne przejawia co drugi malec, a tymczasem im dłużej trwa szkolna nauka tym coraz mniej jest takich dzieci. Innymi słowy, trzeba zauważyć, iż szkoła zamiast rozwijać zainteresowania i talenty uczniowskie skutecznie je tłumi. Uświadomienie sobie tego i odważne zmierzenie się z tym problemem stanowi ogromne wyzwanie dla wszystkich, którym leży na sercu dobra przyszłość Polski. Niestety, politycy i urzędnicy odpowiedzialni za stan oświatowych spraw zdają się tego problemu nie zauważać, albo podejmują działania, które jeszcze pogłębią polski kryzys oświatowy. M.in. w słynnym "nieodpłatnym" elementarzu minister edukacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej mamy do czynienia z brakiem pomysłu na wprowadzenie dzieci w matematykę poprzez dobrze zaprojektowane i przemyślane zadania, mogące stanowić dla nich element interesującej zabawy liczbami. Stąd też można mieć poważne obawy, że tam gdzie zawiedzie nauczyciel dojdzie do kolejnych matematycznych porażek, sprawiających, iż dzieci będą starały wyuczyć się pewnych prostych schematów /"wkuć" je/ rozwiązywania zadań i już na etapie edukacji wczesnoszkolnej zaczną traktować matematykę jako jedną z największych szkolnych plag. Niestety później będzie bardzo trudno to zmienić.

W słynnym "nieodpłatnym" elementarzu mamy do czynienia z brakiem pomysłu na wprowadzenie dzieci w matematykę poprzez dobrze zaprojektowane i przemyślane zadania, mogące stanowić dla nich element interesującej zabawy liczbami.

Katastrofę matematyczną z towarzyszącym jej lamentem, jakoby była ona niesamowicie trudna, mieliśmy również na tegorocznej maturze. Zresztą na wszystkich egzaminach zewnętrznych i badaniach diagnostycznych uczniowie największe kłopoty mają z matematyką i innymi przedmiotami ścisłymi, pomimo tego, iż na tych pierwszych dominują typowe, standardowe problemy. Jest to niestety przyjmowane w Polsce jako coś absolutnie normalnego, co wynika generalnie z braku zrozumienia przez zdecydowaną większość naszych rodaków znaczenia kształcenia matematyczno - przyrodniczego dla uzyskania autentycznie dobrego wykształcenia, niezbędnego we współczesnym świecie.

Obecny rok szkolny minister edukacji nazwała czasem szkolnictwa zawodowego, stąd też w całym kraju trwają rozmaite konferencje i spotkania osnute wokół związanej z nim problematyki, realizowane są - bardzo często interesujące - projekty w tym obszarze kształcenia. Obawiam się jednak, iż nie przyniosą one wyraźnej poprawy sytuacji w kształceniu zawodowym, gdyż nie zauważono, że trudno rozwijać kształcenie techniczne bez dobrego poziomu edukacji matematyczno-fizycznej. Stąd też można oczywiście w dalszym ciągu zaklinać rzeczywistość i prezentować "sukcesy" związane z wydawaniem unijnych pieniędzy na rozmaite projekty i nie dostrzegać konieczności podjęcia mniej efektownych, ale niezbędnych działań prowadzących do zmiany absurdalnego modelu kształcenia, w którym grzęźnie nasza edukacja, porzucając złudzenia, iż można dobrze nauczać nie stawiając wymagań i nie preferując kreatywnych nauczycieli. Trzeba nieustannie powtarzać, iż bez pokonywania kolejnych wymagań młody człowiek nigdy nie nauczy się pracy nad sobą, nie nauczy się pokonywać własnych słabości, nie będzie potrafił wyznaczać sobie ambitnych celów i następnie dążyć do ich osiągnięcia. Nie można również zapominać, iż wymagania mogą stawiać innym jedynie osoby, które same sobie stawiają wymagania, a interesujące sytuacje dydaktyczne mogą tworzyć jedynie nauczyciele będący pasjonatami nauczanych dziedzin. Skądinąd zamiast ogłaszania takiego bądź innego "roku" minister edukacji powinna podjąć wreszcie odważne i skuteczne działania premiujące takich właśnie nauczycieli.

Trudno rozwijać kształcenie techniczne bez dobrego poziomu edukacji matematyczno-fizycznej

Najgorszym wrogiem autentycznego nauczania jest nuda, niestety bardzo często obecna w szkolnych klasach. Jeżeli do nudy dodaje się strach, to mamy do czynienia z mieszanką, która nieuchronnie prowadzi do klęski edukacyjnej. Z taką właśnie mieszanką mamy często do czynienia na lekcjach matematyki już w najmłodszych klasach. Dzieje się tak pomimo tego, że świat matematyki umożliwia nauczycielowi na tworzenie bardzo interesujących sytuacji dydaktycznych, silnie zakorzenionych w znanym dzieciom świecie. Z tej możliwości potrafią w pełni korzystać jedynie kreatywni nauczyciele. Dzieci prowadzone przez gry i zabawy matematyczne nie tylko opanują wymagania podstawy programowej, ale zobaczą piękno matematycznego poznawania, co sprawi, iż nie będą później traktowały matematyki jako szkolnej zmory i będą w przyszłości potrafiły spokojnie podejść do każdego problemu, nie bojąc się nawet najtrudniejszych zagadnień. Równocześnie nabiorą nawyku samodzielnego myślenia i poszukiwania własnych dróg rozwiązywania problemu. W owo poszukiwanie musi być wpisane popełnianie przez nie błędów i ich poprawianie. Wówczas możemy uzyskać właściwe efekty edukacyjne. Obecnie niestety mamy często do czynienia z sytuacją, iż uczeń "wie", ale kompletnie nie umie z tego skorzystać, co jest jednym z najsmutniejszych efektów zbiurokratyzowanej, schematycznej edukacji.

MEN nie podejmuje żadnych realnych działań mogących wspierać najlepszych nauczycieli, a bez ich podjęcia nasze dzieci zostaną skazane na szkołę "zakuwania", a nie poznawania oraz odkrywania nowej wiedzy i uzyskiwania nowych umiejętności.

Wracając do wyników diagnozy umiejętności matematycznych piątoklasistów, trzeba zauważyć, iż tak nikłe umiejętności przeprowadzenia rozumowania matematycznego wśród zdecydowanej większości z nich są sygnałem, iż również w innych obszarach kształcenia dzieci mają najprawdopodobniej duże kłopoty z samodzielnym rozumowaniem. Skuteczne zmierzenie się z tym problemem wymaga m.in. obniżenia liczby dzieci w szkolnych klasach, w nauczaniu wczesnoszkolnym do mniej niż 20 uczniów, bowiem bez zwiększenia możliwości zindywidualizowanej pracy nauczyciela z uczniami trudno mówić o budowaniu interesującego nauczania, i oczywiście zawalczenia o dobrego nauczyciela, mającego pasję nauczania, czyli jak to pięknie ujęła Anna Radziwiłł "mającego coś ważnego do przekazania, tym którzy są dla niego ważni". Tymczasem MEN za swój sukces uznaje przyjęcie jako maksymalnej liczby dzieci w klasach nauczania początkowego 25 uczniów i nie podejmuje żadnych realnych działań mogących wspierać najlepszych nauczycieli, a bez ich podjęcia nasze dzieci zostaną skazane na szkołę "zakuwania", a nie poznawania oraz odkrywania nowej wiedzy i uzyskiwania nowych umiejętności.