Wprowadzony w 2000 roku do polskiej oświaty system awansu zawodowego miał stać się czynnikiem motywacyjnym dla nauczycieli oraz na etapie stażu elementem weryfikującym możliwości pracy nauczycielskiej przez osoby tę pracę podejmujące. Niestety, okazało się, że stał się on kolejnym elementem wzmacniającym biurokratyczny charakter naszej oświaty. W istocie najważniejszą jego zaletą stała się możliwość uzyskiwania wyższego wynagrodzenia po uzyskaniu kolejnego stopnia awansu. Równocześnie już po kilku latach funkcjonowania tego systemu można było sformułować tezę, że premiuje on nie tyle najlepszych nauczycieli, ile osoby najlepiej i najsprawniej radzące sobie z tworzeniem dokumentacji.

REKLAMA

Jedną z najbardziej charakterystycznych cech tego systemu jest praktycznie automatyczne uzyskiwanie wyższego stopnia przez osoby nim zainteresowane. Skala niepowodzeń w trakcie procedury awansowej ma marginalny charakter.

Powinno to szczególnie zmuszać do refleksji w przypadku nauczycieli stażystów. Można naturalnie założyć, że ich bliskie 100% wskaźniki sukcesu w trakcie procedury kwalifikacyjnej na stopień nauczyciela kontraktowego świadczą o ich świetnym przygotowaniu do podejmowania nauczycielskich zadań. Byłoby to jednak założenie zdecydowanie zbyt optymistyczne, wiemy bowiem, że pracę nauczycielską podejmują osoby o bardzo zróżnicowanych umiejętnościach.

Tymczasem analiza przebiegu ich stażu wskazuje, że nie ma to praktycznie żadnego znaczenia dla finalnych efektów stażu. Trzeba zaznaczyć, że ten początkowy okres pracy zawodowej to czas, w którym sprawdzane są umiejętności nauczyciela w trakcie wykonywania rzeczywistych obowiązków służbowych. W trakcie stażu dyrektor szkoły oraz opiekun nauczyciela stażysty mają sporo możliwości, aby poprzez obserwację jego pracy, a szczególnie prowadzonych przez niego zajęć zorientować się o jego przydatności do wykonywania nauczycielskiej profesji.

Ta kwestia ma kluczowe znaczenie w trakcie stażu, gdyż wówczas początkujący nauczyciel spotyka się z rzeczywistymi problemami placówki oświatowej. Odbywana przezeń wcześniej, w trakcie studiów praktyka pedagogiczna jest jedynie namiastką rzeczywistej pracy. To właśnie w trakcie obserwacji prowadzonych przez nauczyciela zajęć ujawniają się istotne cechy jego osobowości, można zobaczyć w jaki sposób prowadzi on zajęcia i jak radzi sobie z pojawiającymi się problemami.

Po dziewięciu miesiącach nauczycielskiej pracy można stwierdzić, kto ma fundamentalne problemy i nie powinien jej kontynuować. Dlaczego praktycznie tak się nie dzieje?

Sądzę, że odpowiadający za przebieg stażu i procedurę kwalifikacyjną dyrektorzy placówek oświatowych i opiekunowie stażu zbyt subiektywnie podchodzą do związanych z tym zadań. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem niż obecnie istniejące byłoby kończenie stażu państwowym egzaminem nauczycielskim prowadzonym przez komisję zewnętrzną w stosunku do placówki oświatowej.

Członkowie tej komisji powinni również mieć prawo do obserwacji prowadzonych przez stażystę zajęć. Z całą pewnością taka zmiana - przy założeniu profesjonalizmu ludzi tworzących ową komisję - przyczyniłaby się do zablokowania na tym etapie pracy kariery nauczycielskiej osobom, które do wykonywania tej profesji nie posiadają niezbędnych predyspozycji i umiejętności.

Obecnie często takie osoby - o ile tylko sprawnie radzą sobie z wymaganą dokumentacją - "pokonują" kolejne stopnie awansu, dochodząc nawet do stopnia nauczyciela dyplomowanego. W efekcie status nauczyciela dyplomowanego posiada większość nauczycieli.

Warto przypomnieć, że kreatorzy systemu awansu zakładali, że nauczyciele dyplomowani będą stanowić prawdziwą nauczycielską elitę, czyli, że będą to osoby podejmujące i skutecznie wykonujące interesujące przedsięwzięcia o autorskim charakterze. Innymi słowy, że będą to osoby przełamujące syndrom biurokratycznej szkoły przekazu. Niestety pomimo ciągłego wzrostu liczby takich nauczycieli nasza biurokratyczna szkoła ma się bardzo dobrze.

Nie można nie wskazać jeszcze jednego istotnego mankamentu istniejącego systemu awansu zawodowego nauczycieli. Otóż minimalny czas przejścia od najniższego stopnia stażysty do najwyższego nauczyciela dyplomowanego wynosi 10 lat, czyli niewielki okres nauczycielskiej kariery zawodowej. Można rozważać wprowadzenie kolejnych stopni, ale można również podjąć bardziej radykalne kroki przekształcające istniejący system w formułę łączącą ocenę pracy nauczyciela z jego awansem zawodowym (płacowym).

Zamiast tworzyć kolejne stopnie i związane z nimi procedury można stworzyć precyzyjne, zobiektywizowane kryteria oceny nauczycielskiej pracy przeprowadzanej np. co pięć lat i powiązać uzyskiwane oceny z kwotą podwyżki wynagrodzenia. W takim systemie przez cały okres swojej pracy nauczyciel miałby możliwość awansu poprzez uzyskiwanie coraz wyższego wynagrodzenia.

Można również umożliwić nauczycielowi, zainteresowanemu szybszym awansem płacowym wystąpienie o ocenę pracy przed upływem pięciu lat (rok lub nawet dwa lata wcześniej). Osoby, które nie radziłyby sobie z nauczycielskimi wyzwaniami otrzymywałyby ocenę negatywną, równoznaczną ze zwolnieniem. Również w takim systemie powinien pozostać roczny nauczycielski staż z wymaganiami bliskimi obecnie obowiązującym, jednak poważnie traktowanymi przez odpowiadającą za przebieg stażu i finalny państwowy egzamin nauczycielski komisję ekspercką.

Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że wymagania i związane z nimi kryteria oceny nauczycielskiej pracy powinny być pozbawione wszelkich biurokratycznych fikcji, których nie brakuje w obecnie obowiązującym systemie. Zamiast premiowania odtwórczej pracy w takim systemie preferowana byłaby twórcza praca nauczycieli, otwierająca przed uczniami interesujące perspektywy rozwoju.