O tym, że język znacząco wpływa na postrzeganie świata przez odbiorców komunikatów słownych, zwłaszcza takich, którzy nie potrafią samodzielnie myśleć i łatwo poddają się narzucanej im interpretacji zdarzeń wiadomo już od dawna, ale proces kształtowania świadomości przez "inżynierów dusz ludzkich" nasilił się w minionym stuleciu, nabierając ogromnego przyspieszenia w ostatnich latach dzięki lawinowemu rozwojowi mediów elektronicznych.
Mistrzami nadawania starym pojęciom nowych, często zupełnie odmiennych, a niekiedy wręcz przeciwstawnych znaczeń byli komuniści. Wystarczy przypomnieć, że ich główny organ propagandowy, służący perfekcyjnemu zafałszowywaniu rzeczywistości i wyrabianiu odpowiednich nawyków myślowych u milionów czytelników nosił tytuł "Prawda". To właśnie tam zbrojną agresję na sąsiedni kraj nazywano niesieniem braterskiej pomocy, tłumienie niepodległościowych zrywów podbitych przez Sowiety narodów - walką z kontrrewolucją, strajki - czasowymi przerwami w pracy, swobody demokratyczne w krajach Zachodu - prześladowaniem ludu pracującego, zmuszanie robotników do wysiłku ponad siły i możliwości - socjalistycznym współzawodnictwem pracy. Za moskiewskim dziennikiem powtarzały tę bzdurną, ale skuteczną nowomowę gazety w całym bloku komunistycznym, wprowadzając kompletny mętlik pojęciowy, którego skutki odczuwamy do dzisiaj.
Oto najnowszy przykład: część polskich mediów konsekwentnie nazywa zestrzelenie malezyjskiego samolotu przez Rosjan (zwanych eufemistycznie separatystami, ponieważ to słowo kojarzy się lepiej niż bandyci w służbie Kremla) wypadkiem lotniczym. Na nic ustalenia ekspertów, na nic nieopatrzne przyznanie się sprawców w zarejestrowanych rozmowach telefonicznych, na nic zasady elementarnej uczciwości, także językowej. Lepiej być ostrożnym, nie drażnić Putina i sugerować społeczeństwu, że był to wypadek, czyli coś niezawinionego, a jeżeli już przez kogoś, to może przez pilotów, może przez kontrolę lotów (oczywiście ukraińską, nie rosyjską).
Zastanawiam się, jak zareagowaliby Żydzi, gdyby Holocaust zaczęto nazywać utratą życia przez wiele osób w dramatycznych okolicznościach i co powiedzieliby Ormianie, jeśli dokonaną na nich przez Turków rzeź określono by brutalnym porządkowaniem spraw mniejszości narodowej. Nb. Niemcom i tak udała się wielka operacja werbalna, w wyniku której masowych morderstw podczas II wojny światowej dokonywali tajemniczy naziści i faszyści bez przynależności państwowej, a obywatele III Rzeczy stali się takimi samymi ofiarami działań wojennych jak ludzie z napadniętych przez nią krajów.
Nie wiem, czy jest to znakomite działanie rosyjskiej agentury w niektórych polskich mediach i instytucjach państwowych, czy chęć podlizania się Kremlowi przez część świata politycznego i dziennikarskiego, czy też zwykła niefrasobliwość, by nie powiedzieć głupota.
W każdym razie, jeżeli czytam w jakiejś gazecie lub słyszę w radiu bądź w telewizji, że malezyjski boeing uległ wypadkowi nad terytorium Ukrainy (nawet gdy towarzyszy temu asekuranckie dopowiedzenie: prawdopodobnie w wyniku zestrzelenia), mam pewność, że ten tytuł perfidnie zakłamuje rzeczywistość i nie należy mu już nigdy w przyszłości wierzyć.