W połowie lipca Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie zaapelowało do władz miasta o zdjęcie z ławki na Plantach tabliczki honorującej Swietłanę Aleksijewicz, ponieważ białoruska laureatka Literackiej Nagrody Nobla powiedziała podczas spotkania z czytelnikami w Nowym Jorku, że Polacy najgorzej ze wszystkich traktowali Żydów w czasie II wojny światowej, a księża wprost na kazaniach mówili: „zabij Żyda”. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” stwierdziła zaś, iż „odpowiedzialność za pogromy Żydów ponoszą nie tylko faszystowscy prowokatorzy, ale i Polacy, którym płacono za to wódką, chlebem oraz cukrem”.
Zanim prezydent Jacek Majchrowski zdążył podjąć jakiekolwiek kroki w tej materii (np. zwrócić się do Aleksijewicz z żądaniem przeprosin za te kłamliwe pomówienia), tabliczka "sama" zniknęła z ławki u wylotu ulicy Świętej Anny, co naocznie stwierdziłem przedwczoraj rano.
Ciekawe, czy policja zainteresuje się tą sprawą i rozpocznie poszukiwania sprawców, czy też władze podwawelskiego grodu uznają, że skoro problem został rozwiązany oddolnie, to nie ma się co nad nim dalej zastanawiać.