Na kary aresztu od 20 do 30 dni i grzywny w wysokości do tysiąca do 5 tysięcy złotych skazał Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Śródmieścia 19 osób obwinionych o zakłócenie wykładu profesora majora Zygmunta Baumana, który w czerwcu 2013 roku odbył się na Uniwersytecie Wrocławskim na zaproszenie prezydenta miasta Rafała Dutkiewicza - poinformowała Polska Agencja Prasowa.
Cztery osoby zostały uniewinnione. W procesie oskarżycielem publicznym była Komenda Miejska Policji we Wrocławiu. Jak już tutaj pisałem, rozpoczęcie wykładu byłego oficera politycznego w Ludowym Wojsku Polskim, funkcjonariusza Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego odznaczonego Krzyżem Walecznych za "walkę z bandami", czyli żołnierzami polskiego podziemia niepodległościowego, tajnego współpracownika Informacji Wojskowej (ściśle podlegającej osławionemu kontrwywiadowi wojskowemu Armii Czerwonej "Smiersz") o pseudonimie "Semjon" zakłóciła grupa członków i sympatyków Narodowego Odrodzenia Polski, oraz kibiców WKS Śląsk gwiżdżąc i wznosząc okrzyki: "Precz z komuną!", "Dutkiewicz, kogo zapraszasz?", "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!". Po kwadransie policja, na prośbę organizatorów wykładu, usunęła protestujących, zatrzymując tego samego dnia 15 osób, a później kolejnych 7.
W efekcie tego incydentu Bauman zrezygnował z doktoratu honoris causa Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu.
"Przed sądem obwinieni nie przyznali się do zarzutów. Niektórzy z nich podkreślali, że na wykład Baumana przyszli, aby zaprotestować przeciwko obecności na wrocławskiej uczelni człowieka, który ma na rękach krew polskich patriotów" - czytamy w depeszy PAP.
Bauman nigdy nie pokajał się za swoją działalność w okresie stalinowskim, a w 2008 roku tłumaczył ją w brytyjskim "Guardianie" m.in. młodym wiekiem. Stwierdzając, że ponosi pełną odpowiedzialność za swoją przeszłość nie wyraził jednak skruchy z powodu wiernej służby Sowietom, nigdy też nie przeprosił swoich ofiar.
"Sędzia Paweł Chodkowski w uzasadnieniu wyroku skazującego za protesty przeciwko wykładom Baumana podkreślał, że podstawowym dowodem w tej sprawie był zapis monitoringu wykładu, który pozwala na <precyzyjne określenie zachowań każdego z obwinionych" - napisała PAP.
- Również część obwinionych w swoich wyjaśnieniach nie kwestionowała swojego udziału w proteście przeciwko zaproszeniu Zygmunta Baumana, uzasadniając swoją postawę patriotycznymi pobudkami związanymi z przeszłością prof. Baumana - mówił sędzia. Jego zdaniem ideowe wybory czołowego obecnie postmodernisty z lat 1945-1953 nie dają obwinionym i komukolwiek "żadnej legitymacji do kreowania nienawiści wobec tych, których postaw i wyborów oni nie akceptują".
Sędzia uznał, że zachowanie obwinionych nie miało nic wspólnego z dopuszczalną formą wyrażania poglądów i prezentowania swoich opinii w ramach debaty publicznej.
- Stanowiło ono manifestację pogardy wobec państwa, wobec prawa, uniwersalnych wartości etycznych, wreszcie pogardę wobec innych ludzi, którzy myślą inaczej niż obwinieni - dodał przyznając, że kara jest surowa, ale "być może będzie ona stanowić refleksję co do nie treści, ale sposobu i formy udziału w życiu publicznym".
Sędzia przyznał, że wyrok miał charakter prewencyjny
- Tego rodzaju postawa i jej skutki musiały się spotkać z określoną reakcją państwa. Wyrok jest surowy, gdyż tylko takie formułowanie wyroku pozwoli na osiągnięcie celów prewencyjnych kary. Można wyrazić przekonanie, nadzieję, że dla niektórych osób treść wyroku będzie stanowić źródło refleksji co do sposobu i formy udziału w życiu publicznym - zakończył uzasadnianie sędzia Paweł Chodkowski.
"Po jego odczytaniu przerwał rozprawę, ponieważ zgromadzona na sali publiczność - m.in kibice WKS Śląsk - zaczęła krzyczeć "Hańba!", "Skandal!" i wyklaskiwać sędziego. Po 10 minutowej przerwie na salę wpuszczono (poza oskarżonymi, obroną i oskarżycielami) tylko dziennikarzy" - napisała Niezależna.
-Ten wyrok to jest kompromitacja polskiego państwa, to także kompromitacja Uniwersytetu i Sądu. Ci ludzie zostali jawnie skrzywdzeni, to jest ich jawna i oburzająca krzywda. Czegoś takiego nie spodziewałem się 25 lat po transformacji. Uważam że protest całego środowiska prawniczego powinien być niezmiernie większy, w przeciwnym wypadku bezkarność sądu będzie jeszcze większa - powiedział temu portalowi Kornel Morawiecki.
A prof. Jerzy Marcinkowski z Uniwersytetu Wrocławskiego dodał w rozmowie z Niezależną:
- Wstydzę się, że będąc profesorem Uniwersytetu sam nie zaprotestowałem wtedy, kiedy Bauman został zaproszony; nie powinno się takiej kreatury na porządny Uniwersytet zapraszać, po pierwsze dlatego, że jest stalinowskim łotrem, a po drugie dlatego, że opowieści o tym, że to jest wielki uczony są bardzo przesadzone. Ja na wykładach teraz moim studentom mówię: "bądźcie cicho, bo przyjdzie policja jak będziecie rozmawiać podczas wykładu", ale prawdopodobnie nie mam racji, bo ja nie będę się cieszył taką opieką państwa polskiego jak łotr Bauman.
Od razu po przerwaniu wykładu Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie (skupiające wiele osób represjonowanych przez komunistyczny aparat represji, do którego należał mjr Bauman), zwróciło się do Senatu Uniwersytetu Wrocławskiego z prośbą o ustosunkowanie się do skandalu, jakim było zaproszenie go na tę uczelnię i o wyciągnięcie stosownych konsekwencji wobec osób, które splamiły jej dobre imię postępując tak, jak gdyby nadal nosiła ona imię Bolesława Bieruta
"Reakcja środowisk narodowych na występ prof. Baumana była w tej sytuacji prostą egzemplifikacją starego powiedzenia: <kto sieje wiatr, zbiera burzę>. Jako wykładowca akademicki nie pochwalam takich form wyrażania protestu w uniwersyteckiej auli, ale nie mogę też nie wyrazić smutnej refleksji, że właśnie te środowiska zareagowały na obecność byłego enkawudzisty lepiej niż władze Uniwersytetu Wrocławskiego" - napisałem wówczas w imieniu POKiN.
Niestety, Senat UW do tej pory nie odpowiedział na ten list otwarty, chociaż bardzo szybko dostałem zapewnienie od jego rzecznika, że sprawa będzie przedmiotem obrad uczelnianej elity tuż po wakacjach letnich.
Odnośnie naukowej kariery twórcy pojęcia "płynna ponowoczesność" warto przypomnieć - o czym również tutaj wspominałem - że kilka tygodni temu angielski naukowiec Peter Walsh zarzucił mu, iż w książce pt. "Does the Richness of the Few Benefit Us All?" z 2013 roku zaprezentował teorie i stwierdzenia powszechnie dostępne na łamach Wikipedii oraz w innych serwisach internetowych bez powołania się na źródła.
"Ponadto według Petera Walsha w swoich pracach naukowych Bauman jedynie sporadycznie wspomina o jakichkolwiek źródłach, a bardzo często nie umieszcza w formie cytatów fragmentów zapożyczonych z innych prac. Angielski naukowiec zarzuca też Baumanowi, że powiela błędy pojawiające się w źródłach oraz przytacza jedynie te argumenty, które stanowią potwierdzenie dla własnych tez. Naukowiec z Cambridge uważa też, że Zygmunt Bauman naruszył elementarne standardy naukowe i naraził na szwank swoją wiarygodność" - czytamy w Niezależnej.