W Białymstoku i w Szczecinie myślą o powołaniu obywatelskich formacji militarnych dla zapewnienia bezpieczeństwa ich mieszkańcom.

REKLAMA

- Białystok stał się miastem frontowym. Może się okazać, że jakiś konwój ciężarówek nagle wjedzie do nas, a w drodze powrotnej wywiezie z naszych fabryk urządzenia i maszyny. By zwiększyć bezpieczeństwo miasta należy powołać Gwardię Narodową - powiedział serwisowi społecznościowemu www.mmbialystok.pl Hubert Kaczyński z Podlaskiego Klubu Biznesu.

"Formacja ta liczyłaby 5 tysięcy rekrutów. Białostoccy biznesmeni byliby nawet skłonni pomóc w dozbrojeniu ją w lekką broń ręczną z Fabryki Broni w Radomiu. Oczekiwaliby też od strony publicznej, że doposaży ona Gwardzistów w wyrzutnie rakiet typu Stinger" - czytamy w serwisie.

Także szczecińscy społecznicy zaczęli rozmawiać z Ministerstwem Obrony Narodowej na temat pozyskania fachowców do szkoleń związanych z ratownictwem medycznym, z pierwszą pomocą, z rozpoznawaniem sygnałów dźwiękowych, ze znajomością miejsc, w których znajdują się schrony. Takie szkolenia dotyczyłyby również strzelectwa i samoobrony

Jestem pełen uznania dla tych obywatelskich, patriotycznych inicjatyw. Wpływ na nie ma niewątpliwie rosnące zagrożenie ze strony jednego z naszych odwiecznych wrogów, ale warto, aby przykład z Białegostoku i ze Szczecina wzięto w wielu innych polskich miastach, miasteczkach i wsiach.

Wprawdzie obrona granic państwa jest jednym z podstawowych i najważniejszych obowiązków jego konstytucyjnych władz, ale z radością należy odnotowywać wszelkie oddolne pomysły dobrze służące pobudzaniu patriotycznego ducha. Wielką rolę powinny odegrać w tej materii paramilitarne organizacje młodzieżowe, zwłaszcza strzeleckie i harcerskie. Wystarczy wykorzystać naturalne zamiłowanie nastolatków do broni i ich entuzjazm, aby przy pomocy MON wyszkolić ich do działań obronnych.

Polska nie ma takich doświadczeń w tym zakresie jak Szwajcaria, której każdy pełnoletni obywatel jest zarazem żołnierzem, ale po likwidacji poboru do wojska musimy uzupełnić poważną lukę. Nigdy bowiem nie wiadomo, kto i kiedy zechce nas zaatakować. Jeśli wróg będzie miał jednak świadomość, że w trakcie agresji przy pomocy konwencjonalnych środków napotka na powszechny i zdecydowany opór, poważnie zastanowi się nad sensownością swoich zamiarów.

Nie podoba mi się natomiast nazywanie tych budowanych oddolnie formacji Armią Krajową. Uważam, że lepiej pasuje ta zaproponowana przez białostockich biznesmenów, a mająca piękną tradycję w Polsce: Gwardia Narodowa. Doskonale oddaje ona ideę tego pomysłu.