Rosjanie są niezawodni i do bólu przewidywalni. Z góry wiadomo, że przed każdym ważnym dla nas świętem lub rocznicą, podczas których czcimy bohaterów poległych w walkach z Armią Czerwoną oraz z oddziałami NKWD, wystąpią z informacją, która według nich ma charakter rewelacji, a najczęściej jest mało istotna z historycznego punktu widzenia.

REKLAMA

Ponieważ szczególnie upodobali sobie ataki na Żołnierzy Niezłomnych, którzy w obronie wolności, całości i niepodległości Rzeczypospolitej podjęli w 1944 roku walkę z nimi jako z nowymi okupantami, było oczywiste, że przed przypadającym 1 marca Narodowym Dniem Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" zaatakują ich w niewybredny sposób.

I tak się właśnie stało. Jak poinformowała Polska Agencja Prasowa, szef rosyjskiej Federalnej Służby Archiwalnej Andriej Artizow w wywiadzie dla rządowej "Rossijskiej Gaziety" oskarżył żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego o to, że byli "wspólnikami nazistów", którzy "przeszkadzali w rozgromieniu faszystowskich Niemiec".

Rozmowa z nim nosi tytuł "Strzał w plecy" i podtytuł "Odtajniono. Kto walczył na tyłach Armii Czerwonej, wyzwalającej Europę od faszyzmu?". Ilustruje ją fotografia polskich żołnierzy z podpisem: "Tak zwana polska <samoobrona> napadała na nasze lazarety, mordowała pielęgniarki, lekarzy i żołnierzy udających się na urlop po wyleczeniu ran" (wszystkie cytaty za PAP).

Bardzo szybko zareagował na to skandaliczne kłamstwo prezes Instytutu Pamięci Narodowej doktor Łukasz Kamiński, określając wypowiedź Artizowa jako wzorowaną na najgorszym okresie komunistycznej propagandy.

W specjalnym oświadczeniu napisał, że już pierwsza sowiecka okupacja w latach 1939-1941 przyniosła okrutne represje: cztery wielkie deportacje ludności cywilnej, zsyłki do łagrów, masowe aresztowania i egzekucje; ich symbolem stała się zbrodnia katyńska. Przypomniał również o tym co działo się, kiedy Komendant Główny Armii Krajowej wydał rozkaz o realizacji akcji "Burza", w ramach której - w miarę zbliżania się linii frontu - skoncentrowane oddziały podejmowały otwartą walkę z Niemcami oraz współdziałały z wkraczającymi jednostkami Armii Czerwonej:

"W odpowiedzi polscy żołnierze byli rozbrajani, wywożeni do łagrów, a w wielu przypadkach także mordowani. Działo się tak także w tych przypadkach, gdzie wcześniej dochodziło do wspólnej walki żołnierzy AK i wojsk sowieckich, na przykład przy wyzwalaniu Wilna i Lwowa. Taki sam los spotykał także ujawniających się przedstawicieli polskiej administracji państwowej."

Kamiński podkreślił, że nawet po zakończeniu działań wojennych trwały represje wobec przedstawicieli polskiego podziemia, a największą z popełnionych wówczas zbrodni była tzw. obława augustowska w lipcu 1945 roku, w trakcie której porwano i zamordowano około 600 osób: żołnierzy AK i cywilów. Miejsce ich pochowania do dziś pozostaje nieznane.

"Zamiast dążenia do pojednania, opartego na prawdzie i pamięci, Rosja wybiera drogę konfrontacji, opartej na pogardzie dla ofiar sowieckich zbrodni" - napisał prezes IPN.

Nikt nie neguje tego, że na ziemiach polskich ginęli krasnoarmiejcy i enkawudziści. Jeżeli ktoś wkracza bowiem na terytorium innego państwa i zachowuje się nie jak wyzwoliciel lecz okupant, trzeba do niego strzelać. I tyle.