Tego, że Wielka Izba Europejskiego Trybunału Praw Człowieka uzna, iż nie może ocenić rosyjskiego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej z uwagi na przyjęcie przez Federację Rosyjską konwencji praw człowieka dopiero w 1998 roku, czyli osiem lat po rozpoczęciu śledztwa w tej materii, można się było spodziewać, ponieważ ETPC kieruje się w swoim postępowaniu głównie względami formalno-prawnymi. Bardziej zbulwersowało mnie uznanie przez władze Rosji, że ujawnienie informacji o wydarzeniach sprzed ponad 70 lat nadal stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.
Rozumiem, że każdy kraj pilnie strzeże swych tajemnic, ale przedłużanie karencji na pewne dokumenty najczęściej świadczy o tym, iż jego rząd ma coś do ukrycia.
Jeżeli obecne władze Federacji Rosyjskiej uważają, że powiedzenie pełnej prawdy o wydarzeniach sprzed tak wielu lat jest dla nich nadal niebezpieczne, a jednocześnie bardzo chętnie odcinają się od zbrodniczych praktyk z okresu stalinowskiego, to coś mi tu nie pasuje.
Kogo chce dzisiaj chronić Moskwa w sprawie masowego mordu popełnionego przez funkcjonariuszy NKWD na rozkaz ówczesnych władców Związku Sowieckiego, skoro przecież nie żyją już ani pierwsi, ani drudzy? Dlaczego obawia się ujawnienia dokumentów w sprawie, za którą pełną odpowiedzialnością ponoszą wyłącznie Józef Stalin i jego towarzysze?
Nasuwa mi się tylko jedna odpowiedź: takie stanowisko obecnych władz Rosji jest wyraźnym sygnałem dla wszystkich pracujących dla nich służb, którym i w naszych czasach zdarza się zrobić coś okrutnego po to, aby zadowolić swoich przełożonych. Skoro widzą one, że nawet sprawcy największych zbrodni z epoki komunizmu są pod parasolem ochronnym, tratują to jako wyraźny sygnał dla siebie, dający się streścić w słowach: "bądźcie lojalni wobec nas, a my będziemy was ochraniać nie tylko dzisiaj, ale także wtedy, kiedy dorosną wasze wnuki".
Trudno o bardziej wymowny dowód na to, że Rosja Władimira Putina opiera się na tych samych podstawach i zasadach, które przez wieki stanowiły fundament władzy carów, a potem bolszewików. Kto wiernie chroni tron aktualnego władcy, ten może liczyć na jego opiekę do końca życia i na obronę swego imienia długo po śmierci.
Na tego typu postawę mogą sobie pozwolić tylko państwa pewne swej potęgi i wpływów na międzynarodowej arenie. Ich lekceważenie dla dawnych ofiar oraz słabych krajów przejawia się w różny sposób, m.in. w taki, jaki prezentuje Rosja w kwestii odpowiedzialności za stalinowskie zbrodnie na Polakach popełnione po 17 września 1939 roku.