Nie wiem, kto zawinił w sensie protokolarnym i kto ponosi za to większą odpowiedzialność, ale wyszło bardzo niefajnie: podczas zakrojonych na bardzo szeroką skalę uroczystych obchodów 25-lecia częściowo wolnych wyborów z 4 czerwca 1989 roku zabrakło oficjalnej delegacji Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”.
A przecież każdy, kto ma choćby tylko elementarną wiedzę na temat naszej najnowszej historii doskonale wie, że wielkie przemiany sprzed ćwierćwiecza odbywały się właśnie pod szyldem "panny S". Wystarczy przypomnieć, iż od strony organizacyjnej tzw. strona społeczna przystępowała do obrad Okrągłego Stołu, a później do wynegocjowanych tam wyborów jako Komitet Obywatelski przy Przewodniczącym NSZZ "Solidarność" Lechu Wałęsie, wszyscy jej kandydaci zrobili sobie zaś zdjęcia właśnie z nim, zdobywając dzięki temu zaufanie nie zawsze jeszcze rozpoznających ich rodaków, których zaufanie wzbudzała wyłącznie ta "firma" i kierujący nią legendarny przywódca.
Dlatego rację ma obecny przewodniczący Związku Piotr Duda, pisząc w liście otwartym do członków "Solidarności", że zawsze była ona związkiem zawodowym, który w różnym czasie, z konieczności, musiał spełniać różne role, takie jak: ruchu społecznego, opozycji demokratycznej, konspiracji, komitetu wyborczego czy też parasola ochronnego nad transformacją ustrojową; i co najważniejsze - role te wypełnił, do dzisiaj płacąc za to ogromną cenę.
Podczas rocznicowych obchodów z udziałem przywódców wielu państw z prezydentem USA Barackiem Obamą na czele, wiele razy rozbrzmiewało powtarzane przez miliony Polaków w latach 80. hasło: nie ma wolności bez "Solidarności".
Nie mogę zrozumieć - nawet wziąwszy pod uwagę charakterystyczną dla naszego narodu skłonność do waśni i kłótni - jak to się mogło stać, że wielka jubileuszowa feta, która na dwa dni wyniosła nasz kraj na czołówki światowych mediów, odbyła się z takim zgrzytem. Zagraniczni goście na szczęście niczego nie zauważyli, ale rodzimy wstyd pozostał i przez pewien czas będzie zatruwał nasze życie publiczne.