Prezydent RP nie ma zbyt wielkiej władzy, ale nie można też mówić, że nie posiada jej wcale. Z jednej strony dysponuje prawem weta, z drugiej tylko od jego woli i energii zależy ilość oraz jakość zgłaszanych Sejmowi projektów ustaw. Tradycyjnie ma też całkiem spore kompetencje w zakresie polityki zagranicznej i obronności kraju (jako konstytucyjny zwierzchnik sił zbrojnych).
Jest natomiast jedna dziedzina, w której głowa państwa może zdziałać ogromnie dużo bez oglądania się na kogokolwiek i właśnie w niej Andrzej Duda powinien wykazać się wyrazistą aktywnością: to polityka historyczna oparta na pielęgnowaniu chlubnych tradycji Rzeczypospolitej i strzeżeniu narodowych imponderabiliów.
Środowisko polityczne, z którego wyrósł prezydent elekt przywiązuje ogromną wagę do tej sfery życia publicznego ostro krytykując Platformę Obywatelską za liczne zaniedbania oraz brak należytej troski o odpowiednie uczczenie bohaterów naszej najnowszej historii. Teraz, kiedy jego reprezentant został głową państwa, wolno oczekiwać znacznego przyspieszenia tego, co zostało już rozpoczęte, ale toczy się zbyt wolno, jak również wniesienia nowych inicjatyw.
Duda ma znakomitą pozycję wyjściową, ponieważ od kilku lat przeżywamy w Polsce ogromne zainteresowanie młodzieży historią, a zwłaszcza heroiczną walką i męczeństwem Żołnierzy Niezłomnych (Wyklętych), którzy z bronią w ręku stawili opór komunistycznemu reżimowi zaprowadzanemu na naszych ziemiach od 1944 roku przez sowieckich okupantów z pomocą rodzimych zdrajców.
Ten piękny zwrot ku przeszłości kładzie kres lansowanej po 1989 roku głównie przez środowiska dawnej lewicy laickiej skupione wokół "Gazety Wyborczej" oraz postkomunistów tezie, że polska młodzież patrzy wyłącznie w przyszłość, nie trzeba więc zaprzątać jej uwagi tragicznymi wydarzeniami z lat 40. i 50. minionego wieku. Okazuje się, że jest całkiem inaczej, o czym świadczy choćby rosnąca liczba grup rekonstrukcyjnych (sięgających tradycji legionowych i armii II Rzeczypospolitej), masowo zgłaszający się do pomocy w pracach ekshumacyjnych na cmentarzach, na których pochowano bohaterów antykomunistycznego podziemia wolontariusze, ogromne powodzenie filmu Władysława Pasikowskiego o pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim pt. "Jack Strong".
Ta młoda fala wspierana przez kombatantów Armii Krajowej, Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość", Narodowych Sił Zbrojnych oraz innych formacji istniejącej nadal po II wojnie światowej Polski Podziemnej powinna skłonić Andrzeja Dudę, aby nadał jej instytucjonalne ramy, nie pozbawiając jednakże spontaniczności. Jako wychowanek znanego z patriotycznej postawy i służby przedwojennym ideałom harcerskim krakowskiego szczepu ZHP "Wichry" będzie to umiał znakomicie robić w równie wzniosłych jak atrakcyjnych formach, a fakt, że dzień po zwycięskich wyborach oddał hołd Żołnierzom Niezłomnym, składając w 67. rocznicę śmierci rotmistrza/pułkownika Witolda Pileckiego kwiaty pod tablicą pomordowanych w PRL przed murem obecnego aresztu śledczego przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie, napawa mnie optymizmem w tej kwestii.