Poniższa wiadomość to miód na moje serce wytrwałego tropiciela politycznego słuszniactwa (political correctness): skupiająca anglikańskie kapłanki i biskupki londyńska organizacja „Kobiety i Kościół” zaproponowała, aby Modlitwa Pańska rozpoczynała się od słów „Matko nasza, któraś jest w niebie”.

REKLAMA

„Kiedy używamy jedynie męskich wyrażeń na określenie Boga wzmacniamy ideę, że Bóg jest mężczyzną, a w ten sposób sugerujemy, że mężczyźni są bardziej podobni do Boga niż kobiety. To niesprawiedliwe, że kobiety uznaje się za mniej święte i mniej godne, aby reprezentować Chrystusa w świecie tylko dlatego, że Bóg jest określany zawsze jako On, a więc jako mężczyzna” - stwierdziła kapelanka prestiżowego Kolegium Trójcy Świętej (Trinity College) w Oxfordzie Emma Percy (cytat za Katolicką Agencją Informacyjną).

Anglikański arcybiskup Canterbury Justin Welby powołał do zajęcia się tą sprawą specjalną komisję, która całkiem na serio rozważa możliwość, aby każdy(a) z wiernych sam wybierał(a) sobie taki wariant, jaki mu bardziej odpowiada, tzn. albo „Matko nasza”, albo „Ojcze nasz”.

„Choć ewentualne zmiany są dopiero w stadium początkowych dyskusji i wymagałyby zatwierdzenia przez Synod Generalny, to jednak niektóre duchowne już teraz rozpoczęły w swoich parafiach feminizację różnych popularnych w Kościele anglikańskim modlitw” - czytamy w depeszy KAI.

„Kobiety i Kościół” nie powinny się zatrzymywać w połowie drogi. Skoro Bóg jest w Trójcy Świętej, to dlaczego nie zwracać się doń: „Trójosobo nasza”, albo „Trójnio nasza”? Śmiało, jak iść na całość, to nie wolno się ograniczać.